25.

99 23 15
                                    

- A teraz mów co, do cholery, wymyśliłaś! - zażądał.
Znów wyglądał jak ten bóg wojny, którego pierwszy raz zobaczyła w szpitalu. Był groźny i wściekły, całą sylwetką sygnalizował silne wzburzenie. Oczy zmienione w dwa miotające stalowe sztylety, usta przypominające wąską kreskę i ściągnięte rysy twarzy oraz zaciśnięta pięść wskazywały, że ta rozmowa nie będzie miła i łatwa.

Trochę się bała tej jego wściekłości. Nie tego, że ją uderzy. Ale tego, że będzie dominował, napierał, obrażał. Że ona nie będzie w stanie sprostać jego emocjom.

Wzruszyła ramionami, zbierając siły. Do kontrataku. Uśmiechnęła się:
- Myślałam, że na prawie uczą czytać ze zrozumieniem. - odparła lekko.
Zabolało. Widziała. Skrzywił się. A potem jeszcze bardziej rozsierdził. Choć wydawało jej się, że Adam już wcześniej doszedł do granic cierpliwości, teraz przekonała się, że jednak się myliła.

Zadrżała. Ileż ten pozorny spokój ją kosztował! Ale obrała taki kierunek i zamierzała się go trzymać. Bo gdyby choć na krok zboczyła z tej linii, cała jej obrona załamałaby się i zaczęłaby prosić.... tak, prosić, żeby dał szansę związkowi z nią, a nie z blondi. Związkowi? Czy można tak nazwać to coś, co było pomiędzy nimi? Nie była przekonana.

Jedyną możliwością zachowania twarzy i dumy było odparcie ataku, unikanie wyjaśnień, przynajmniej tych szczerych i pokazanie, że lekceważy przeciwnika.

Choć akurat jego nie było łatwo zlekceważyć:

- Nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz na wiadomości, wypisałaś Michałka z zajęć! - wyliczał gniewnie. - Napisałaś jakąś bezsensowną wiadomość! I myślisz, że to ci ujdzie płazem?!

- Słucham?! - wyprostowała się. - Jak ty do mnie mówisz? To przepraszam, nie mogę zakończyć relacji pomiędzy nami? Jestem twoją niewolnicą, czy co? - zaperzyła się.

Tego jej brakowało, żeby nadal wysoko trzymać gardę. Podsycenia złości. Dobrze, że Adam użył właśnie takich słów, bo dzięki temu miała powód, żeby poczuć się urażona. I tak kotłowało się w niej, czuła wielką zawieruchę myśli, odczuć i postanowień, więc skorzystała z okazji, żeby podnieść głos:

- Tak, jak napisałam. - zaczęła stanowczo:
- Koniec pomiędzy nami. Koniec z przychodzeniem do ośrodka, z bywaniem tam Michasia, z naszymi.... - zająknęła się. - Z naszymi randkami. Po prostu koniec.

Powtarzała to słowo, mając nadzieję, że za każdym razem brzmi pewniej. I brzmiało. Ale za każdym razem brzmiało też ciszej.

- Ale dlaczego? - on też się odrobinę uspokoił. Może faktem, że już się spotkali i mogą porozmawiać. Uniósł rękę i chciał ją pogładzić po twarzy. Tak, jak to czasem robił; a ona wtedy wtulała policzek we wnętrze jego dłoni. Ale tym razem uchyliła się, jakby jego dotyk nie był jej miły:

- Uznałam, że nasza znajomość nie ma sensu. - westchnęła:
- I Adam, muszę wracać do pracy. To, co ci napisałam, jest prawdą. Tak zdecydowałam. I tak będzie. Zresztą,  Michaś za tydzień wraca do przedszkola... - zakończyła spokojnie.

Pokręcił głową:
- Nie wierzę. Zbyt dobrze się razem bawiliśmy, żebyś chciała to ot, tak zakończyć. - oświadczył:

- Bo było nam dobrze. Pamiętasz, jak odlatywałaś w moich ramionach? Jak szczytowałaś z moim imieniem na ustach? Jak słodko zasypiałaś przy mnie? Ala, przecież tak dobrze się bawiliśmy! Te nasze randki były fantastyczne. Więc nie wierzę, żebyś chciała, żeby to był koniec....

Słuchała go jak urzeczona. Adam potrafił operować słowami i sposobem ich wypowiadania. Jeszcze moment, i cały jej opór zniknie, jakby go nigdy nie było. Pokiwała głową.
"Masz rację. - pomyślała. - Nie chcę. Nie chcę, żeby to był koniec, ale nie chcę też, żeby to była zabawa. Bo mnie za bardzo zależy."

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz