17. Chłopak z Ukrainy cz. II

99 34 88
                                    

Dojeżdżaliśmy na miejsce. Impreza odbywała się na podwórku pod domem dziewczyny, która to organizowała. Ktoś zdążył już puścić nawet znośną muzykę z głośników.

Zaparkowałem samochód obok kilku innych. Wraz z Poliną poszedłem się przywitać i przedstawić nieznanym mi ludziom.

– Polina! Cześć! – Do mojej dziewczyny na niby przytuliła się farbowana brunetka.

– Cześć, Lidko!

– A kogo nam tu przyprowadziłaś? – Brunetka spojrzała na mnie. Dziwnie oczy jej się świeciły, jak na mnie patrzyła.

– To Niko, mój chłopak – odpowiedziała moja towarzyszka.

– Chłopak?

– Tak – potwierdziłem i objąłem Polinę. – A ty kim jesteś?

– Lidka – przedstawiła się. – To moja impreza.

– Ach tak, wybacz, Polina pewnie mi mówiła o tobie, ale czasem, kiedy patrzę w jej piękne, niebieskie oczy, tak bardzo się w nich zapadam, że już nic do mnie nie dociera.

Uznałem, że jak już mam udawać jej chłopaka, to przynajmniej będę się przy tym dobrze bawił. W takich sytuacjach trzeba iść na całość.

Lidia uśmiechnęła się do nas i poszła witać kolejnych gości.

– Prawie sama ci uwierzyłam – zaśmiała się Polina.

– Tylko się nie zakochaj naprawdę – odparłem.

Czas mijał. Ja okazywałem udawane czułości Polinie, a ona opowiadała wszystkim, jakim cudownym chłopakiem jestem. Impreza się coraz bardziej rozkręcała. Niektórzy się już zataczali. Mnie jednak wciąż zastanawiało, kim był ten ex Poliny. W końcu go dostrzegłem, to musiał być on. Wyglądał na kretyna. Na jego szyi wisiała niska szatynka. Zauważyłem, że co raz zerkał w naszą stronę.

– To ten twój były? – Chciałem się upewnić.

– Tak.

– Polinka, stać cię na więcej. Przecież on nawet z odległości wygląda na ułomnego.

– Teraz też to widzę – zgodziła się ze mną.

– Zabawimy się? – Uśmiechnąłem się do niej.

– Co chcesz...?

Pociągnąłem ją w stronę jej byłego.

– Przepraszam, wiecie, gdzie znajdziemy tu miejsce na osobności? – zapytałem ułomnego i szatynki.

– Polina? – Zamiast mi odpowiedzieć, spojrzał na moją towarzyszkę.

– Dima! Nie zauważyłam cię tu wcześniej.

– Znacie się? – Udawałem, że nie znam odpowiedzi.

– Tak, Niko. To Dima. Stare czasy.

– Dima... – Udałem, że sobie coś próbuję przypomnieć, a w rzeczywistości starałem się wymyślić jakiś zawstydzający, acz prawdopodobny fakt na jego temat. – To ten, co nie dawał rady powyżej pięciu minut?

– Niko! – Polina zrobiła duże oczy, a ja myślałem, że zaraz parsknę tam śmiechem.

– To mi wystarczy za odpowiedź. – Puściłem jej oczko.

Bawiłem się doskonale. Chociaż czegoś mi brakowało. To był mój częsty problem. Co raz odczuwałem taki wewnętrzny brak czegoś, jakiegoś składnika, który sprawiłby, że zabawa stałaby się jeszcze bardziej wyrazista.

– Aaa! – Nagle ktoś wydał z siebie krótki krzyk, który przebił się przez głośną muzykę. Od razu odwróciłem się w tamtą stronę. Jeden chłopak rozciął sobie rękę nożem. Wyglądało to na wypadek spowodowany zbyt dużą ilością alkoholu we krwi poszkodowanego. Rana była głęboka. Krew ciekła wartkim strumieniem. A ja na to patrzyłem z ogromną fascynacją. Odkąd pamiętam widok krwawiących ludzi mnie urzekał. Specyficzny, metaliczny zapach działał na mnie hipnotyzująco. Pewnie gdybym podszedł bliżej, potrafiłbym odgadnąć, jaką grupę krwi miał tamten chłopak. Nie mam pojęcia jak było to możliwe, ale zawsze trafiałem.

Barwy Cieni: II Biały CieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz