17.

109 23 19
                                    

Okazja do dłuższej rozmowy nie nadeszła przez kilka kolejnych dni. Michaś został jeszcze zatrzymany przez Mateusza w szpitalu, bo wywiązała się jakaś podejrzana gorączka:
- Lepiej mu będzie w szpitalu - tłumaczył, przeglądając wyniki badań: - W razie czego ktoś od razu zareaguje, nie będziesz sama. Dzieciom często pogarsza się w nocy. Ewentualną infekcję łatwiej będzie opanować w warunkach szpitalnych, niż u ciebie na strychu.

Miał rację. Choć Olę do obłędu doprowadzały ciągłe nocne pobudki: pielęgniarki mierzyły temperaturę, kazały robić inhalację, żeby Michaś, z konieczności unieruchomiony w łóżeczku, nie doznał jakiejś niedrożności układu oddechowego; wpadał lekarz dyżurny, popatrzeć czy wszystko w porządku.
Czasem po prostu Michaś się budził; zdarzały mu się złe sny i wtedy reagował płaczem i chęcią przytulenia.
A jak synek spał i nikt od niej nic nie chciał, zdarzało się, że w którejś z sąsiednich sal rozpłakało się głośno jakieś dziecko.

Przerywany sen nigdy jej nie służył. A funkcjonowanie na pełnych obrotach (a takim było zabawianie rozkapryszonego trzylatka) było jeszcze trudniejsze. Wykorzystywała więc każdą wolną chwilę spokoju, żeby jeszcze trochę podrzemać. Błogosławiła fakt, że Michaś jeszcze spał po obiedzie. Dzięki temu i ona łapała dodatkową godzinę czy dwie odpoczynku.

Oczywiście, pod warunkiem, że nie przychodził Adam, z którym czuła się w obowiązku prowadzić konwersację. Mężczyzna raz i drugi przyjrzał się krytycznie jej mizernej twarzy i zaproponował:
- Powiedz mi, o której mam przychodzić. Chciałbym wtedy, gdy Michałek nie śpi, żebym mógł się z nim pobawić. A ty będziesz miała pół godziny czy więcej, żeby pójść na spacer.

- Po co? - skrzywiła się. - Wprowadzać mu kolejne przyzwyczajenie? Jak mu powiem, gdy wrócimy do domu, że wujek Adam odwiedzał go w szpitalu a potem już nie? A ty się znudzisz takim maluchem, pewnie prędzej niż później.

Ale on się nie zraził tym dictum i przychodził każdego dnia. Choćby na pół godziny.

****
Nie miała dziś humoru. Michaś pół nocy przespał z nią na jednym łóżku. Miał jakieś złe sny i marudził, dopóki nie wzięła go do siebie. Musiała przestawić swoje łóżko pod ścianę, żeby nie bać się, że dziecko spadnie. Bo dziecięce łóżeczka miały barierki, jej nie. Ułożony od strony ściany, szybko się uspokoił, wtulił w nią, zamknął oczy i zasnął, delikatnie posapując. Nie przeszkadzała mu nawet konieczność trzymania nogi na wyciągu, w który na szczęście było wyposażone i jej łóżko.

On się wyspał, ona nie. Łóżko szpitalne było zbyt wąskie, żeby oboje na nim wygodnie się ułożyli. Nie musiała w nocy wstawać do płaczącego dziecka, ale znów nie odpoczęła tak, jak mogłaby i powinna. Dlatego reagowała na wszystko rozdrażnieniem.

***
Wszedł do salki i pierwsze, co zobaczył, to Olę trzymającą synka na kolanach i śpiewającą jakąś dziecięcą piosenkę zaśmiewającemu się w głos chłopcu:
- Raz dobosz zuch
szedł sobie ulicami
i bił za dwóch
w swój bęben pałeczkami
ram, ram, ram, tratamdam
w swój bęben pałeczkami...

A każde "ram, ram, ram, tratamdam" podkreślała silniejszym tonem. Dzisiejszego poranka dostali zgodę na odczepienie nogi od wyciągu, pod warunkiem wykorzystania mobilnej, przenośnej konstrukcji. I możliwości chwilowego odpięcia od niej. I właśnie z ukontentowaniem ją wykorzystywali.

- Królewna, gdy dobosza zobaczyła...

- Wujek! Michaś maluje klórewnę! - oświadczył chłopiec na jego widok, robiąc mądrą minę.
Ponieważ Adam stanął niezdecydowany, Aleksa musiała mu wyjaśnić:
- Trzeba go posadzić w łóżeczku, dać przenośny stolik i kredki i śpiewać dalszy ciąg tej piosenki. A on będzie rysował.

Miłość w bibliotece / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz