23. Troska.

180 6 0
                                    

Kaylee

— Hej.

Spuściłam wzrok na trzymający przeze mnie znicz, po czym ukucnęłam obok mokrego kamienia, kładąc go na płytę. Przerażające było to, że przedmiot, który przyniosłam był jedyną rzeczą stojącą na jej grobie. Oprócz wyblakłych i zniszczonym sztucznych kwiatków z kilku lat.

Wiatr rozwiewał mi włosy, a krople deszczu przemakały materiał mojego brązowego płaszcza. Z nosa mi kapało, tak samo jak z rzęs, ale nie z powodu płaczu. Już nie. Pogodziłam się tym. Choć ból straty nigdy nie minie, czuje, że pozbierałam się, choć trochę. Jeśli można to, tak nazwać.
Nadal za nią tęsknię, jednak dostałam szansę i nie mogę jej zmarnować. Los powiedział mi " Wstawaj! To jeszcze nie twój czas."

Może jestem egoistką i złą osobą, bo po jej śmierci zostawiłam ją. Uznałam, że jej nie było w moim życiu. Wtedy nie był odpowiedni czas, aby ubolewać nad śmiercią przyjaciółki, która wciągnęła mnie do otchłani ciemności. Pokazała mi, jak być najgorszą wersją siebie. Przez długi czas miałam do niej żal. Ale, już nie. Sama przecież podjęłam decyzję, która zaważyła na wszystkim w moim życiu.

— Długo mnie tu nie było. — szepnęłam, przejeżdżając palcami po marmurze. — Przepraszam.

Podniosłam głowę, zamykając powieki, i  biorąc głęboko powietrze do płuc. Rześki deszcz, który oblał moją twarz, ocucił mnie z chwilowego letargu myśli.

— Szczerze...— przegryzłam wargę, oraz zaciskając powieki, gdy ponownie spojrzałam na napis z jej imieniem. — Nie wiem, po co tu przyszłam. Właściwe i tak nic nie możesz zrobić. Nie wiem.... Cholera! Nie wiem. Mam taki bałagan w głowie.

Spojrzałam na tablicę, mając złudną nadzieję, że dostanę od niej odpowiedź.
Ale ona nie żyje, więc nie odpowie. Prawda?

— Wiem, że gdybyś wiedziała, że wszystko w takim kierunku się potoczy, nie wciągnęłabyś mnie w to. Jednak może nadal trzymam urazę, a może nie? Sama, już nie wiem. — zacisnęłam pięść, uderzając nią lekko o płytę. — Czy mam prawo mieć nadal do ciebie pretensje za coś, co sama postanowiłam zrobić?

Mój głos się załamał przy ostatnim słowach.
Wbiłam wzrok w napis, który stał się rozmazaną papką. Jednak doskonale wiedziałam, co jest tam napisane.

     Delilah Torres.

Delilah. Delilah. Delilah.

Imię dźwięczało mi w uszach, jak cholerny dzwon kościelny. Bolała mnie głowa, gdy próbowałam ogarnąć swój nędzny stan.

— Delilah. — zapłakałam. — On nie odpuści, prawda? Znalazł mnie, więc nie odpuści... Przez tyle lat nie wiedział, gdzie jestem. Myślałam, że oddam mu dług w taki sposób, aby nie wiedział, gdzie jestem. Ale on mnie znalazł, a ja nie wiem, co robić?

Ból rozniósł się po mojej klatce piersiowej, gdy próbowałam złapać dech.

— On lubi mój ból. Zawsze tak było. A ja ślepo wierzyłam, że jestem kimś ważnym, w ten sposób. To porąbane. Wiem. Ale cieszyłam się, gdy się uśmiechał i mówił do mnie czułe słówka. Ale widzę, że słowa jego nie były czułe. Były przypełnione nienawiścią i chęcią zniszczenia mnie.

" Śśś.... Mała, zaraz poczujesz się lepiej. "

Zacisnęłam powieki, słysząc w głowie ten głos. Ten cholerny męski głos, który był, wtedy dla mnie ostoją, a teraz jest moją traumą i torturą.

" Co tym razem weźmiemy? "

— Przestań. — wyszeptałam, kręcąc głową na boki. — Cicho, bądź.

Old Promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz