21. Fajnie być dzieckiem.

191 6 0
                                    

Kayden

— Ostatnio był widziany w szpitalu, gdzie zmarł ten nastolatek po przedawkowaniu heroiny.

Siedziałem na fotelu, wpatrzony w pustą ścianę. Moja kawa, którą kupiłem na wynos zrobiła się lodowata, a ja nie mogłem skupić się na żadnej konkretnej myśli. Sprawa Rodrigueza stała w martwym punkcie, a ja ciągle myślałem o Kaylee, która ostatnio jest cieniem człowieka. Po ataku zaczęła być bardziej wystraszona. Bardziej uważna na to, co się wokół niej dzieje. W dodatku martwię się również o Josie, która nie chcę wyznać, co jej się przyśniło tamtego dnia, gdy wołała przez sen mamę.

Byłem szczęśliwy, że jestem w związku z Kaylee, ale mam wrażenie, że nie mówi mi wszystkiego, a przecież w związku potrzebna jest szczerość. Boje się, że mi nie ufa.

— Kayden? Ty mnie w ogóle słuchasz?

Spojrzałem na kobietę, siedzącej przy swoim biurku z otwartym laptopem po drugiej stronie gabinetu. Zamrugałem i przetarłem zmęczoną twarz dłonią.

— Przepraszam. Powtórzysz?

— Ogólnie, jeśli masz lenia w dupie, to idź do domu i mnie nie wkurwiaj. Sama ogarnę sprawę Rozdrigueza. — syknęła, a ja, już wiedziałem, że mam przesrane.

Założyła ręce na piersi, unosząc brew. Patrzyła na mnie wyczekująco. Czekała na mój następny krok. Wiedziałem, że jestem teraz strasznym dupkiem, zostawiając ją z tą sprawą całkowicie samą. Nie powinienem. Jesteśmy partnerami. Powinniśmy razem pracować. Wspólnie rozwiązywać sprawę. Tymczasem dziś jestem z głową w chmurach i pozwalam, aby Skye sama ogarniała całą robotę.
Wkurzałem się na Caleba, a teraz sam robię, to co on, gdy był moim partnerem.

— Przepraszam. — odparłem, wstając i podchodząc do niej. Przyciągnąłem krzesło po drugiej stronie jej biurka. Odparłem łokcie o blat, splatając ze sobą palce. — Martwię się o córkę i Kaylee.

Jej rysy złagodniały, a ramiona opadły.

— Co się dzieje? — zapytała.

Opowiedziałem jej wszystko o tym, co ostatnio się wydarzyło. Od samego początku. Skye Heizer zawsze była zaufaną osobą. Znałem ją jeszcze, gdy Charlotte żyła. Była naszą wspólną przyjaciółką. Moją. Nie taką, jak Anderson, ale nadal bliską. Przez nasz fach, i tak musieliśmy sobie zaufać. Każda wspólna akcja potoczyłaby się katastrofą, gdyby nie było między partnerami zaufania.

Tak, jak wtedy.

Pamiętam ten dzień do dziś. Uczucie z nim związane, gdy wykrwawiałem się w magazynie. Mieliśmy zgarnąć jednego człowieka, aby go przesłuchać, ale nie spodziewaliśmy się, że ten człowiek jest szefem gangu i ma wokół ludzi. Zaczęła się strzelanina. Postanowiłem się wycofać, bo było nas tylko dwóch, a ich, aż dziesięciu. Nie mieliśmy szans. Tamtego dnia Skye była chora, a do roboty przydzielili mi Justina Dorfmana. Starszego ode mnie o szesnaście lat. Nie ufał mi. Uważał mnie za gówniarza i nie chciał słuchać moich poleceń, choć sprawa była moja. Wychylił się do sojuszników człowieka, którego mieliśmy zamiar przesłuchać, i wtedy zaczęła się prawdziwa jatka. Zastrzeliliby go, gdybym nie odciągnął go na bok. Niestety kula trafiła we mnie, wyrywając  mi w pewnym sensie nerkę. Do dziś mam bliznę na plecach i brzuchu, choć na brzuchu nie jest, aż tak widoczna, jak na plecach. W szpitalu mnie zoperowali i wycięli mi " pozostałości nerki". Całe szczęście można żyć z jedną. Jednak, gdy tak leżałem w odgłosach strzałów nie mogłem przestać myśleć o Josie. O tym, co by ją spotkało, gdybym stamtąd nie wrócił żywy. Czy musiałaby przeżywać, to co ja?
Dorfman naturalnie stracił pracę, ale ludzi tamtego człowieka oraz jego samego, już nigdy nie złapaliśmy. Nie wiem, co się z nimi stało. Możliwe, że wyjechali do innego kraju, lub zaszyli się, gdzieś tu nadal robiąc po cichu szemrane interesy.

Old Promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz