Rozdział 1

1K 44 2
                                    

,,Kolejna szybka akcja. Kolejny klub, kolejni klienci, kolejne ofiary...''

- Rachelle, robota czeka! - krzyknął Mike. Nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić. Znajdowaliśmy się w starej, opuszczonej ruderze. Było w niej okropnie, ale byliśmy pewni, że nikt nas tu nie znajdzie. Mike miał już spore problemy kryminalne. Śledzili go za różnorodne morderstwa, jakich dokonał lecz na tę chwilę trudno było go namierzyć. Dlaczego to zrobił? Uważał, że wszyscy ludzie są źli i chcą nas zniszczyć. Cokolwiek słowo ,,zniszczyć’’ miałoby znaczyć. Razem z nim sprzedawałam narkotyki, zioła, tytoń i różnego rodzaju inne świństwa. Ale było coś jeszcze, co wyróżniało nas spośród wszystkich ludzi należących do tej branży... Mike pracował nad nowego rodzaju narkotykiem. Jego chciwość do pieniędzy i ciągła podejrzliwość sprawiała, że popadał w obsesje. Ścisły skład jego eksperymentu był przez niego chroniony. Wiele razy próbowano go wykraść. Zawsze powtarzał mi, że tak trzeba. Wszyscy byli dla niego potencjalnie podejrzani. Nie wiem, czy mnie też zaliczał do tej grupy. Jedno było pewne, Mike ufał mi bardziej od wszystkich ludzi, z którymi do tej pory miał styczność. Przyjął mnie pod swój dach i opiekował się mną. Zdążyłam poznać go zanim stał się mordercą. Pamiętam strach wymalowany na jego twarzy, kiedy stanął w progu pokoju i oznajmił mi, że udusił starszego czterdziestoletniego mężczyznę. Sądziłam wtedy, że to jeden z tych błędów, które człowiek popełnia i przez całe życie żałuje. Nie miałam racji, nim się obejrzałam polubił widok martwych ludzi i odnalazł rozrywkę w zabijaniu. Cieszył się widząc bezradnego, przestraszonego człowieka. Chciał czuć, że jest od niego silniejszy. Uwielbiał mieć władzę. Zawsze jej pragnął. Ostatnio wszystkich odsuwał na drugi plan. Nawet mnie, jego dziewczynę. Chodził jak struty, nie słuchał co się do niego mówi. Miał tylko jeden cel i to na nim był skupiony.

- Musimy? - jęknęłam wstając z materaca.

- Kotku...- powiedział z sarkastycznym uśmiechem na twarzy.- Ile razy mam tobie powtarzać? Jeżeli chcemy być bezpieczni, musimy ich usunąć.- cmoknął mnie w usta. Lubiłam jak to robił, ale nic szczególnego nie czułam. Może to dlatego, że on stał się taki zimny i bezuczuciowy? Dla wielu dziewczyn był wcieleniem Boga. Wielkie mięśnie, gęste, krótkie blond włosy i niebieskie oczy. Nie wiedziały jednak, że są kolejną zabawką w jego rękach, i że ów przystojniak jest czystym wcieleniem diabła.- Rusz ten swój zgrabny tyłek i zamachaj tymi swoimi długimi rzęsami. Użyj uroku, jeśli będzie trzeba posuń się do ostateczności.- kontynuował dalej obojętnym tonem, wyzbytym jakichkolwiek uczuć. Wiedziałam, o co mu chodziło... przełknęłam ślinę. Nienawidziłam, gdy tak mnie traktował... Może jestem jego kolejną zabawką, jak pozostałe? Nie miał problemu z tym, że go zdradzam, chociaż ja w odróżnieniu od niego robiłam to na jego rozkaz. Nie raz widziałam go w towarzystwie długonogich blondynek. 

- Tak wiem. Misja jak każda inna. Wchodzimy do klubu rozdzielamy się i robimy swoje.- udałam, że wcale się tym nie przejmuję, ale w środku wiedziałam, że zrobiłabym wszystko, żeby tylko tam nie iść.

- No i widzisz? Za to cię kocham.- westchnęłam cicho, tak żeby nie usłyszał. Żeby to była jeszcze prawda... – Bystra dziewczynka.- uśmiechnął się i dotknął mojego policzka.- Widzisz gdyby nie ja, nudziłabyś się ze swoją matką w domu. Kto wie, może skończyłabyś tak jak ona? - powiedział dumny z siebie. Moja mama była alkoholiczką. Tęskniłam za nią, ale nigdy nie mówiłam o tym Mike’owi. Z resztą mało rozmawialiśmy. Większość czasu poświęcaliśmy na obmyślanie planów i oddawaniu się różnym przyjemnościom. Czasem czułam, że tylko jego uszczęśliwiam, nie siebie. To był pierwszy powód, dla którego mogłabym od niego uciec. Jednak nie zrobiłam tego, bo nie miałam odwagi. Gdy ostatnio zaczęłam płakać uderzył mnie w twarz, mówiąc, że nie mogę być tkliwą, głupią lalą i mam być silna. Nigdy mnie za to nie przeprosił. Od tamtego momentu bałam się mu sprzeciwić. Robiłam wszystko, czego ode mnie oczekiwał. Został mi tylko on. O tym byłam święcie przekonana. Chwyciłam za torebkę wypełnioną po brzegi prochami i ruszyłam z nim do najbliższego klubu. Ubrana w skąpy strój, który był oczywiście życzeniem Mike’a. Zaślepiona, wpatrzona w niego jak w obrazek byłam gotowa zrobić to, czego ode mnie oczekiwał. Nie szliśmy za rękę… można było powiedzieć, że szliśmy dwoma stronami chodnika. Czułam jego wzrok na sobie. Obserwował mój każdy ruch. Udałam, że tego nie widzę. Wcześniej nie miałam poważnych związków, dlatego przystałam na jego warunki. Chociaż teraz wiem, że ''chodzenie z chłopakiem’’ w żadnym wypadku tak nie wygląda. Byłam zbyt naiwna i wystraszona, by zwrócić mu na to uwagę.

Addictin' Game JB|FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz