6. Śmierć jest częścią życia.

337 10 0
                                    

Kaylee

Nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś obudzę się z uśmiechem na twarzy. Zazwyczaj budziłam się westchnieniem udręki i zmęczenia. Wieczór spędzony z Josie i Kayden'em był wspaniały. Rodzinny. Marzycielski. Tak. Nazwałam ten wieczór marzycielskim, choć nie wierzę w marzenia, ale gdy patrzyłam, jak Josie wtula swoją głowę w klatkę piersiową swojego ojca, nie mogłam powstrzymać się przed jedną myślą. Marzeniem. Obrazem mnie samej, jako matka. Nie sądzę, abym była dobra w tej ważnej roli w życiu. Nie mogę jednak skłamać, że o tym nie pomyślałam, bo pomyślałam.
Obudziło mnie skrzypnięcie drzwi. Zamrugałam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy pięściami, próbując jakoś wyostrzyć wzrok. Przekręciłam głowę w bok i spojrzałam w dół. Kayden leżał obok mnie. Odwrócony był w moją stronę. Miał lekko otwarte usta, a jego włosy spadały mu na czoło. Był przykryty kocem do bioder. Wczoraj pewnie zasnęliśmy z Josie pod kołdrą, a on  nie chcąc, już nas budzić, przykrył się kocem. Miałam teraz świetny widok na tatuaż z imieniem Josephine oraz jego umięśnioną klatkę piersiową oraz tatuaż na ramieniu. Złapałam się na tym, że patrzyłam na niego przez naprawdę długą chwilę, oceniając jego ciało.
Odwróciłam w końcu wzrok i spojrzałam na środek łóżka. Nie było Josie. Nie zdążyłam spanikować, ponieważ mała Spryciula weszła do pokoju zaraz po tym, gdy zorientowałam się, że jej nie ma.

— Śniadanko! — krzyknęła, gdy otworzyła drzwi na oścież. 

Kayden natychmiast się podniósł wystraszony. Zaśmiałam się na jego zryw. Stanford posłał mi wściekłe spojrzenie, na co uniosłam ręce w geście obronnym, ale jego spojrzenie złagodniało, gdy spojrzał na córkę, która trzymała w rękach tace z trzema miskami płatków czekoladowych z mlekiem.
Szła w naszym kierunku, a ręce jej tak drżały, że myślałam, że zaraz tą tacę upuści, ale jednak udało jej się dotrzeć na materac bez żadnego zrobienia bałaganu.
Uśmiechała się do nas z całą szerokością zębów. Jeden uśmiech małej dziewczynki, a  ile daje, aby dzień stał się lepszy i pełen barw.

— Zrobiłam wam płateczki z mleczkiem. — poinformowała nas, usadawiając się pomiędzy nami.

Wzięła do ręki swoją miskę i zaczęła powoli jeść, jednak jeszcze przed tym spojrzała na tatę.

— Nie jesteś zły, że jemy w łóżku? — zapytała go, mrugając. — Wiem, że nie wolno jeść w łóżku, ale pomyślałam, że zrobimy dziś wyjątek.

Kayden przejechał dłonią włosy i uśmiechnął się do niej czule.

— Nie. Nie jestem zły. Bardzo miłe z twojej strony skarbie, że zrobiłaś nam śniadanie.— odparł.

— Tak, to bardzo kochane, że pomyślałaś o nas. — wtrąciłam się, głaszcząc jej włosy.

Odkręciła się w moją stronę i natychmiast objęła mnie w pasie.

— Lubię cię, Kaylee.

Moje serce zabiło mocniej.

— Ja ciebie też, bardzo lubię. — szepnęłam, przymykając powieki. Położyłam brodę na jej czubek głowy.

Kątem oka zauważyłam, że Kayden patrzy na nas, nie odgadnionym dla mnie wzrokiem. Odsunęłam się od Josie i pomasowałam jej ramię, spoglądając w jej oczy.
Po zjedzeniu śniadania w wspólnym gronie i po posłaniu łóżka, Josie pobiegła do siebie, a Kayden wyszedł do łazienki, natomiast ja, zostałam w pokoju. Usiadłam na miękkim materacu, wzdychając i kurczowo trzymając w dłoni wczorajsze ciuchy.
Nie wiedziałam, co myśleć. Za dużo ostatnio się stało, aż za na to, aby moja głowa mogła to pomieścić. Nie wiedziałam co robić, ani teraz ani, gdy wyjdę z mieszkania bruneta.
Byłam pogrążona w myślach, aż do tego stopnia, że nie zarejestrowałam momentu, gdy mężczyzna wszedł do pomieszczenia i kucnął przede mną.

Old Promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz