21.

92 20 48
                                    

Mateusz się odezwał kilka dni później, wieczorem. Przynajmniej u niej, bo u niego to było popołudnie.
Widac było, że właśnie wziął prysznic, bo kropelki wody jeszcze lśniły na jego włosach. Uśmiechał się:
- Witaj, Oluś! Co słychać?

Wpatrywała się w niego zachłannie, mając nadzieję, że dostrzeże w nim to samo pragnienie. Szukała oznak, że coś się zmieniło, że mu zależy, że tęskni. Ale mężczyzna, jeśli odczuwał tęsknotę, trzymał ją w ryzach.
- U mnie jak u mnie. - oświadczyła, wzruszając ramionami.
Co mogła mu powiedzieć o swoim życiu, nudnym jak flaki z olejem, w porównaniu z jego sytuacją?
- To raczej ty opowiadaj... - zażądała.

Był zadowolony. Staż wymagał od niego dużo zaangażowania i przekonania innych, że się nadaje. Że nikt nie zrobił błędu, zapraszając młodego lekarza z prowincjonalnego szpitala ze wschodniej Europy. I to w ostatniej chwili, w zastępstwie za kogoś innego.

Ale podobało mi się, choć na razie dużo pracował i mało spał.
- Chłonę wszystko, Oluś, bo z tą wiedzą przyjadę. I szpital będzie miał z tego stażu realne korzyści. Mają tu mnóstwo fajnych rozwiązań. I to nie chodzi o technikę, o maszyny.... choć to prawda, są dużo bardziej zaawansowani technologicznie niż my. Ale również o sposoby pracy, procedury i zasady, rozmowę z pacjentem, wywiad...

Rozgadał się. Słuchała go uważnie i z przyjemnością, nawet jeśli, jak zwykle, nie wszystko rozumiała. Zorientował się, bo w pewnym momencie uśmiechnął się i popatrzył na nią ciepło:

- Wybacz, Oluś, za dużo szczegółów. To cię pewnie niezbyt interesuje. Szczególnie, że tylko niewielką tego część będzie można przenieść do naszego szpitala. Ale opowiadaj, co u ciebie? Co u Michasia? Rodziny?

Wzruszyła ramionami. Czuła opór przed zwierzaniem się do kamerki w telefonie. Co innego, gdyby Mateusz był obok. Tak, żeby mogła się do niego przytulić. Wtedy łatwiej się rozmawia.

Zaczął zadawać konkretne pytania. Tu już nie mogła wykpić się wzruszeniem ramion. Wydawał się zainteresowany wszystkim i wszystkimi. Szczegółowo pytał o stan zdrowia Michasia, a później popatrzył na nią ciepło:

- Jak sobie radzisz z tym wszystkim? - w jego głosie zabrzmiało tak dużo współczucia, że mimowolnie łzy napłynęły jej do oczu.
Zaczęła opowiadać. O Michasiu, zamknięciu przedszkola, powrocie do pracy...
Słuchał uważnie. Skrzywił się, gdy wspomniała o planowanych zajęciach w ośrodku. Ale nic nie powiedział. I tak nie było go na miejscu, nie mógłby w niczym pomóc. A doradców z daleka Ola nie potrzebowała.

- Nie jesteś zły? - dopytywała.
- Dlaczego? Skoro tak zdecydowałaś, to znaczy, że było to najlepsze, co mogłaś zrobić. Jesteś wspaniałą, mądrą, dobrą matką. Chcesz dla Michasia dobrze. I umiesz to zapewnić.

Patrzyła badawczo, starając się odgadnąć jego prawdziwe myśli:
- Ale będzie blisko Adama. Ja też.... - rzuciła.
Zacisnął usta na moment:
- Byłaś z nim blisko przez ostatnie dwa miesiące. Przesiadywał prawie codziennie w bibliotece. Spotykaliście się w szpitalu. - wyliczał spokojnie.

"Uderzyłeś go" - chciała powiedzieć, ale w ostatnim momencie się powstrzymała. Wypominanie tego w niczym by nie pomogło. A z pewnością zaszkodziłoby, przypominając tamte dramatyczne chwile przed wyjazdem Mateusza.

Ale on chyba wiedział, jakim torem płyną jej myśli. Starał się, żeby w jego głosie nie było słychać niechęci:
- Oluś... Adam to jest problem dla nas. Przynajmniej teraz. - zaczął rzeczowo:
- Musisz zdecydować, w jakim stopniu go dopuścisz do siebie i Michasia i na jakiej płaszczyźnie ustawisz sobie relacje z nim. Tak jak ci powiedziałem przed wyjazdem: masz miesiąc, żeby to wszystko przemyśleć. Czego chcesz od życia, siebie, mnie i Adama. Masz prawo zmienić zdanie co do swojego życia, przyszłości, do nas... Ale oczekuję, że jeśli zdecydujesz, że mamy przed sobą wspólne życie, Adam już nie będzie dla ciebie problemem. A jeśli uznasz, że on....

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz