20. Różowa koperta.

189 8 0
                                    

Kaylee

— Wprowadź się.

Zastygłam z widelcem w ręku. Odłożyłam go na talerz napełnionego jajecznicą. Nie wiedziałam, co myśleć. Czy on właśnie zaproponował mi, abym z nimi zamieszkała?

Odchrząknęłam.

— Co? — wykrzusiłam, prawie dławiąc się własną śliną.

Mężczyzna upił łyk kawy, po czym złapał mnie za dłoń, która leżała na blacie wyspy.

— I tak, większość czasu przybywasz u mnie. Byłoby łatwiej.

— To nie za szybko? — zapytałam, przegryzając wargę.

Nasz związek przez ostatnie tygodnie rozkwitł. Często zostawałam u niego na noc, a potem nie wracałam do swojego mieszkania bo nie było sensu. Zachowywaliśmy się, już praktycznie jak małżeństwo z wieloletnim stażem, ale w taki sposób, jakbyś byli jeszcze też głupimi nastolatkami, którzy zakochali się w sobie bez opamietania. Wychodziliśmy na kolację i randki. Spełnialiśmy obietnice z dzieciństwa oraz spędzaliśmy czas z Josie.

— Dla mnie nie. — odparł. — A dla ciebie?

— Nie wiem. — mruknęłam, wzdychając. Podniosłam wyżej brodę, spoglądając w czekoladowe oczy Kaydena. — A Josie? Czy ona nie będzie miała nic przeciwko?

Spojrzenie bruneta złagodniało w taki sposób, że żołądek podszedł mi do gardła.

— Ona cię uwielbia, Kaylee. — ścisnął moją dłoń. — Ale, jeśli chcesz zaczekać, to dobrze. Rozumiem.

Josephine nie pokazywała żadnych oznak, aby moja relacja z jej tatą była dla niej czymś ciężkim. Jednak trzeba też patrzeć na to, że dziewczynka ma dopiero pięć lat i nie rozumie większości rzeczy. Choć czasami dzieci rozumieją więcej niż nie jeden dorosły. Nie miałam zamiaru zastąpić  jej miejsca w sercu dla matki. Wystarczyłoby, abym została dla niej osobą, do której przyjdzie, gdy będzie miała problem. Teraz i później, gdy będzie nastolatką i dojrzałą kobietą.

— Tato, tato!

Zobaczyłam dziewczynkę ubraną w fioletową bluzeczkę z jednorożcem na piersi i w szare leginsy, która rzuciła się na szyję Stanforda z wielkim uśmiechem na twarzy.

— Tak, skarbie?

— Ten list leżał koło drzwi. — wyciągnęła do niego różową kopertę. — Ma ładny kolorek.

Przestałam oddychać.

— Wychodziłaś sama z mieszkania? — zapytał ją z dezaprobatą.

Pokręciła głową. Mężczyzna odetchnął z ulgą, po czym wyciągnął list z dłoni córki.

— Leżał przy drzwiach? — dopytywał.

Skinęła głową.

Ktoś wsunął go przez szparę w drzwiach. Czy, to był....? Nie. Nie możliwe. On nie wie, gdzie mieszka Kayden. Nie zna go. Nie może go znać. Nie odzywał się od ostatniego razu. To nie długo się skończy. Nie długo uzbieram sumę i oddam mu wszystko. Myślałam, że odpuścił. Ale to Arnold Navarro. On nigdy nie odpuszcza. Byłam głupia, sądząc, że znudziło mu się uprzykrzanie mi życia i straszenie mnie.
Arnold Navarro był potworem, którego w dziwny sposób kochałam.
Moje oczy prawie wybuchły z orbit, a serce ponownie zaczęło bić w szaleńczym rytmie, gdy zobaczyłam, jak Kayden zaczął otwierać palcami kopertę. Muszę coś zrobić. On nie może tego przeczytać, jeśli list przeznaczony jest dla mnie. A może ubzdurałam sobie, że wszystko jest związane z sprawą z przeszłości?

Old Promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz