17. Dziecięce marzenia.

197 8 1
                                    

Kaylee

—Park trampolin?

Spojrzałam na Kaydena, który trzymał na rękach Josie. Staliśmy przed dużym budynkiem, a dziewczynce, aż zaczęły się świecić oczy, gdy zobaczyła napis nad drzwiami.

— Tak! — krzyknęła podekscytowana, wiercąc się tak, że mężczyzna musiał ją odłożyć na ziemię. Jednak nie pozwolił jej pójść samej bo złapał za jej małą rączkę.

— Zobaczysz będzie fajnie. Josephine uwielbia tu przyjeżdżać. — obiecał, prowadząc nas do wejścia.

— W to, nie wątpię. — zaśmiałam się, pokazując brodą na Jose, która aż kipiała szczęściem.

Weszliśmy do środka, po czym poszliśmy do szatni, zdjąć buty po chwili ponownie byliśmy w recepcji, a Stanford od razu ruszył w stronę lady, przy której stała młoda kobieta ubrana w granatową koszulkę z wydrukiem nazwy tego miejsca i czarne skórzane spodnie. Bordowe włosy miała spięte w kitkę, a gdy jej oczom ukazał się Kayden uśmiechnęła się do niego całą szerokością swoich równych, białych zębów.

Dobra. Muszę się przyznać. Poczułam ukłucie zazdrości, gdy tak go przeszywała wzrokiem. Ja naprawdę wiem, że to jej miejsce pracy i musi pokazać życzliwość i te sprawy, ale no błagam. Poprosił o trzy bilety i jestem na sto procent pewna, że dziewczyna specjalnie dotknęła palcami jego skóry, gdy mu je podawała. Niech mnie to. Zaraz wydrapię jej oczy, jeśli nie przestanie się na niego lampić. Kayden podziękował, skinając głową i ruszył z Josie w stronę metalowych drzwi. Ruszyłam za nimi, jednak przystanęłam, widząc, że kobietka za lady patrzy się wprost na tyłek Stanforda. Nie wymyśliłam sobie tego, naprawdę. (Chyba.)

— Mózg ci się wyłączył? — zapytałam.

Pracownica spojrzała na mnie z konsternacją.

— Tak, mówię do ciebie. — przyznałam, wskazując na nią palcem. — Ogólnie to, ja tylko mówię bo takie objawy, jak patrzenie się w punkt jest oznaką bardzo, ale to bardzo poważnej wady wzroku. — nie przerywałam nawet, gdy brunet stanął obok mnie.

— Kaylee. — upomniał mnie, patrząc na mnie spod zmarszconych brwi.

— A widzę, że masz poważną wadę, jeśli nie widzisz, że chłopak, na którego śliniłaś się jeszcze chwilę temu na widok jego pośladków w szarych dresach, przyszedł tutaj z inną kobietą.

Kobiecie opadła szczęka, którą potem zacisnęła w wąską linię.

— Radzę to zbadać. — odparłam, przyduszając ręce na klatce piersiowej.

Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę drzwi. Kayden wyrównał ze mną kroku i spojrzał na bok mojej twarzy. Wyskoczył przede mną, idąc tyłem. Splótł dłonie za plecami i uśmiechał się do mnie chytrze.
Przewróciłam oczami.

— Jesteś zazdrosna. — zauważył.

— Nie. — burknęłam.

— Tak.

— Nie.

— Tak.

Uniosłam oczy do sufitu i westchnęłam.

— Ja tylko dbam o twoją sferę cielesności.

— Sfera cielesności? — zaśmiał się. — Co to jest?

— Domyśl się. — sarknęłam.

Kayden pchnął drzwi, a przed moimi oczami ukazało się kolorowe pomieszczenie z przeróżnymi atrakcjami. Widziałam, że na samym końcu sali Josie bawiła się na zjeżdżalni. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten uroczy widok, po czym krzyknęłam z zaskoczenia, gdy poczułam, jak ktoś przerzuca mnie przez bark, jak worek ziemniaków. Centralnie miałam jego tyłek przed twarzą. Szarpnęłam się.

Old Promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz