Rozdział 39

237 14 0
                                    


,,Najgorszym jest ten moment,

kiedy twoje największe lęki zmieniają się w rzeczywistość.''





Po powrocie ze szpitala nie czułam się dobrze. Postanowiłam, że zrobię dobrą minę do złej gry i poudaję, że wszystko jest w porządku. W końcu z czasem ból musi minąć, prawda? Jeśli powiedziałabym Justinowi, że nadal nie jest ze mną najlepiej, nie pozwoliłby mi wrócić do hotelu. Bałam się, że Mike będzie wściekły, dlatego tak szybko chciałam tam wrócić. Już raz groził Justinowi, że go zabije. Nie może się dowiedzieć, że byłam z nim w szpitalu. Coś było nie tak, czułam to. Mogłam pozwolić lekarzowi, żeby udzielił mi wszystkich informacji na temat mojego zdrowia. Stchórzyłam, bo miałam przeczucie, że to, co chciał mi powiedzieć zabrzmi jak wyrok. Od tygodnia miałam mdłości, zawroty głowy i bóle brzucha. Nie wiedziałam co się ze mną tak naprawdę dzieje. Na początku brak tej świadomości wydawał mi się lepszy, ale teraz zrozumiałam, że popełniłam błąd. Powinnam wysłuchać lekarza. Przygotowywać się do kolejnej przeszkody, przez którą musiałam przejść. Świadomość jest o wiele lepsza, bo gdy już ją masz, nie zajmujesz się wymyślaniem trzydziestu innych, czarnych scenariuszy twojego życia. Pocieszające, że było mi lepiej niż wczoraj. Niebywałe jak wiele czasem potrafi zdziałać sen. Co jeszcze potrafi poprawić samopoczucie? Widok przystojnego chłopaka z rozczochranymi włosami leżącego obok ciebie i wtedy wcale nie przeszkadza ci fakt, że zajmuje dwie trzecie twojego dwuosobowego łóżka.

- Na pewno wszystko w porządku? – spytał Justin po raz setny, od kiedy się obudziliśmy.

- Tak, nie martw się. – uśmiechnęłam się do blondyna, który przez całą noc czuwał nade mną. Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam Justin, który zachowywał się jak irytujące dziecko, a dziewczyny traktował tylko jak przedmiot pożądania. Zabawne jest też to, że tak niedawno chciałam go zabić, a teraz poświęciłabym za niego własne życie.

- Myślałem o tym wszystkim. – odparł nieśmiało.

- Tak? I co wymyśliłeś? – mruknęłam zainteresowana, odsłaniając zasłony w mojej sypialni. Obróciłam się i powolnym krokiem podeszłam do niego aby usiąść mu na kolanach.

- Mam dosyć ukrywania się.- położył dłonie po obu stronach moich bioder.- Co jeśli jest jakieś inne rozwiązanie, ale nie byliśmy na tyle odważni, by powiedzieć je na głos? – mówiąc to wydawał się nieobecny. Wpatrywał się w okno, a gdy skończył spojrzał na mnie i oderwał jedną rękę od mojego ciała, żeby zacząć bawić się moimi włosami.

- Ty chyba nie myślisz o tym, żeby....- urwałam przegryzając wargę i przełykając ciężko ślinę. Zrobiło mi się słabo, dlatego mocniej przytrzymałam się jego ramion.

- Możemy uciec Rachelle, możemy zostawić to wszystko za sobą i być razem.- przez sekundę obdarzył mnie najczulszym spojrzeniem jakie kiedykolwiek widziałam w moim życiu. To zdanie brzmiało zbyt bajeczne, żeby było prawdziwe.

- On nas zabije. – zaczęłam kręcić głową na boki. Odnosiłam wrażenie jakby ktoś ściskał moje płuca, przez co ciężko było mi oddychać, powietrze nagle stało się rzadsze, a każdy wdech powodował narastający ból w okolicy krtani.

- Nie, jeśli będziemy ostrożni i nie zostaniemy w jednym miejscu zbyt długo. – przekonywał mnie dalej, kładąc swoją ciepłą dłoń na moim kolanie. Najwyraźniej to nie był spontaniczny pomysł, który rzucił od tak. Justin naprawdę brał to pod uwagę.

Addictin' Game JB|FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz