Na uboczu ruin świątyni Artemidy, pośród twardych, kamiennych pozostałości i kępek trawy siedział starszy mężczyzna. Tuż obok niego leżał ukryty miecz. Nie była to zwykła ludzka broń. Przede wszystkim nie wykonano jej z żadnego znanego ludzkości metalu. Ostrze tego miecza lśniło zielonkawą poświatą, co stanowiło pozostałość po użytkowaniu przez dawnego właściciela. Czarną rączkę zdobiły szmaragdy i srebrzyste wzory.
Mężczyzna siedział skupiony. Czekał. Cierpliwie, codziennie od kilku dni spoglądał w przestrzeń, wypatrując nadchodzącego zagrożenia.
– Ojcze, on się nie pojawi – powiedział jego syn, chodzący dookoła niego. Ömer śmiertelnie się nudził. Chętnie zobaczyłby coś więcej niż tylko te świątynne ruiny, które w ciągu ostatnich dni zdążył poznać co do najmniejszego kamienia. Dziś nawet turystów było niewielu. Nagle w zasięgu swojego wzroku piętnastolatek zauważył dwie przemykające postacie. Jedna z nich wydała mu się szczególnie znajoma. Szczupły, bardzo wysoki brunet. To na pewno był on, Rosjanin z Anglii.
– Namir! – zawołał bezmyślnie, zupełnie nie przejmując się z niezadowolenia ojca, który przecież był w trakcie istotnej misji.
– Kogo ty wołasz? – fuknął na syna Yusuf.
– To mój kolega – odpowiedział Ömer. – Ma na imię Namir. Spotkałem go wczoraj. Mówił, że dziś z bratem przyjedzie do Efezu.
– Kolega? – Yusuf zmrużył podejrzliwie oczy.
– Tak... – Zerknął na ojca. – Chyba nie myślisz, że on mógłby mieć z tymi twoimi bajkami coś wspólnego?
– Tego nie wiem jeszcze, ale to ciekawy zbieg okoliczności.
– To zwykły nastolatek, taki sam jak ja! – stwierdził pewnie Ömer.
Nagharai słysząc znajomy głos, natychmiast się odwrócił i spojrzał w stronę machającej mu osoby.
– Kto to jest? – zapytał Alex zaintrygowany tym, że ktoś zwrócił się do Nagharai, używając jego ludzkiego imienia. Chociaż samo to, że ktoś do niego z własnej woli wołał, też wydało mu się zadziwiające.
– Ömer. Poznałem go wczoraj na plaży. Chwilę pogadaliśmy. Jest spoko – wyjaśnił krótko Nagharai. Nie pytając brata o zdanie, zaczął maszerować w stronę uśmiechniętego chłopaka.
– Cześć! – przywitał się po angielsku.
– Cześć, miło cię widzieć! – odpowiedział Ömer. – To twój brat? – zapytał, wskazując na blondyna.
– Tak, to Alex. Niestety dziś spędzamy cały dzień razem – poskarżył się Nagharai. – Dzień dobry, panu! – zwrócił się do Yusufa.
– Jesteś kolegą Namira? – zaraz koło Nagharai, pojawił się Aleotaza, który wciąż nie mógł pojąć, jak ktoś może dobrowolnie chcieć rozmawiać z jego młodszym bratem.
– Tak, jestem Ömer – przedstawił się sympatyczny nastolatek. – A to mój ojciec.
Yusuf ukłonił się lekko i dalej nieufnie przyglądał nieznajomym.
– Zwiedziliście już miasto? – Ömer ponowie zwrócił się do Nagharai.
– Nie wiem czy całe, ale chcę już wracać. Już wykończył mnie ten dzień – przyznał tamten.
– Doskonale cię rozumiem! Może mógłbym wrócić z wami do Kusadasi? Mógłbym, tato? – zapytał Yusufa o zgodę. Spędzenie reszty dnia ze znajomym wydawało się Ömerowi znacznie ciekawszą perspektywą od dalszego siedzenia w ruinach z milczącym staruszkiem.
CZYTASZ
Barwy Cieni: II Biały Cień
FantasíaOd czasu pojawienia się Apologetów na Ziemi mija około dziesięciu lat. W wyniku działań Potworów ludzki świat mierzy się ze skutkami wielu katastrof. Ameryki zostały zniszczone, zaś pozostałe kontynenty pogrążyły się w kryzysach. Wojna wiecznych ist...