Z dwojga serc

206 22 2
                                    

Z wolna upływający czas. Drżenie powiek robiących kolejną łzę. Powolne bicie serce odbijające się echem w głowie. Próby zaklęcia rzeczywistości. Wpatrując się w test ciążowy nie mogła dłużej udawać, że nie dostrzega dwóch kresek. Jej dłoń mimowolnie przesunęła się na brzuch, osłaniając tak bardzo cenne życie rozwijające się w niej. Zamknęła oczy i odetchnęła głośno. Marzyła o tej chwili. Wielokrotnie śniła, że trzyma w swoich ramionach najcenniejszy skarb jakim jest dziecko. W swojej głowie wymyślała tysiące sposobów w jaki powie o tym Serkanowi. Teraz bała się wyjawić prawdę. Bała się tego, co może od niego usłyszeć, gdy dowie się o ciąży. Po ciele przebiegł jej chłodny dreszcz. Jedno wiedziała na pewno. Nie zrezygnuje ze swojego dziecka. Nic nie jest w stanie pozbawić jej miłości do istoty, która z każdym dniem rosła pod jej sercem. Owinęła się kocem i położyła na łóżku ukrywając test w szufladzie. Wiedziała, że nie jest w najlepszym stanie do podejmowania decyzji, które będą rzutowały na przyszłość jej i dziecka. Od dwóch tygodni ściany, niegdyś pokoju gościnnego, stały się jej sypialnią. To tutaj ukryła się po kolejnej kłótni. Zaczęło się od przyniesienia poduszki i koca, a teraz większość jej rzeczy była tutaj, gdy Serkan zajmował główną sypialnię. Niczego nie rozumiała. Pierwszy raz była zagubiona i zdezorientowana. Serkan z każdym dniem oddalał się coraz bardziej a ona czuła się jak dryfująca tratwa na ogarniętym sztormem morzu. Tym morzem był Serkan. Nie wiedziała jak z nim rozmawiać. Jak do niego dotrzeć. Jak sprawić by w końcu ją dostrzegł, zrozumiał jak bardzo go kocha. Byłą z nim w każdej minucie jego choroby i kiedy w końcu po roku ciężkiej walki los się do nich uśmiechnął miała nadzieję na nowy rozdział. Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała jej oczekiwania. Starała się go zrozumieć. W końcu nie każdy staje twarzą twarz ze śmiercią. Kiedy zaczął jej unikać ból rozdzierał jej serce. Nie potrafiła znaleźć już wymówek dla chłodu jakim ją obdarzał. Zamykając oczy wracała pamięcią do dni, w których jego ramiona były jej azylem. To w nim zawsze znajdowała swoje oparcie. Był jej domem, od pierwszej chwili gdy zrozumiała że oddała mu serce. Teraz jej dom był zimny, pusty i pełen niewiadomych. Dotyk jego dłoni, które kiedyś rozpalały jej zmysły do czerwoności, teraz stał się obcy, przypadkowy. Eda wiedziała, że Serkan ją odtrąca, muruje pomiędzy nimi ścianę, nie wiedziała tylko dlaczego. Była zmęczona zastanawianiem się nad tym co zrobiła źle, w czym zawiniła i zasłużyła sobie na miano obcej. Słyszał jak krząta się po domu. Czuła go wszędzie i jedyne czego pragnęła to wbiec tam i wtulić się w jego ciepłe ciało, poczuć bicie serca i pozwolić by jego zapach otulił jej ciało, a delikatny, pełen miłości dotyk uspokoił jej skołatane serce i zszarpane nerwy. Tęskniła za nim. Brakowało jej jego miłości, bliskości i czułości. Nie tylko fizycznie. Bardziej niż za seksem tęskniła do niego. Serkan był jej domem, jej sensem i świadomość, że traci go z każdym dniem rozrywała jej serce. Przez dwanaście miesięcy ciężkiej i nierównej walki Serkan nigdy nie był jej tak daleki. Nigdy nie stał się obcy i zimny. Zupełnie jakby była obca, jakby nie łączyła ich przeszłość i plany o wspólnej przyszłości. Czując gorące łzy na swoich policzkach zamknęła oczy. Teraz to ona traciła siły, ale nie miała przy sobie nikogo, kto byłby dla niej oparciem. Jej miłość ją zawiodła. Myśl o tym, że nie jest dla niego wystarczająca odbierała jej oddech. Wiadomość o ciąży powinna być przepełniona radością, łzami szczęścia i wybuchem miłości, tymczasem ona siedzi sama w ciemnym pokoju pełna obaw, niepewności i z sercem ciężkim od tęsknoty za swoją miłością, za człowiekiem który był jej całym światem. 

Serkan wiedział, że jest dupkiem. Czuł jak wiele cierpienia przysparza Edzie, jak wiele krzywdy jej wyrządza. Widział to w każdym jej spojrzeniu. Znowu robił to, co potrafił najlepiej. Uciekał. Przed prawdą, przed Edą. Nie potrafił spojrzeć jej w oczy. Nie po tym co usłyszał. Wystraczająco długo wysysał z niej życie i radość. Próbował być najgorszą wersją siebie. Sprawić by przestała go kochać, by odeszła. Chciał by odzyskała dawne życie. Chciał by odzyskała swój uśmiech, którym rozpromieniała każdy dzień, którym dawała mu nadzieję w najczarniejszych chwilach. Przez cały rok trwała przy nim i nie puszczała jego dłoni ani na chwilę. Nie przetrwałby nawet jednej sesji chemii gdyby nie jej czułość, opiekuńczość. Jej miłość dawała mu siłę, dawała mu nadzieję na przyszłość, o której oboje marzyli. Świadomość, że nie może jej tego dać była druzgocąca. Stała się ciężarem niemożliwym do udźwignięcia. Nie mógł powiedzieć. Wiedział doskonale, że kocha go zbyt mocno by odejść i spełnić swoje marzenia o przyszłości, której on nie mógł jej dać. On kochał ją zbyt bardzo by pozbawić jej szansy na spełnienie marzeń o rodzinie. Dlatego właśnie postanowił ja ranić, do momentu w którym nie odejdzie. Świadomość, że każdego dnia pcha ją ku przepaści, a każdy kolejny krok oznacza życie bez niej rozdzierała mu serce. Marzył o niej. Każdej nocy śnił, że trzyma ją w ramionach. We snach słyszał jej śmiech, widział blask w jej oczach. Blask, który rozpalał w nim ogień. Czuł na ciele jej dotyk, czuł jej gorący oddech na swojej skórze. Tak długo ją odtrącał, że zaczynało sprawiać mu to ból. Ich dotychczas bogate życie seksualne, teraz było pustynią. Eda była namiętną kochanką, a ich seks zawsze był pełen pasji, miłości i wilczego apetyty. Zawsze byli siebie głodni. Nie potrafili zaspokoić swojego apetytu. Teraz oboje usychali z pragnienia nie tylko seksu, ale przede wszystkim siebie i swojego uczucia, którym się karmili. 

I See Forever In Your EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz