Rozdział 10

381 24 0
                                    

,,Gdy zobaczyłaś mnie w klubie po raz pierwszy

wierzyłaś w każde słowo, które ci powiedziałem...''


- Poznajesz? To twój wujek. Nowy wujek. Podejdź bliżej się przywitać.- ciepło sztuczny głos trafił do jej uszu. Czy nie powinien być kojący? Normalny. Ciepły. Czemu czuła, że te słowa symbolizują niepokój?

- Skarbie.- powiedział zniecierpliwiony głos. Ten sam, ale bardziej groźny. Dziewczynka powolutku kierowała się do korytarza. Wtedy rozpoznała go. Ciemny, czarny płaszcz, szary szalik. Chciała krzyknąć, ale usta zastygły jej w bezruchu, a w gardle wylądował kamień. Przerażone, wielkie, błyszczące i bystre oczka patrzyły na człowieka, który właśnie przeszedł próg jej domu. Jedyne miejsce, gdzie czuła się bezpiecznie i do którego miał nigdy nie dotrzeć. Małe serduszko niewinnego dziecka połamano na kawałeczki, aby potem móc je wyrwać.

Byliśmy tuż przed wejściem. Wszechobecna mgła ograniczała nam pole widzenia. Powietrze przesiąkało dymem papierosów i ziół. Przez całą drogę próbowałam się czymś zakryć. Ale co chwile, gdy zdążyłam już to zrobić i byłam zadowolona z rezultatów, zasłaniając wielki dekolt czarnym swetrem Justin musiał wyciągnąć swoją łapę i z powrotem go odkrywać. Moje mrożące spojrzenia skierowane w jego stronę, były nieskuteczne.

- Odczep ty się! - warknęłam w końcu.

- Masz być seksowna. Nie masz być szarą myszką. – oświadczył mój wszechwiedzący trener.

Udałam, że tego nie słyszę. Kiedyś go zabije, kiedyś go zabije.. powtarzałam sobie. Za nami szedł Jev. Monique siedziała w samochodzie kilka przecznic dalej. Wpatrywałam się w chodnik. Nagle dostrzegłam jakąś ciemną kulkę zmierzającą w naszą stronę. Kiedy ta ciemna kulka wylądowała na bucie Justina dostrzegłam, że w istocie jest ona szczurem wielkości mojej pięści. Mój trener szedł zadumany. Wyglądał tak jakby przez chwile znalazł się w jakieś równoległej rzeczywistości. Bardzo pewnym prowadził nas do klubu Red Blood. Byliśmy w Cleveland, na zachód od Nowego Yorku. Ponieważ najlepsze kluby znajdowały się w starych dzielnicach, stwierdziłam, że widok szczura nie powinien go zdziwić.

- Skarbie, lubisz gryzonie? – szepnęłam słodko. Wyczuł podstęp. Patrzył na mnie przez chwile, zdziwiony i zdezorientowany.

- Lubię. - rzekł bez cienia ufności. Był czujny, jakby przewidywał, że nie zdałam tego pytania od tak. Głupi nie był, miał tylko chwile rozdwojenia jaźni i męskiej dziecinności... poza tym nic. No, oprócz tego że był strasznie irytujący i miał wielki talent do wkurzania innych.

- Oh, to świetnie się składa, bo właśnie jeden siedzi ci na nodze.- powiedziałam z wymownym spokojem, najnormalniej w świecie. Gdy wreszcie zobaczył co siedzi mu na nodze, na jego twarzy wymalowało się przerażenie pomieszane z szokiem, a jego źrenice były w tym momencie tak wielkie jak pięciozłotówki.- Patrz, wygląda jak szara myszka, ale troszkę większa. Troszkę.. Justin nic nie mówił, osłupiał z wrażenia. – Zapoznajesz się ze swoim nowym zwierzątkiem? - mało brakowało, a nie ryknęłam ze śmiechu.

- Tak jakby. - Już wiem co zrobię! Kupię sobie szczura i za każdym razem, kiedy będzie chciał się do mnie zbliżyć pomacham mu szczurkiem przed oczami. Może mu się odechce i już przestanie mnie nękać... Ale czy ja rzeczywiście chcę żeby przestał?

- Nie lubisz szczurów?

- Tak jakby.- powiedział melancholijnie wgapiony w gryzonia zamiast go strzepnąć z buta. To może jakiś szczur hipnotyzer? Chcę mieć takiego na własność! – Ale nie żebym się ich bał.- dodał wyrwany z transu.

Addictin' Game JB|FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz