26.

102 21 36
                                    

Na pierwsze zajęcia jechała z obawą pomieszaną z podekscytowaniem. "I chciałabym i boję się" - śmiała się w duchu sama z siebie. Czuła, że wreszcie robi to, czego dotąd jej brakowało. Z drugiej strony, przez te kilka lat po maturze odwykła od regularnej nauki i obawiała się, czy da sobie radę. Szczególnie, że zaoczny tryb studiów wymaga dużej pracy własnej, w wolnym czasie pomiędzy zjazdami.

Uczelnia mieściła się dwa kilometry od dworca: ot, akurat na dobry spacer. I taki odbyła "na dzień dobry", posiłkując się wskazaniami nawigacji w telefonie. Nie było trudno trafić; droga w dużej mierze prowadziła prosto i dopiero na końcu zakręcała pomiędzy już wcześniej postawione budynki.

Nadal biła się z myślami, czy pozostać na noc w Białymstoku, czy wrócić do domu. Dziś miała  zajęcia zaplanowane prawie do dwudziestej, jutro od samego rana. Dojazd do domu i z powrotem spowodowałby silne zmęczenie i zostawiłby jej mało czasu na odpoczynek. Miała z sobą torbę z podstawowymi rzeczami na jedną noc i wstępnie zarezerwowała pokój w hostelu uczelnianym, ale w dalszym ciągu zastanawiała się nad tym problemem.

Pożegnała rano Michasia, a mama obiecała zająć się chłopcem tak, aby nie tęsknił; ale czy ona da radę nie tęsknić? Nadal nie wiedziała.

Znalazła szkołę. Budynek był duży, jasny, przeszklony. Powstały niedawno, jak czytała w internecie. Podobał jej się. Było w nim sporo miejsca. Pierwsze, co zauważyła, wchodząc przez przeszkolone drzwi, to duży hol, zastawiony kompozycjami kwiatowymi i mnóstwem siedzisk, jedno i wieloosobowych, zajętych przez ludzi w jej wieku i starszych. Siedzieli w grupkach, parach i pojedyńczo. Rozmawiali, czytali książki, patrzyli w telefon....

Pomyślała, że to jej przyszli koledzy i koleżanki, również studenci. Zrobiło jej się raźniej, mimo iż - jak na razie - nikogo z nich nie znała. Odnalazła biuro obsługi studenta, żeby zapytać, czy wszystkie wymagane dokumenty już wpłynęły, kupiła sobie kawę w automacie na korytarzu, sprawdziła plan, znalazła właściwą salę i pomyślała, że jakoś to będzie.

***

Był wściekły. I smutny jednocześnie. I bardzo rozczarowany. Jeszcze niedawno miał wrażenie, że związek z Olą dopełnił jego życie. Znalazł w tym miasteczku zadowalającą pracę i warunki do zamieszkania. Przynajmniej na teraz, gdy był zmęczony gwarem wielkiego miasta. Do całości obrazu brakowało mu dobrej żony. Takiej, przy której mógłby robić karierę, oddawać się pracy i spełniać jako mąż. Z którą mógłby budować dalsze życie. I której oddawałby całe tkwiące w nim ciepło.

Wydawało mu się, że Ola spełnia wszystkie te warunki i że ich małżeństwo będzie udane. Im dłużej się z nią widywał, jeszcze na stopie przyjacielskiej, tym więcej o tym myślał.
Lubił ją, podziwiał za odwagę samotnego macierzyństwa, cenił filozofię życiową i podejmowane decyzje, nawet jeśli nie do końca się z nimi zgadzał. Rozumiał potknięcia z przeszłości...
"W końcu kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem" - plątało mu się w myślach.
Polubił nawet jej synka, bardzo fajnego dzieciaka, który z czasem zaczął go nazywać "tata".

Nie zniechęcało go te osiem lat różnicy pomiędzy nimi. Ola zawsze wydawała mu się sporo starsza, niż naprawdę była.

Chciał się nimi zaopiekować i sprawić, że będą się czuć bezpiecznie i dobrze. W niezbyt długiej przyszłości widział jeszcze w marzeniach jedno lub dwoje dzieci, tym razem jego własnych. Tak sobie wyobrażał idealną rodzinę: on pracuje, ona wychowuje dzieci (choć jeśli będzie chciała, może przecież pracować), wspólnie spędzają czas, rozmawiają, śmieją się, wspierają... tworzą coś dobrego i trwałego.

Nie wiedział, czy to, co czuje do Oli, można nazwać miłością. Jako lekarz miał problem z nazywaniem uczuć. Po pięcioletniej tresurze, poznaniu każdego mięśnia, kości, nerwu i naczynia w ciele człowieka trudno mu było zobaczyć w sercu coś więcej niż tylko życiodajną bryłę. Wiedza o biologicznym podłożu emocji i reakcjach organizmu na bodźce również nie sprzyjała rozważaniom o miłości, podnieceniu, romantycznych pragnieniach. Dla niego to wszystko było czysto fizyczną i biologiczną odpowiedzią na konkretne czynniki; na zasadzie "akcja - reakcja", jest potrzeba, należy ją zaspokoić. Ale właśnie z Olą najlepiej mu się te potrzeby zaspokajało.

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz