Rozdział 13

1K 28 15
                                    

Minęła chwila a ja już się strasznie nudziłam. Michael co chwilę zerkał na mnie jakby chciał coś powiedzieć.
Chciałam stąd jak najszybciej jechać, ci ludzie są jacyś dziwni.

-Postaw mu się.
Odezwał się czyiś głos, więc się rozejrzałam za jego właścicielem. Ktoś prychnął i jak się okazało był to Michael. Jego głos wcale nie był taki straszny na jakiego wyglądał.

-Wsensie że Nathanielowi?
Dopytałam aby się upewnić że napewno chodziło o niego. Niby o kogo by innego, ale jednak lepiej się upewnić żeby nie wyjść na debila.

-Tak. Widziałem że był wkurwiony, a on w tym czasie nie umie trzymać gęby na kłódkę i jest chamski. Musiałaś zajść mu za skórę.
Na końcu jego kąciki ust poszły ku górze. Nie spodziewałam się że łysy może okazać się taki rozmowny ale co będę narzekać, lepsze to niż siedzenie i nic nie robienie.

-W szkole oberwałam. Zobaczył to i mi pomógł, wkurwienie przyszło z nikąd. Bez powodu.
Odpowiedziałam i nieco się rozluźniłam. Wolałam nie mieć kija w dupie i się czymś zająć, a jedyna deska ratunkowa to właśnie Michael.

-Oj nie piegusko, nie bez powodu.
Pokręcił głową a ja zmarszczyłam brwi na przezwisko.

Co takiego niby zrobiłam że Nathaniel się na mnie zdenerwował. Przecież to nie ja wyzywałam Jessice i Samuela, i to nie nie oni oberwali w nos. Coraz bardziej nie rozumiałam tego człowieka, był tak skomplikowany. Ale mimo to coś mnie do niego ciągnęło.

-Skoro oberwałaś to był wystarczający powód. Jeśli się nie postawiłaś, był to powód kolejny. Nathaniel nienawidzi za przeproszeniem słabych mięczaków, nawet jeśli chodzi o kobiety. Oczywiście, nie toleruje kiedy ktoś podnosi na nie ręki ale to z grzeczności.
Wytłumaczył a ja aż prychnęłam, i pokręciłam głową z politowaniem.

-I że niby to moja wina że w szkole się  na mnie uwzięli.
  Znów prychnęłam i wstałam podchodząc do Michaela. Zagotowała się we mnie złość, potrzebowałam się na czymś wyżyć. A muszę przyznać że to idealne miejsce żeby to zrobić.

Zadałam cios w worek treningowy, i ignorując ból, zadałam kolejny cios drugą ręką. Uderzałam o worek na zmianę, a Michael przyglądał mi się z ciekawością i zdziwieniem.

-Co? Miałam ich uderzać tak jak ten worek treningowy? Miałam ich do cholery zabić? Nie wszystko jest takie proste jak mu się wydaje.
Prychnęłam ze złością i znów się zamachnęłam, mocniej niż zamiarzałam. Po knykciach ciekła mi krew ale ją zignorowałam.

-Ja jestem słaba? Jestem mięczakiem? Za taką mnie uważa, więc mu pokaże jaka ja potrafię być.
Nie zaprzestałam uderzaniu w worek, czułam ból w dłoniach ale nie przeszkadzał mi on. Czułam coraz większą ulgę. Na moją twarz wkradł się uśmiech satysfakcji którą poczułam. 

-Pierdol się Nathaniel!
Wykrzyknęłam i uderzyłam mocno w worek czując, jak po moich kostkach spływa coraz więcej krwi. Czułam spokój mimo to ze wściekłością wykrzykiwałam różne wyzwiska w stronę wspólnika mojego ojca.

-Jesteś jebanym egoistą i niech cię tramwaj pierdolnie!
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że to jest życzenie komuś śmierci, a to nie jest w porządku. Zawstydziłam się i znów krzyknęłam, nadal wymierzając ciosy.

-Znaczy nie, niech cię nie pierdolnie!

Usłyszałam ciche prychnięcie więc zaprzestałam uderzaniu. Pokręciłam głową by włosy zleciały z mojej twarzy i westchnęłam czując zmęczenie. Odwróciłam się powoli masując sobie dłonie. Zauważyłam Nathaniela, Lorenzo i Michaela który jeszcze przed chwilą stał obok mnie. Na twarzy pierwszego zauważyłam zainteresowanie, zaskoczenie, podziw i dużo innych emocji. W końcu nie przypominał jakiegoś głazu. W oczach jakby zapłonął mu ogień. Patrzył na mnie jakby patrzył na jebany obraz Picasso.

-Podoba mi się twoja postawa.
Rzucił siwowłosy w garniturze i podszedł o krok.
-I sposób w jaki wymierzasz ciosy.
Na jego twarzy malowała się satysfakcja i zadziwienie.

Naprawdę dobrze to wyglądało? Nie spodziewałam się że uderzanie o worek może się komuś spodobać i usatysfakcjonować go. Kącik moich ust powędrował delikatnie do góry czując jak robi mi się miło przez to że ktoś mnie docenił.

-Dziękuje?
Bardziej spytałam niż stwierdziłam. Nie byłam pewna jakim tonem zwracać się do Lorenzo, wyglądał na kogoś ważnego i takiego który ceni swój honor. Był też starszy więc należał mu się szacunek. Lorenzo uśmiechnął się do mnie a potem się odwrócił.

-Nathanielu, przyprowadziłeś do nas prawdziwą wojowniczkę.
Zwrócił się tym razem do bruneta, którego wzrok cały czas spoczywał na mnie. Jeszcze nigdy, nikt nie patrzył na mnie tak przeszywająco. Chłopak z trudem ale odwrócił odemnie wzrok i spojrzał na Lorenzo.

-Tak, zauważyłem. Jednak nie sądzę aby powinno cię to ciekawić.
Jego ton stał się ciut surowy a wzrok wymowny. Toczyli walkę między spojrzeniami aż w końcu Lorenzo westchnął przecierając twarz.

-Jednak, fajnie byłoby mieć ją po swojej stronie nie uważasz?
Urwał spoglądając na mnie a później dodał:

-Dziewczyna ma coś w sobie i myślę że trochę pracy i byłaby dobrą zawodniczką.
W jego oczach zobaczyłam błysk, natomiast Nathaniel odetchnął ciężko.

-To nie miejsce dla niej. Wiesz kim jest.

Wiesz kim jest
Te słowa zachuczały w mojej głowie aż za bardzo. Kim niby jestem? Jestem córką Thomasa i Gabrielli Vasquez to prawda, ale to nic nie znaczy.

Nathaniel podszedł do mnie i złapał mnie za ramię. Pociągnął mnie w strone wyjścia ale ktoś tak jakby złapał mnie za dłoń.

Odwóciłam się i był to Michael. Włożył mi coś w dłoń dlatego ścisnęłam ją mocno czując że to jakaś kartka papieru.
Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.

Wyszliśmy na dwór i wtedy brunet mnie puścił. Zaczerpnęłam świeżego powietrza czując ulgę w płucach.
Weszliśmy do auta i wtedy Nathaniel odetchnął.

-Nikomu ani słowa że tu byliśmy, nawet tej swojej Samanthcie.
Szybko ruszył powodując że musiałam złapał się drzwi auta.

Wyglądał na wyluzowanego ale w oczach widziałam wściekłość wymieszaną z innymi emocjami. Dzisiajszy dzień był..dziwny. Ale czuję jakby w moim ciele ożyła jeszcze jedna komórka.
Czułam dziwną satysfakcję. Otworzyłam dłoń do której Michael mi coś wsadził, i okazało się że to kartka z numerem telefonu. Pod spodem coś pisało ale nie chciałam rozwijać kartki, by Nathaniel nie zauważył.
Uśmiechnęłam się lekko odwracając do szyby. Dzisiajszy dzień był też ciekawy.

Uczucie które czułam podczas uderzania w worek było dziwne i inne niż reszta dotychczas.

Piętnaście minut później byliśmy już pod domem. Westchnęłam i odpięłam pas, wysiadłam a za mną Nathaniel. Razem weszliśmy do domu i poszliśmy do góry.

Weszłam do swojego pokoju szybko zamykając drzwi. Weszłam do łazienki i zaczęłam szukać apteczki.

Nie znalazłam jej więc warknęłam i uderzyłam pięścią szafkę zostawiając na niej ślad krwi. Jebać tą krew.

I jakby ktoś czytał mi w myślach, w drzwiach łazienki pojawił się Nathaniel w apteczą a ręku.

______________________________________

Witam witam. Słuchajcie naprawdę bardzo ale to bardzo wam dziękuję za tyle wyświetleń i polubien. Dzisiaj na wigilii klasowej jak to zobaczylam to aż miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia. Dziękuję i życzę miłego czytania oraz wesołych świąt 🫶

zakazany związek||Część.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz