Odnaleźć siebie w zamieci

188 17 1
                                    

Odchodził od zmysłów. Od godziny przeczesywał teren szukając Edy. Ani śladu! Gęsty śnieg utrudniał poruszanie. Strach był coraz większy. Z każdą minutą pogoda się pogarszała. Wśród ciemnej nocy jego wołania odbijały się echem. Wiedział, że zaciągnięcie jej w góry by mogli spokojnie porozmawiać nie była najlepszym pomysłem, ale potrzebował być z nią sam na sam. Każdą chwilę psuła Selin w towarzystwie Denisa. Ścigali ich, jak zwierzynę na polowaniu. Musiał z nią porozmawiać. Sam. W cztery oczy, bez zbędnej publiczności. Od pierwszej chwili, gdy ją zobaczył jego wyobraźnia płatała mu figle. Przed oczami stawały mu obrazy, jakby w jego głowie ktoś odtwarzał film. Doprowadzało go to do szału. Eda doprowadzała go do szału. 

- Gdzie jesteś? EDA! - krzyknął głośno 

Noc zapadała szybko a śnieg nie przestawał padać. Serkan wiedział, że nie ma zbyt wiele czasu. Z każdą upływającą sekundą Eda była w większym niebezpieczeństwie. Z każdym krokiem śnieg stawał się coraz głębszy. Serkan rozejrzał się wokół w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu Edy. Szedł dalej krzycząc i rozświetlając latarką drogę. Krzyczał jej imię, czekając aż się odezwie. Serkan przemarzł do kości i bał się o to w jakim stanie jest Eda. Wiedział, że musi się pospieszyć jeśli chce odnaleźć ją żywą. 

- EDA! Słyszysz mnie? - zawołał

- Se.. Ser... Serkan. Tutaj - usłyszał bardzo słaby głos

Serkan ruszył na przód przedzierając się przez śnieg. Eda leżała zwinięta w kłębek pod drzewem. Serce pękło mu na tysiąc kawałków widząc ją w takim stanie. Była blada i wyziębiona. Trzęsła się nie mogąc złapać tchu. Jej sine usta i blada cera świadczyły o hipotermii. Jej ubranie skostniało na niej od zimna i wilgoci. Eda nie otwierała oczy więc Serkan kucnął przy niej i dotknął jej lodowatego policzka. 

- Serkan? - zapytało ledwo słyszalnym głosem - Zimno 

- Spokojnie. Jestem z Tobą. Już jestem - powiedział biorąc ją w ramiona

Serkan wiedział, że muszą się ruszać. Nie mogli zostać w miejscu. Wokół czaiło się zbyt wiele zagrożeń, a największym z nich było przeszywające zimno. Chwycił mocniej Edę i ruszył przed siebie. Nie miał pojęcia dokąd iść. Czuł okropny ból w nogach i zaczął mieć dreszcze. Był przemoknięty i zmarznięty. Z każdym krokiem tracił siły. Spojrzał na Edę. Czuł jak słabnie w jego ramionach. Musiał działać szybko. Nagle jakby niebo zlitowało się nad nimi i przestało sypać białym puchem. Serkan dostrzegł nieopodal drewniany domek. Odetchnął z ulgą i przyspieszył. gdy stanęli na drewnianej werandzie postawił Edę i rozejrzał się sprawdzając czy domek jest pusty. Zaczął przeszukiwać wszystkie zakamarki w poszukiwaniu klucza. Znalazł go pod jedną z cegieł. Drżącymi dłońmi otworzył drzwi i wszedł z Edą do środka. Włączył latarkę rozglądając się uważnie. Wyglądała na bezpieczne schronienie. Nie mieli innych opcji. musieli zostać tutaj. Serkan położył Edę na stojącą w koncie kanapę i kucnął przy kominku. Musiał ich ogrzać. Stając przed obliczem zagrożenia wszedł w tryb automatyczny. Działał jak robot, którym tak bardzo lubiła nazywać go Eda. Nie czuł zimna. Nie czuł bólu. Nie czuł nic poza strachem o Edę. Po zabezpieczeniu kominka zaczął przeszukiwać domek. Znalazł kilka koców, suchy prowiant, baterie do latarki i kuchenkę turystyczną z niezbędnym ekwipunkiem. Eda leżała nieprzytomna na kanapie. Musiał zrobić wszystko, by ją ogrzać i był na to tylko jeden sposób. Rozbierał ją próbując zachować spokój. Jej miękka i aksamitna skóra parzyła jego dłonie. Spodnie, sweter i kurtkę powiesił na krześle tuż przy kominku, żeby przeschły. Odwrócił lekko wzrok, gdy ściągał jej przemoczony stanik. Okrył jej nagie ciało kocem mając nadzieję, że to wystarczy. Usiadł przy kominku i patrzył na śpiącą Edę. Martwiło go to, że się nie budzi. Nie powinien pozwalać jej zasypiać. Nie powinien pozwolić jej odejść. Serkan zabezpieczył drzwi, zastawiając je fotelem. Dorzucił drzewo do kominka i usiadł przy Edzie. Czując, że wciąż drży ściągnął mokre ubrania i wsunął się pod koc biorąc jej owinięte ciało w ramiona. Okrył ich dodatkowym kocem i gładził delikatnie jej włosy. Po kilku minutach dreszcze ustały i wracał jej kolor. Nie potrafił przestać na nią patrzeć. Nie mógł uwierzyć, że ktoś tak piękny mógł go kochać. Nie zasługiwał na jej serce. Myśl o tym jak musiała cierpieć przez trzy miesiące nie wiedząc co się z nim dzieje sprawiał ból. Przez dwie godziny szukał jej pośrodku lasu i wariował ze strachu o nią. Ciężko było mu wyobrazić sobie co musiała czuć Eda. Zamknął oczy w swojej bezradności. Nie potrafił cofnąć czasu, nie potrafił zabrać od niej tego bólu i cierpienia. Kolejne obrazy migały mu przed oczami powodując ból głowy. 

I See Forever In Your EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz