16.

119 20 45
                                    

Michaś obudził się koło południa, więc Ola miała jeszcze odrobinę czasu na "dospanie". Przydało jej się, bo synek przez resztę dnia był marudny i płaczliwy. Jak nie on.
Rozumiała, że ma do tego prawo: byli w nowym, obcym otoczeniu; dziecko było unieruchomione w łóżku i nie mogło biegać; noga bolała po zabiegu, opatrunki uciskały, wyciąg był niewygodny.

Mateusz dotrzymał słowa, zostali umieszczeni w izolatce: pojedynczej sali z własną łazienką i telewizorem. Oprócz łóżeczka dziecięcego stało tam jeszcze drugie, większe łóżko dla rodzica, co Ola przyjęła z dużą wdzięcznością. Bo nie w każdej sali tak było: tam, gdzie znajdowały się trzy lub więcej łóżeczek, rodzice musieli rozkładać na noc karimaty czy materace na podłodze.

Przez pierwsze kilka godzin Aleksa przerobiła z synkiem wszystkie znane gry i zabawy, które można było zastosować w tej sytuacji. Chłopiec nawet chętnie rysował i poddawał się jej propozycjom, ale do czasu.
Aktywny z zasady i ruchliwy, ciężko znosił konieczność leżenia czy siedzenia w jednej pozycji.

Z jednej strony męczyło ją to, bo już kończyły jej się pomysły. A w perspektywie miała jeszcze dłuższy czas takiego unieruchomienia - czy to w szpitalu, czy później w domu. Z drugiej, konieczność ciągłego animowania synka skutecznie zajmowała jej czas i myśli, więc nie miała już przestrzeni na zastanawianie się nad nową sytuacją.
Adam po tym jednym krótkim zdaniu już się nie odezwał. Nie zadzwonił, nie napisał.
"No i dobrze. - pomyślała. - Wszystko wróci do normy".

Ale trochę jej było żal, bo nic nie wróci do normy. Adam, który codziennie w bibliotece ją zagadywał, rozśmieszał, prowokował i podrywał, już z pewnością nie będzie tego robił.
Udawała, że jej to nie rusza; zachowywała przy nim obojętność i pokazywała brak zainteresowania. Ale zdążyła już przywyknąć do tej codziennej dawki atencji, do bycia obiektem jego uwagi. Adam wprowadzał w jej życie porcję ekscytacji.

Kiedy zorientowała się, że jej "alergia" na niego tak naprawdę była dalszym ciągiem zadurzenia sprzed lat, postanowiła trzymać się od niego z daleka.
"No, z drobnymi odstępstwami" - pomyślała, wspominając tamten wieczór w dyskotece. Niemniej sprawiało jej wielką przyjemność słuchanie adamowych komplementów i zaczepek.
Pomijając znajomość z Mateuszem, jako nastolatka nigdy nie była obiektem westchnień kolegów, a po zakończeniu szkoły musiała szybko wydorośleć, więc wszelkie miłe słowa traktowała jak perełki - tym cenniejsze, że rzadkie.
A Adam był szczodry w tworzeniu perełek....

"Był..." - pomyślała, przypominając sobie jego dzisiejszą wojowniczą postawę.
Westchnęła i znów zaczęła kolorować obrazki.

***
Michaś usnął. Skorzystała z okazji i wymknęła się na korytarz po kawę. Stanęła przy oknie i rozkoszowała się chwilą samotności i byciem Olą czy Aleksą, w zależności od nastroju, a nie mamą.
W tym momencie rozsunęły się drzwi windy i wyszedł z nich Adam: odświeżony i wypoczęty w stosunku do tego, co widziała rano. Ale na twarzy miał wyraz napięcia. W ręku trzymał papierową torbę i jakiegoś pluszaka.
Zdziwił się na jej widok:
- Nie spodziewałem się komitetu powitalnego. - rzucił.

- Nie czekałam na ciebie. - odparła. - Korzystam z pierwszej chwili, której nie muszę poświęcać rozkapryszonemu unieruchomieniem trzylatkowi.

Zdziwił się, słysząc w jej głosie tyle niechęci. Znów wyglądała na zmęczoną, ściągnięte rysy twarzy i brak sympatii w oczach wskazywały na jej rozdrażnienie.
- Proszę. Przyniosłem to dla młodego, ale może tobie się w tym momencie bardziej przyda. - wetknął jej w dłonie misia, którego dotąd trzymał w ręku. - Nie wiem, co się takim dzieciom przynosi, więc kupiłem różne rzeczy... - wskazał torbę.

Ola uśmiechnęła się i wzięła pluszaka. Przytuliła go do twarzy:
- Dzięki. Po tak ciężkim poranku chętnie przyjmę każde pocieszenie.
- Naprawdę miernie wyglądasz. - zauważył. - Idziemy do małego?
Niedwuznacznie dał znać, w jakim celu przyszedł.

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz