Przejście zamknęło się tak samo nagle, jak się otworzyło. Choć może to wcale nie było nagłe, a jedynie tak się Erim zdawało. Z jej perspektywy wszystko działo się bardzo szybko, lecz może po prostu to kolejne wydarzenia dochodziły do niej z trudem. Uwięzienie, sąd, wygnanie. Chociaż to ona sama znalazła się w centrum tego, co się działo, to czuła się, jakby tak naprawdę tylko patrzyła na wszystko z boku. Mogła jedynie biernie przyjąć to, co ją spotykało. Jakby była jedynie obserwatorem swojego życia.
Znalazła się niespodziewanie w obcym świecie. Dookoła niej było całkiem pusto. Mroczna, rozciągająca się przestrzeń, która zdawała się nie mieć końca, a w samym środku ona, Erim. Do niedawna Księżniczka Niebios. Tyle że teraz chyba już nie powinna tytułować się „Księżniczką". Na pewno się nią nie czuła. Nie mieszkała już w Pałacu. Właściwie to nie miała żadnego miejsca, do którego mogłaby się udać, żadnego domu. Podobnie też nie znała nikogo, do kogo mogłaby się zwrócić o pomoc. Twórca najwyraźniej ostatecznie ją porzucił, a bracia wygnali. Zastanawiała się, czy powinna złościć się o to na nich, jednak wkrótce stwierdziła, że być może nie mieli oni wyboru. Przecież Ker na pewno nie chciał jej wygnać. Widocznie z jakiegoś powodu musiał to zrobić.
Po chwili przypomniała sobie ostrzeżenie brata. Z ciężkim westchnieniem ukryła swoją Ciemność. Znów wyglądała jak zwykły Apologeta. Przez chwilę rozważała, czy nie powinna ukryć Światła, jednak domyśliła się, że jeśli ktoś by odkrył, że to ona niedawno tu przybyła, to tak natychmiastowa utrata jasnej energii mogłaby się wydać mieszkańcom tego świata zbyt podejrzana. Była pewna, że niedługo ich spotka. Z pewnością już zainteresowali się otworzeniem Wielkiego Przejścia. Tego samego, przez które wygnano Buntowników.
Nie wiedziała, czego miała się właściwie spodziewać po Mrocznych. Czy rzeczywiście okażą się tak przerażający, jak twierdziła Xaeni? W końcu to też byli Apologeci. Oni również walczyli w Wielkiej Wojnie. Imiona wielu z nich wciąż znano jako imiona dawnych bohaterów. Zresztą kimkolwiek by teraz się nie stali, Erim nie da rady unikać ich przez resztę wieczności.
Właściwie miała tylko dwie możliwości: albo zostać w miejscu, albo ruszyć przed siebie. Wybrała tę drugą. Nie licząc na nic dobrego ani złego, wyruszyła w Świat Ciemności.
***
Wieści o nowym przybyszu szybko dotarły do Zamku. Król musiał wiedzieć o wszystkim, co się działo w jego królestwie. Co prawda samo otworzenie Wielkiego Przejścia wyczuwał każdy, jednak kto przez nie przechodził, już nie było oczywiste. A to akurat bardzo Króla ciekawiło. Wreszcie coś, co przerwało nudę Świata Ciemności. Chociaż może nie każdy Mroczny Apologeta uważał ten świat za nudny, to Króla nużyło już wszystko. Wszyscy byli mu podporządkowani, mógł robić, co tylko zechciał, ale jego wcale to nie zadowalało. Chciał czegoś nowego, jakiegoś wyzwania, czegoś, co zapewniłoby mu prawdziwą rozrywkę.
Tymczasem Przejście się otworzyło. Niedługo po tym, jak znaleźli martwe ciała Świetlistych. Zatem mogło przez nie przejść coś ciekawego, coś, co sprawi, że znużenie Króla zniknie. Tylko też co tak naprawdę to było? Aleotaza pozbył się z pewnością kogoś, kto stanowił dla niego problem. Być może ktoś aspirował do wyższego stanowiska, co nie podobało się Najwyższemu Dowódcy, który nie znosił żadnej konkurencji. Chociaż znowu, kto byłby w stanie jakkolwiek mu zagrażać? Od czasu Buntu propaganda na pewno działała na korzyść Aleotazy i raczej nikt nie chciałby mu się sprzeciwić. Zresztą nikt nie był na tyle potężny, żeby faktycznie móc to zrobić. Nawet członkowie Rady byli zbyt słabi.
Król rozmyślał, siedząc na tronie i oczekując na Pierwszego Generała, który najwyraźniej zapomniał, że miał przynieść najświeższe informacje.
CZYTASZ
Barwy Cieni: II Biały Cień
FantasyOd czasu pojawienia się Apologetów na Ziemi mija około dziesięciu lat. W wyniku działań Potworów ludzki świat mierzy się ze skutkami wielu katastrof. Ameryki zostały zniszczone, zaś pozostałe kontynenty pogrążyły się w kryzysach. Wojna wiecznych ist...