33. Przebudzenie cz. II

78 23 19
                                    

Miasteczko niewiele się zmieniło. Niemal jakby obeszły je wszystkie katastrofy, które dotyczyły reszty świata. Ta sama przypadkowa architektura wymieszanych stylów z różnych okresów historii. Te samy nazwy ulic, te same pomniki. Może jedynie stare budynki, były odrobinę bardziej zniszczone. Poza tym wszystko wyglądało tak, jak Erim zapamiętała to przed laty.

Inne za to okazało się wnętrze jej rodzinnego domu. Zmieniły się kolory ścian, w pokojach stały inne meble. Szukała czegoś, co byłoby śladem jej dawnej obecności, ale niczego nie znalazła. To był jej dom, ale jakby nie jej.

– Mamo, kiedy pójdziemy spać? – marudził Erik.

Obydwoje byli zmęczeni po całym dniu podróży, która wciąż przeciągała się przez jakieś przypadkowe wydarzenia. W końcu jednak dotarli późnym wieczorem.

– Tylko się umyjemy i pójdziemy spać – odpowiedziała łagodnie.

Postanowiła, że wypakuje rzeczy z walizek dopiero rano. W tym momencie potrzebowała tylko piżam i przedmiotów niezbędnych do wieczornej higieny. Nie chciało jej się nawet pościelić łóżek, więc ułożyli się na jednym dużym w dawnej sypialni rodziców Erim. Położyli głowy na podróżnych poduszkach i przykryli się udręczonym podróżą kocykiem. Erik zasnął szybko wtulony w swoją mamę, a Erim powoli uspokajała swoje zszargane nerwy, aż w końcu i ona zapadła w spokojny sen, z którego na szczęście w każdej chwili mogła się obudzić.

I też się obudziła. Następnego dnia. Ostrożnie wstała z łóżka, nie chcąc budzić swojego syna. Szybko się umyła, ubrała i cicho zaczęła rozpakowywać walizki. Przy okazji zrobiła listę rzeczy, których jej brakowało, a które mogły się przydać w codziennym życiu. Zauważyła, że czuła się wręcz nieswojo, planując tak prozaiczne czynności jak przygotowanie obiadu czy zakupy. Ostatni raz zajmowała się takimi sprawami, gdy chodziła do liceum, a od tamtej pory minęły lata.

Gdy Erik wstał, postanowiła wybrać się z nim na zakupy. Kiedy wrócili, w końcu zjedli pierwszy posiłek w południe. Po czym Erim postanowiła odwiedzić jedno miejsce, o którym pomyślała rano i które ją ciekawiło w pewien sposób.

Cmentarz. Zastanawiała się, jak wyglądał jej własny grób. Kupiła przed bramą cmentarną bukiet białych goździków i trzymając syna za rękę, rozpoczęła poszukiwania. Chodziła między alejkami, szukając własnego nazwiska, którego od lat nie używała. Podejrzewała, że jej grób może znajdować się przy grobach jej dziadków, jednak nie pamiętała, gdzie oni zostali pochowani. Lawirując wśród kamiennych płyt, nagle zauważyła znajomo wyglądające imię. Podeszła bliżej. Wiek się zgadzał, ale to nie było jej imię, ani jej nazwisko.

Wyciągnęła z bukietu jeden kwiat, a resztę położyła na granitowej płycie.

– Tak mi przykro, nie zasługiwałaś na to – powiedziała cicho, patrząc na wyryte w kamieniu imię Flory. Erim nigdy nie odczuła wyrzutów sumienia z powodu odebrania życia swojej koleżance. Mimo to im była starsza, tym bardziej uważała, że tę śmierć za niesprawiedliwą. Flora wcale nie była taka wstrętna, jak się dawniej Erim wydawało. I na pewno nie powinna wtedy umrzeć.

Erim poszła dalej. Znalazła swój grób w następnej alejce. Położyła na nim ostatniego goździka. Więc naprawdę ją uśmiercili. Dziwnie było czytać własne imię i nazwisko zapisane na nagrobku. Zrobiło jej się żal rodziców, którzy musieli pogodzić się z jej śmiercią. A przynajmniej miała nadzieję, że się pogodzili.

Pomyślała, że w jakiś sposób rzeczywiście wtedy umarła.

– Mamo, kto to jest? – zapytał Erik, kręcąc się.

– Ktoś, kogo znałam – odpowiedziała.

– Możemy już iść? – Dość szybko stracił zainteresowanie grobem własnej matki. W końcu nawet nie wiedział, że to był jej grób. Cała ta wycieczka wydała mu się dość nudna. Nie rozumiał, czemu jego mama chciała przyjść do tak nieciekawego miejsca. Szczególnie że to był idealny dzień, żeby pobawić się na placu zabaw, co już wcześniej mama mu obiecała i czego nie mógł się doczekać. Podobno mógł tam spotkać inne dzieci, a był nimi bardzo zainteresowany. Do tej pory rzadko z jakimiś się widywał. Rodzice niezbyt chętnie pozwalali mu bawić się poza pałacem, choć on niezbyt rozumiał dlaczego. Zresztą też nie do końca wiedział, czemu ma teraz mieszkać w tak małym domu i tak daleko od taty. Najpierw mama mówiła, że będą to tylko krótkie wakacje bez taty, ale potem Erik zauważył, że jego rodzice przestali się do siebie odzywać. Nikt nie chciał mu wytłumaczyć dlaczego, kiedy tata pojawiał się w pokoju, to mama wychodziła. W końcu zaczął się obawiać, że mama już nie lubi taty i że nie będzie chciała z nim więcej mieszkać.

Barwy Cieni: II Biały CieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz