4.

129 29 77
                                    

Powrót Adama okazał się prawdą. I to, że przyjechał na stałe, również. Ola wiedziała to wszystko z plotek, które Magda przynosiła do biblioteki.
Czy wieści były prawdziwe, w to już nie wnikała. Wolała jak najmniej interesować się tą sprawą. Zbrojna w akt urodzenia Michasia z jej nazwiskiem rodowym oraz w bardzo przyjemną, bliską znajomość z Mateuszem, czuła się bezpieczna.

Pamiętając o groźbie mecenasa Kawińskiego, nie zamierzała odnawiać znajomości z biologicznym ojcem Michasia.
"Nie, żeby mi to groziło - myślała. - On z pewnością ani nie pamięta ani nie chce wspominać tamtego momentu. Pewnie ma żonę i własne dzieci. Co prawda Magda nic takiego nie mówiła, ale też może nie wiedzieć wszystkiego. A nawet jak nie ma jeszcze rodziny, to przecież miał tę narzeczoną".

Przekonywała samą siebie, że Adam nie jest dla niej żadnym zagrożeniem: nikt nie wiedział o ich jedynej i do tego króciutkiej schadzce, poza tym wątpiła, żeby tamto zdarzenie zapisało się chłopakowi w pamięci.
"Takich jak ja to pewnie miał mnóstwo" - pocieszała się.

Tego, że stary Kawiński znał jej sekret, nie brała pod uwagę.
"Po pierwsze nie uwierzył mi wtedy, więc czemu miałby teraz, po drugie - gdyby zamierzał coś zrobić, zrobiłby już dawno" - myślała.

A Mateusz, często widywany w jej towarzystwie, naprawdę zajmował się Michasiem jak ojciec. I nie miałby nic przeciwko temu, żeby nim zostać.

Już nie raz zaczynał o tym mówić. Dotąd Ola każdą taką rozmowę obracała w żart, ale zdawała sobie sprawę z faktu, że Mati nie odpuści. Jej rodzice też nie mieliby nic przeciwko temu. Mama wielokrotnie z nią o tym rozmawiała:
- Oluś, córeczko, przecież ten młody lekarz nie widzi za tobą świata. Nieważne, z kim masz Michasia, ten chłopak o to nie pyta. I zajmuje się nim jak własnym. A ciebie szanuje pomimo dawnych błędów. Sprowokuj go, zacznij mówić o przyszłości, na pewno Mateusz oświadczy ci się i będziecie razem szczęśliwi.

W zasadzie mogłaby pójść za radą mamy, przestać go odtrącać i wykorzystać zainteresowanie Matiego. Z pewnością byłby dobrym ojcem. I odpowiednim partnerem dla niej: odpowiedzialnym, troskliwym, opiekuńczym. Bardzo go lubiła, mogła na niego zawsze liczyć, nadawali na tych samych falach.

Dziewczyny, które kończyły z nią liceum i nie wyjechały na studia, zaczynały sobie układać życie: tworzyły dłuższe związki, dwie wyszły za mąż, jedna zaszła w ciążę. Może czas najwyższy również podjąć pewne decyzje?

A że nie biło jej przy nim serce? To znaczy: nie biło mocniej? Jakoś specjalnie? Te osławione motyle w brzuchu, o których czytała w romansach, nie zrywały się do lotu? Może potrzebują czasu? Może wreszcie powinna przełamać tę granicę i iść z Matim na całość? Może wtedy poczuje, jak to jest, uprawiać tę miłość fizyczną?

Kiedy następnym razem Mateusz popatrzył na zegarek i otworzył usta, chcąc się pożegnać i wyjść, obdarzyła go nieśmiałym spojrzeniem:
- Nie miałbyś ochoty... zostać na noc? - dokończyła szeptem. Mężczyzna popatrzył na nią uważnie:
- Co masz na myśli, Oluś?
Już dawno przejął to czułe słówko od jej mamy, mając nadzieję, że przyczyni się do zwiększenia bliskości pomiędzy nimi.

Kiedy przed chwilą Ola zadała to pytanie, modlił się do wszystkich bóstw, jakie znał, żeby miała ma myśli to samo, co on. Był cierpliwy i wierzył w powolne acz nieustępliwe docieranie do celu, choć znajomość z dziewczyną wystawiała jego opanowanie na dużą próbę.

- Żebyś został. Ze mną.... - uśmiechnęła się zachęcająco, ale na tym skończyła się jej odwaga. Spuściła wzrok. - Chcę tego. - dodała, widząc, że zastygł w bezruchu.

Mateusz uśmiechnął się czułe:
- Wiedziałem, kochanie, że opłaca się być cierpliwym. Że któregoś dnia sama zapragniesz tego, co jeszcze mogę ci dać.
Wziął ją za ręce i przyciągnął do siebie. Pocałował najpierw delikatnie, jakby pytał ją o zdanie. A gdy przymknęła oczy, co uznał za wyrażenie zgody, eksplorował jej usta odrobinę śmielej, lecz powoli, zwracając uwagę na jej reakcje.

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz