2. Strata i praca.

358 19 0
                                    

Kaylee

Otworzyłam swoje zmęczone oczy i ziewnęłam przykładając dłoń do ust. Miałam w głowie tylko jedno — znowu nowy pieprzony dzień. Chcę już wieczór, aby móc iść spać.
To była moja codzienna prośba z rana.
Wstałam z łóżka i prawie stanęłam na Rottweilera, który spał skulony na podłodze. Pokręciłam głową, robiąc większy krok, aby przejść nad nim.
Ukucnęłam przy nim i pogłaskałam jego grzbiet.

— Widzę, że dobrze ci się śpi, Frankie. — mruknęłam, wstając.

Wyszłam z sypialni, wchodząc do kuchni. Włączyłam czajnik i wyciągnęłam biały kubek w serduszka, który kupiłam jeszcze za czasów mieszkania w domu dziecka.
Wsypałam do naczynia dwie łyżeczki kawy i odczekałam do momentu brzdęku zagotowanej wody. Zalałam kawę wrzątkiem. Usiadłam na krześle przy plastikowym okrągłym stole, zerkając na tykający zegar na ścianie. Wczoraj dostałam odzew mężczyzny, który szuka opiekunki dla dziecka. Byłam przeszczęśliwa, gdy zaproponował mi spotkanie. Potrzebowałam więcej pieniędzy, a w pracy w kawiarni nie zarabiałam wystarczająco, abym mogła spłacić dług i przy okazji płacić czynsz za mieszkanie, więc postanowiłam znaleźć drugą robotę. Opieka na dzieckiem byłaby dla mnie nawet odpoczynkiem, kochałam dzieci, więc to nie był problem. Musiałam coś wymyśleć, jak najprędzej, bo mogłam wpaść w poważne tarapaty.
Jakbym już w nich nie była. — pomyślałam sobie.
Po porannej kawie i szybkim prysznicu, ubrałam się w białą koszulkę z dekoltem w serek i czarne dżinsy, a na ramiona zarzuciłam dżinsową kurtkę. Swoje blond włosy spięłam klipsem w kolorze beżu, a niebieskie oczy podkreśliłam, dzięki wydłużeniu rzęs maskarą. Nalałam Frankowi wody do miski i wsypałam karmę, odnotowując sobie w głowie, że muszę mu kupić mokrą, bo się skończyła.
Ubrałam białe Conversy i zabrałam kluczyki z komody, zamykając drzwi do mieszkania.

— Dzień dobry, Pani Hamilton. — odezwałam się, gdy zobaczyłam starszą panią z mieszkania naprzeciwko mnie, która wyszła z niego w tym samym czasie co ja ze swojego, trzymając w dłoni niebieski worek na śmieci.
Uśmiechnęłam się do niej, chowając kluczyki do swojego małego czarnego plecaka.

— Dzień dobry, kochaniutka. — odpowiedziała mi.

Zbliżyłam się i wyciągnęłam dłoń.

— Pomogę. — zaoferowałam się.

— Nie. Nie nie trzeba, kochanie.

— Nalegam.

Kobieta westchnęła i oddała mi do rąk worek.

— Dziękuję, skarbie. — powiedziała. — Niech Bóg ma cię w opiece.

Skinęłam głową i odeszłam od sąsiadki, wychodząc z budynku. Zachłysnęłam się świeżym powietrzem i wyrzuciłam śmieci do kontenera, a potem skierowałam się na przystanek autobusowy.
Grace Hamilton jest bardzo serdeczną, kochaną starszą panią z tego co wiem, ma na karku już niedługo osiemdziesiątke, a trzyma się jak niejedna nastolatka, nawet ja czasami mam wrażenie, że jestem jedną nogą w grobie z swoim zdrowiem fizycznym, a ona... Żyje z dnia na dzień i poprostu coraz to bardziej promienieje. Traktuje ją, jak babcie, której nigdy nie miałam. Gdy tu zamieszkałam, to ona pierwsza przyszła się zapoznać ze mną i przyniosła, wtedy przepyszny sernik z truskawkową galaretką.
Boże! Jakie to było obłędne.
Czasami wpada na herbatkę, przy czym oczywiście rozmawiamy o różnych sprawach, albo opowiada mi stare czasy za jej młodu. Uwielbiam tego słuchać bo przynajmniej widzę, jaka jest różnica w relacjach ludzkich, kiedyś a teraz. Wcześniej było inaczej. Ludzie bardziej pielęgnowali przyjaźń i bardziej o siebie dbali.
Kobieta mówiła mi o miłości jej i jej męża.
Mogłabym rzec, że byli ucieleśnieniem miłości.
Jej mąż zmarł trzy lata temu na udar, ale mężczyzna jakby przeczuwał, że jego czas się kończy i zostawił dla niej listy, a w każdym napisał dlaczego, tak bardzo ją kochał.
Przeczytałam jedną z nich i nie powiem, poruszył mnie.
Co ja mówię?
Ja się, wtedy poryczałam jak dziecko.

Old Promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz