10.

128 25 61
                                    

Mateusz niechętnie zgodził się na wyjście. Nie lubił Adama i nie ufał mu, nie zamierzał również spędzać czasu w jego towarzystwie. Skinął głową tylko dlatego, że również nie do końca ufał Oli. Nie chciał jej ograniczać, ale od kiedy dowiedział się, że młody prawnik jest ojcem jej dziecka, obawiał się "powtórki z rozrywki". Było coś pomiędzy tamtą dwójką, co nie dawało mu spokoju. A w perspektywie bliskiego kilkudniowego wyjazdu i pozostawienia Oli samej, chciał poobserwować, w jaki sposób tych dwoje funkcjonuje w swobodnych sytuacjach.

To, że miał rację, było dla niego jasne od momentu, gdy przy powitaniu popatrzył w oczy Kawińskiego. Widział tam irytację, złość i zaskoczenie. Niechęć prawnika sprawiła mu przyjemność:
- Ola nie mówiła, że będziemy razem? - uśmiechnął się niewinnie.

***
Przez całe spotkanie, obiektywnie fajne, męczył się jak potępieniec. Kawiarnia była bardzo przyjemna. Umeblowana swobodniej niż restauracja, w stylu nadmorsko - marynarskim. Stoliki były różnej wielkości, od pojedynczych do wieloosobowych. Oni zajęli spory, stojący na tarasie. Na tym samym, na który można było wyjść z restauracji.
Kelnerki biegały wokół nich jak frygi, donosząc lody, ciasta, napoje. Magda i Ola czujnie ratowały sytuację, gdy panowie milczeli albo zaczynali sobie dogadywać. A zdarzyło się to nie raz.

Było dla niego jasne, że doszło do komedii omyłek: Magda wypatrywała sobie oczy za Adamem, ten zaś za Olą, myśląc, że Mateusz tego nie widzi. Albo nie przejmując się tym. Ale to, co najbardziej go drażniło, to czysto fizyczna reakcja jego narzeczonej w towarzystwie Kawińskiego.
Dziewczyna starała się to ukrywać. Ale nie wszystko potrafiła. Nie miała na przykład kontroli nad rumieńcem, który wypływał na jej twarz, gdy Adam ją komplementował.

A robił to często. Na przykład ubzdurał sobie, że będzie ją inaczej nazywał. Wymyślone przez niego zdrobnienie "Aleksa" nawet spodobało się Mateuszowi. W końcu sam zwracał się do Oli czułym, osobistym nazwaniem. Gdyby "Aleksę" wymyślił ktoś inny, Mateusz chętnie by ją przyjął. Deprecjonował to słówko fakt, że było inicjatywą Adama.

Wszystko to irytowało go to tak bardzo, że w drodze powrotnej nie wytrzymał:
- Nie zapomniałaś, czyją jesteś narzeczoną? - syknął do niej, gdy wracali ze spotkania. - Mam wrażenie, że poleciałabyś za nim, gdyby tylko skinął palcem.
Ola, zdegustowana takim zachowaniem, popatrzyła na niego:
- Nie zapomniałam. - odparła spokojnie. - Dlatego cię zaprosiłam. Chyba nie umknęło ci, że nie byłeś na pierwotnej liście gości?

- Nie. - przyznał. Zaskoczenie Adama było szczere. I jego złość. Nie spodziewał się obecności Mateusza. Dlatego ten docenił, że Ola wzięła go z sobą. Mogła mu przecież nie wspomnieć o planowanym spotkaniu i sama bawić się z Magdą i Adamem.
- Czemu więc się czepiasz? Znam swoje powinności jako twoja narzeczona. Przypominam, że nie zmuszałeś mnie do przyjęcia pierścionka. Wzięłam go z otwartymi oczami.

Im bardziej on szalał w środku z zazdrości, tym ona stawała się spokojniejsza. Pomyślał z goryczą, że Ola zachowuje się, jakby była sporo starsza niż on: spokojna i opanowana. A on w tej chwili działał jak ślepo zazdrosny, napalony małolat. Ale nie potrafił przestać.
- Podobasz się Adamowi. - stwierdził. - On tobie też.

Milczała. Obrzuciła go wyniosłym spojrzeniem:
- Jestem twoją narzeczoną. - teraz to ona syknęła. - Nie widzę problemu w spotykaniu się z Adamem. Bo jestem lojalna wobec ciebie. - podkreśliła ostatnie słowa.

- Masz rację, Oluś, przepraszam. - skruszony, ujął jej rękę i pocałował. - Jestem podły. I zazdrosny. - przyznał się:
- Ale nie ufam temu cwaniakowi. Już raz zrobił ci krzywdę...
Milczała przez moment, a później westchnęła:
- Chyba żałuję, że ci powiedziałam. Przynajmniej nie byłoby tematu...

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz