Prolog: Jeźdźcy

234 57 68
                                    

Elegancko ubrana pani powiedziała, że dziś minęła kolejna rocznica tragicznego wydarzenia. W telewizorze pojawiły się różne zdjęcia i nagrania, które komentował jej głos. Chłopiec oglądał je z zaciekawieniem, gdyż nic z tego nie pamiętał. Możliwe, że to wszystko stało się, zanim się urodził. Na pewno dla niego wydarzyło się to dawno temu, ale nie wiedział kiedy dokładnie. Rodzice nie chcieli z nim o tym mówić, bo uważali, że był jeszcze za mały. Dlatego z ogromnym zainteresowaniem chłonął kolejne niesamowite obrazy i starał się ułożyć z nich jakąś zrozumiałą dla siebie historię.

Początkowo niebo nad Europą zmieniło nieco swój kolor. Pojawił się czerwony odcień, który lśnił nie tylko w czasie wschodów i zachodów, ale też w ciągu dnia. Stanowiło to ledwie zwiastun tego, co miało nadejść z zachodu. Za oceanem słońce stało się już niewidoczne. Amerykę Północną ogarnęły ciemne chmury popiołów, które przez wiele dni wydychał wulkan Yellowstone.

Niespodziewany wybuch. Nic go nie zapowiadało. Nie było trzęsień, sejsmografy wskazywały proste linie, zwierzęta do ostatniego dnia pozostawały na własnych terenach. Przynajmniej tak podawały dostępne dane naukowe.

Chłopiec nie rozumiał wszystkich słów, którymi posługiwali się dziennikarze, co nie przeszkadzało mu w tym, żeby używać ich w swojej historii. To, o czym słuchał, wydawało mu się być niezwykle tajemnicze. Nikt jednak w telewizji nie wspomniał o jeszcze jednym aspekcie tamtego wydarzenia.

W samym Yellowstone od co najmniej kilku lat trwały tajne prace, o których nie wiedział nikt, a na pewno nie ktoś, kto mógłby im zapobiec. Nikt też nie zwracał uwagi na kolejne maszyny co raz jawniej pojawiające się w parku w pobliżu kaldery. Ludzie byli zbyt zajęci przybyszami z innego świata, żeby zajmować się nie do końca jasnymi projektami, kogoś, kto nikomu nie zawadzając, badał i tworzył połączenie z wulkanem. Zwłaszcza że całe przedsięwzięcie wyglądało na całkowicie legalne.

Przybysze... To zdecydowanie oni stali się tematem numer jeden na całym świecie. Pojawili się w czasie pewnej pamiętnej równonocy wiosennej wraz z dziwną wszechobecną zorzą, z której sami zdawali się powstać. Nazwano ich Atherianami. Samo słowo Atheria pochodziło z języka nowoprzybyłych i znaczyło tyle samo co: „dom", „miejsce, do którego się wraca". Jednakże ludzie używali tego wyrazu do określania innego, równoległego, długowiecznego wymiaru rzeczywiście będącego domem dla gości ludzkości.

Atherianie, pojawiając się na Ziemi, zapobiegli trzeciej wojnie światowej. Przejęli też nadzór nad kolejnymi państwami, zapewniając im pokój i pomoc. W stosunkowo krótkim czasie zdobyli władzę na świecie. Wyznaczyli Króla i Królową, którzy mieli od tamtej pory utrzymywać zwierzchnictwo nad ludzkimi przywódcami. Co wydawało się nieprawdopodobne, obojgu udawało się utrzymywać pewną anonimowość. Oczywiście taki nowy układ sił politycznych nie obył się bez protestów, jednak wkrótce wszelkie kryzysy zostały zażegnane. Dla ludzi nowa, kosmopolityczna władza okazała się całkiem opłacalna. Zaniechano wszelkich bitew, wszędzie panował pokój, technologia rozwijała się bez przeszkód, nauka czyniła niezwykłe postępy. Zaczął się prawdziwy złoty wiek.

Zaczął. I tylko zaczął. Bo po paru latach krótka, złota era została przerwana przez kataklizm.

Kaldera Yellowstone wybuchła.

Wielu ludzi pochłonął śmiercionośny wulkaniczny popiół.

Całą planetę okryła ciemnoszara bariera odgradzająca życiodajne ciepło i światło słońca od ziemskich stworzeń. Zdawało się wtedy, że błękitne niebo znikło na dobre i już nigdy nie powróci.

Jednak po wielu miesiącach wróciło, lecz wraz z błękitem sklepienia planeta nie cofnęła się do poprzedniego stanu. Temperatura wciąż pozostawała niska. Panował chłód, klimat znacznie się oziębił. Oprócz tego szerzyła się susza. Jeśli padał już deszcz, to był to deszcz kwaśny, który swoją obecnością dodatkowo pogarszał stan i tak skażonej gleby.

Susza. Świat w wielu miejscach zmieniał się w zimną pustynię.

Najgorsza nie okazał się zmiana środowiska sama w sobie, znacznie gorsze było to, co ze sobą niosła. Zaczął panować głód.

Rośliny umierały, a te, jakie przetrwały okres bezsłoneczny degradowało regularnie trujące powietrze, którym długo wciąż trudno się oddychało. Śmierć roślin, spowodowała śmierć zwierząt.

Oprócz jedzenia brakowało wody pitnej. Większość jej zasobów została skażona i wciąż nie udawało się oczyścić wszystkich jej źródeł.

Takie warunki z łatwością wykorzystały wszelkie choroby, które z prędkością błyskawicy rozprzestrzeniały się, tworząc kolejne epidemie. Nikt ich nie zatrzymywał, nie spotykały przeszkód. Produkcja leków, szczepionek została znacząco ograniczona, gdyż stała się najzwyczajniej nieopłacalna, co raz trudniej było też zdobyć substytuty.

Chłopiec co raz mniej rozumiał z materiału telewizyjnego i ze swojej własnej historii, którą próbował ułożyć.

– Prosiłam cię, żebyś tego nie oglądał.

Mama weszła do pokoju. Kazała chłopcu iść do łóżka, gdzie miał leżeć już od godziny. Chociaż on wciąż się dopiero uczył, czym dokładnie jest „godzina", zrozumiał, że to dużo czasu.

Marudząc, posłusznie poszedł do swojej sypialni.

Jego mama została jeszcze chwilę w pomieszczeniu i popatrzyła na to, co oglądał jej syn. Zmartwiła się, że znów nie będzie mógł zasnąć. Jednakże miała świadomość, że nie da rady wiecznie chronić go przed światem zewnętrznym. W końcu musiał się dowiedzieć, jak źle się żyło.

Ludzie umierali i nikt nie był w stanie temu zapobiec.

Niemal wszędzie panowały: wojna, głód, choroby i śmierć.

Jeźdźcy przybyli, rozpoczęła się apokalipsa.

Barwy Cieni: II Biały CieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz