46.

118 19 33
                                    

Miesiąc później.

Nie mogła spać. Teoretycznie powinna wypocząć, bo ciało domagało się relaksu, ale przez wiele godzin przewracała się z boku na bok. Wstała w środku nocy i zrobiła sobie ciepłej herbaty, słuchała muzyki, liczyła przysłowiowe barany. Nic nie pomogło.

Dlatego to ona przywitała dziś poranek, a nie on ją. Patrzyła w zamyśleniu, jak za oknem ciemny granat stopniowo jaśnieje, jak na horyzoncie pojawiają się jasnoniebieskie i różowo - złote pasma, jak ptaki zaczynają świergotać, pełne nadziei że nadchodzący dzień będzie dobry i spokojny.

Dla niej nie będzie spokojny, tylko pełen stresów. Tak, jak prawie każdy od kilku tygodni. Ale dziś będzie wyjątkowo trudny. Nastąpi kulminacja wszystkiego, co się dotąd wydarzyło.
Korzystając z faktu, że jest sama, bo Michaś nocował dziś u babci na dole, zrobiła sobie długą, pachnącą kąpiel. Miała nadzieję, że unoszące się nad wanną aromaty szałwi, pomarańczy, mięty i cytryny zrelaksują ją i natchną spokojem.

Dziś musiała dopilnować kilku ważnych rzeczy, których listę spisała pracowicie w kalendarzu. Nauczyła się ich na pamięć, ale i tak zaglądała co chwilę do wykazu, upewniając się, że wszystko pozostaje pod kontrolą.

Sama nie dałaby rady ze wszystkim. Dobrze, że miała bliskich, na których mogła liczyć.
"Wioskę do pomocy" - uśmiechnęła się. Jej osobista wioska składała się z czterech osób.

Kąpiel zrelaksowała ją odrobinę. Zmusiła się do zjedzenia śniadania, wiedząc, że nie szybko będzie miała drugą taką okazję.

"Może to był błąd, że Michaś spał u babci?" - pomyślała. Gdyby tej nocy nie spędziła sama, tylko z kimś bliskim, nawet takim małym, mogłaby się do niego przytulić i uspokoić i może teraz nie byłaby kłębkiem nerwów.

Mama, zabierając dziecko na dół, chciała jej zrobić przysługę. I Ola to doceniła, naprawdę. Dziś przez całe przedpołudnie też nie będzie w stanie zająć się dzieckiem, więc pomoc mamy była i będzie nieoceniona.

"A od jutra to już w ogóle" - pomyślała, tyleż ze strachem co z nadzieją.

Przygotowała się do wyjścia i w tym momencie zadzwonił telefon:
- Gotowa do walki z dzisiejszym dniem? - usłyszała w słuchawce wesoły, podekscytowany głos.

- Tak, już schodzę. - odparła, czując, że nagle zachrypła.

"To na pewno z emocji." - pomyślała. Zbiegła po schodach z torbą, w której miała wszystkie niezbędne rzeczy. Jeszcze zapukała do drzwi rodziców i uściskała mamę:
- Dobrze, że zaopiekujesz się Michasiem. Bardzo ci, mamusiu, dziękuję. Za wszystko.

Przed domem już czekał na nią Adam. Uśmiechnął się i otworzył jej drzwiczki samochodu:
- Zapraszam! Powóz czeka, księżniczko!

Wsiadła, zapięła pasy, uśmiechnęła się blado:
- Możemy jechać.

***
Kilka godzin później przywiózł ją z powrotem. W międzyczasie wymógł na niej krótki przystanek w kawiarni. Zrobił to specjalnie, bo nie mógł już patrzeć, jak dziewczyna się zadręcza. Patrzył na nią, gdy w skupieniu trzymała w obu dłoniach kubek z gorącą kawą:

- Powinnaś być szczęśliwa. - zauważył. - Co się dzieje?

- Nie wiem. - ręce trzymające kubek zadrżały. - Masz rację, powinnam. W końcu sama tego chciałam....

- Chciałaś? - podchwycił łagodnie. - Już nie chcesz?

Popatrzył w te tyleż udręczone co jaśniejące nadzieją oczy i położył rękę na jej dłoni. Fakt, drżała wewnętrznie. Odgonił różne niestosowne myśli, które zaczęły się w nim budzić pod wpływem dotyku i pogłaskał ją czysto po przyjacielsku:

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz