24.

90 21 33
                                    

Nie wstydziła się swoich poczynań. I nie żałowała. Przekonała samą siebie, że ma jeszcze czas na podjęcie decyzji. Tylko ten czas dramatycznie się skracał! Minęła już więcej niż połowa danego jej przez Mateusza miesiąca. On miał wrócić za półtora tygodnia. A ona była w kropce. Zawieszona pomiędzy Mateuszem a Adamem. 

Przy Adamie czuła się tak, jak kiedyś chciała: młodą, adorowaną dziewczyną, czerpiącą z życia. Trochę taką, jaką mogła by być, gdyby po maturze wyjechała na studia.

Adam niczego od niej nie żądał, do niczego nie przekonywał. Mieli swoje "tu i teraz", słodką bańkę tylko dla siebie dwojga, cieszących się wzajemnie swoim towarzystwem i czerpiących z tego radość i satysfakcję. Od tamtej pierwszej nocy i poranka, gdy otworzyła oczy i zobaczyła go obok siebie, czuła się dobrze: usatysfakcjonowana, dopieszczona, chciana taka, jaka jest.

Dopiero teraz, po doświadczeniu tego beztroskiego czegoś, co połączyło ją z Adamem, uświadomiła sobie, że Mateusz nie postąpił fair, oczekując, że ona za niego wyjdzie i zbuduje z nim takie całkiem dorosłe życie. Że już teraz. Nie w tym wieku! Gdyby miała z pięć - sześć lat więcej, to czemu nie? Mogłaby myśleć o małżeństwie, rodzinie, kredycie na mieszkanie. Kolejnym dziecku. Ale nie jak ma się dwadzieścia dwa lata!

Przez całe gimnazjum i liceum nigdy tak naprawdę nie cieszyła się życiem. Siedziała w książkach, szkolnych lub niekoniecznie; uczyła się z podręczników albo poznawała różnorodne światy, czasy i miejsca, do których prowadziła ją literatura; kiedy koleżanki biegały na dyskotekę i randki, ona samotnie w pokoju pisała opowiadania albo zatapiała się w marzeniach.
Nic dziwnego, że w pierwszym zderzeniu z normalnym, realnym życiem poległa.

Przy Mateuszu, który najpierw wspierał ją w problemach a później zaplanował im resztę zycia, próbowała się dopasować do jego oczekiwań. Jakoś jej to szło. Bo nie wiedziała, że można inaczej. Że ona może. Do teraz. Dopiero teraz czuła, że zaczęła żyć pełną parą. 

Adam, w przeciwieństwie do Mateusza, niczego jej nie obiecywał. Cieszył się jej towarzystwem, namawiał na więcej i częściej, dawał jej rozkosz i bliskość.

Takie noce, jak tamta przed dwoma tygodniami,  przydarzyły się jeszcze trzy. Była traktowana jak księżniczka, przez najczulszego kochanka, jakiego mogła sobie wyobrazić. Rozumieli się bez słów. Wydawało się, że ich ciała zostały stworzone dla siebie wzajemnie.
"A przynajmniej Adama dla mnie" - myślała. Wiedziała to już tamtego pierwszego ranka, gdy otworzyła oczy i zobaczyła go obok siebie: uśmiechniętego i zrelaksowanego. Podobnie, jak ona. 

- To kiedy znów przyjdziesz? - zapytał od razu, gdy zobaczył, że Aleksa nie śpi:

- Byłaś cudowna, słonko i najchętniej nie wypuściłbym cię stąd... - oświadczył. - A jak już koniecznie musisz iść, to powiedz, kiedy znów się spotkamy. Będę liczył dni.... 

To było słodkie. Tak samo, jak inne rzeczy, które robili razem: bo oprócz kochania się chodzili na kolację, spacery, pływali łódką po jeziorze.... Nie chciało jej się opuszczać tej bańki. 

Przestała się spieszyć z wyjściem z ośrodka również wtedy, gdy odbierała Michasia. Z reguły jeszcze przez godzinę, dwie bawili się tym, co obiekt udostępniał do dyspozycji klientów: zabierała synka do restauracji albo kawiarni, spacerowali albo lepili babki z piasku.

To zajęcie Michaś sobie szczególnie upodobał. Mógł siedzieć godzinami na kawałku plaży i wygrzebywać łopatką mokry piasek, a Ola budowała z niego mniejsze czy większe konstrukcje, trochę pod jego dyktando, a trochę dając upust własnym upodobaniom.

"Chociaż te upodobania nie podlegają krytycznej ocenie moralnej. - myślała. - Bo do innych, choćby wyboru towarzysza do spędzania wolnego czasu, już można się przyczepić."
Zdawała sobie sprawę z faktu, że jej zainteresowanie Adamem w kontekście jeszcze niedawnego narzeczeństwa z Matim może być różnie odbierane. I nie dziwiłaby się.

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz