Kaylee
— Wprowadź się.
Zastygłam z widelcem w ręku. Odłożyłam go na talerz napełnionego jajecznicą. Nie wiedziałam, co myśleć. Czy on właśnie zaproponował mi, abym z nimi zamieszkała?
Odchrząknęłam.
— Co? — wykrzusiłam, prawie dławiąc się własną śliną.
Mężczyzna upił łyk kawy, po czym złapał mnie za dłoń, która leżała na blacie wyspy.
— I tak, większość czasu przybywasz u mnie. Byłoby łatwiej.
— To nie za szybko? — zapytałam, przegryzając wargę.
Nasz związek przez ostatnie tygodnie rozkwitł. Często zostawałam u niego na noc, a potem nie wracałam do swojego mieszkania bo nie było sensu. Zachowywaliśmy się, już praktycznie jak małżeństwo z wieloletnim stażem, ale w taki sposób, jakbyś byli jeszcze też głupimi nastolatkami, którzy zakochali się w sobie bez opamietania. Wychodziliśmy na kolację i randki. Spełnialiśmy obietnice z dzieciństwa oraz spędzaliśmy czas z Josie.
— Dla mnie nie. — odparł. — A dla ciebie?
— Nie wiem. — mruknęłam, wzdychając. Podniosłam wyżej brodę, spoglądając w czekoladowe oczy Kaydena. — A Josie? Czy ona nie będzie miała nic przeciwko?
Spojrzenie bruneta złagodniało w taki sposób, że żołądek podszedł mi do gardła.
— Ona cię uwielbia, Kaylee. — ścisnął moją dłoń. — Ale, jeśli chcesz zaczekać, to dobrze. Rozumiem.
Josephine nie pokazywała żadnych oznak, aby moja relacja z jej tatą była dla niej czymś ciężkim. Jednak trzeba też patrzeć na to, że dziewczynka ma dopiero pięć lat i nie rozumie większości rzeczy. Choć czasami dzieci rozumieją więcej niż nie jeden dorosły. Nie miałam zamiaru zastąpić jej miejsca w sercu dla matki. Wystarczyłoby, abym została dla niej osobą, do której przyjdzie, gdy będzie miała problem. Teraz i później, gdy będzie nastolatką i dojrzałą kobietą.
— Tato, tato!
Zobaczyłam dziewczynkę ubraną w fioletową bluzeczkę z jednorożcem na piersi i w szare leginsy, która rzuciła się na szyję Stanforda z wielkim uśmiechem na twarzy.
— Tak, skarbie?
— Ten list leżał koło drzwi. — wyciągnęła do niego różową kopertę. — Ma ładny kolorek.
Przestałam oddychać.
— Wychodziłaś sama z mieszkania? — zapytał ją z dezaprobatą.
Pokręciła głową. Mężczyzna odetchnął z ulgą, po czym wyciągnął list z dłoni córki.
— Leżał przy drzwiach? — dopytywał.
Skinęła głową.
Ktoś wsunął go przez szparę w drzwiach. Czy, to był....? Nie. Nie możliwe. On nie wie, gdzie mieszka Kayden. Nie zna go. Nie może go znać. Nie odzywał się od ostatniego razu. To nie długo się skończy. Nie długo uzbieram sumę i oddam mu wszystko. Myślałam, że odpuścił. Ale to Arnold Navarro. On nigdy nie odpuszcza. Byłam głupia, sądząc, że znudziło mu się uprzykrzanie mi życia i straszenie mnie.
Arnold Navarro był potworem, którego w dziwny sposób kochałam.
Moje oczy prawie wybuchły z orbit, a serce ponownie zaczęło bić w szaleńczym rytmie, gdy zobaczyłam, jak Kayden zaczął otwierać palcami kopertę. Muszę coś zrobić. On nie może tego przeczytać, jeśli list przeznaczony jest dla mnie. A może ubzdurałam sobie, że wszystko jest związane z sprawą z przeszłości?
CZYTASZ
Old Promise
RomanceByli dziećmi, gdy się poznali. Mieli wspólną historię. Byli tacy sami. Obydwoje przeżyli coś, czego żadne dziecko nie powinno przeżyć. Ich życia się rozdzieliły, ale mają szansę na to, że ich drogi się zejdą, jeśli tylko sobie na to pozwolą. Oto his...