Srebrzysty medalik lśnił, odbijając błękitne światło Aleotazy. Wciąż nie mógł uwierzyć, że Nagharai mu go oddał. Skoro to zrobił z powodu Erim, być może ona naprawdę umierała. Najwyższy Dowódca zaczął wątpić, czy podjął dobre decyzje, odmawiając im pomocy i wcześniej nasyłając zabójców na Króla. Możliwe, że tamten wcale aż tak im nie zagrażał.
Rozmyślając, Aleotaza siedział na najwyższym tarasie swojego domu. Spoglądał stamtąd na Pałac i inne błyszczące domy Świata Światła. Zastanawiał się, co powinien zrobić i nie miał żadnego pomysłu. Co gorsza, Twórca również nie dawał mu żadnych wskazówek. Już od dawna ze sobą nie rozmawiali. Od tak bardzo dawna, że czasem w umyśle Aleotazy pojawiała się myśl, że Twórca ich porzucił. Aleotaza niekiedy nawet obawiał się, że winne temu były jego własne działania, jednak zaraz odganiał te podejrzenia. W końcu zawsze był posłuszny Twórcy i przecież, gdyby Jemu/Jej nie odpowiadało postępowanie Najwyższego Dowódcy, to by to jakoś wyraził.
– Domyślam się, że to najpiękniejszy widok w Świecie Światła.
Słysząc głos swojego gościa, Aleotaza szybko schował medalik. Afar stanął za nim i obojętnie spojrzał w tę samą przestrzeń, w którą on się wpatrywał.
– Jestem, tak jak chciałeś – oznajmił Potwór.
– Nagharai wciąż żyje – poinformował Aleotaza. Nie był pewien, czy ta rozmowa powinna się odbyć i do czego miałaby ich doprowadzić. Postanowił jednak jakoś spróbować odciągnąć Afara od rozpoczęcia Wielkiej Wojny na nowo. Musiał to zrobić, bo w tej chwili Apologeci zostali skazani na porażkę.
– Wiem o tym – odrzekł Afar. – To żałosne, jak bardzo się oszukujesz, że chcesz jego śmierci.
– Skąd masz pewność, że nie chcę?
– Gdybyś bardzo chciał, złamałbyś te swoje idiotyczne zasady i go zabił osobiście – stwierdził Potwór.
– Ty też nie chcesz jego śmierci – odparł Aleotaza.
– Oczywiście, że nie chcę – zgodził się Afar. – Przynajmniej już nie chcę. Wybrałem go na mojego następcę, więc jego śmierć niezbyt by mi się przydała.
– Dlaczego on?
– Przecież to oczywiste. Nagharai jest teraz równie silny jak ty, być może nawet bardziej, bo zawsze lepiej posługiwał się swoją energią. Sam do mnie przyszedł i co najważniejsze w odróżnieniu od ciebie, zawsze kwestionował wszechwładzę Twórcy – wyjaśnił Afar.
– I tak naprawdę nigdy nie potrafił zrozumieć twojej idei.
– Nie musi jej rozumieć, żeby zadziałać zgodnie z moją wolą.
– Nagharai, nigdy tego nie zrobi – upierał się Aleotaza. Zbyt dobrze znał swojego brata, więc akurat tego był pewien.
– Nadejdzie czas, gdy Nagharai kogoś zabije i wtedy wypełni się moja klątwa. Zabijanie to część jego natury. Poza tym dzięki tobie być może już na niczym nie będzie mu zależało i sam zechce unicestwienia. – Afar uśmiechnął się nieznacznie.
– Do tej pory jakoś zdołał nikogo nie zabić.
– Do tej pory nie był zakochany.
Afar był coraz bardziej pewny tego, że odniesie sukces. W zasadzie nic nie stało mu na przeszkodzie, a okoliczności wydawały wręcz sprzyjające.
– Dlaczego mnie teraz nie zabijesz? – spytał Aleotaza. – Ja nie jestem ci do niczego potrzebny, tylko ci przeszkadzam.
– Po co miałbym to teraz robić? Nie interesuje mnie śmierć jednostki, dopóki nie uznam, że osiągnę dzięki niej jakiś efekt. Twoja śmierć w tym momencie jest zbędna – odpowiedział Potwór.
CZYTASZ
Barwy Cieni: II Biały Cień
FantasyOd czasu pojawienia się Apologetów na Ziemi mija około dziesięciu lat. W wyniku działań Potworów ludzki świat mierzy się ze skutkami wielu katastrof. Ameryki zostały zniszczone, zaś pozostałe kontynenty pogrążyły się w kryzysach. Wojna wiecznych ist...