Rozdział 19

388 21 0
                                    

,,Jesteś potworem, gorszym niż Mike...''


Siedziałam w pokoju czekając na Mike'a. Zaskoczona tym nagłym pocałunkiem Justina, byłam lekko otępiała. Z jednej strony już nie raz przekonałam się, że stać go na robienie takich rzeczy, ale z drugiej nie mogłam odpędzić od siebie myśli, że to co zrobił było urocze. Ta myśl może byłaby w porządku, gdybym nie miała chłopaka. Zastanów się Rachelle on nie potrafi być uroczy, to tylko jego gra. Jest irytujący, ale na pewno nie uroczy. Usłyszałam trzask drzwi i podskoczyłam w miejscu.

- Justin..- obróciłam się widząc Mike'a.- zrobił wszystko żeby mnie chronić.- szybko dokończyłam, nie myśląc nawet czy tym zdaniem nie wywołałam jego kolejnego wybuchu złości.

- Wiem, ale jednak zawiódł. Dlatego jutro już go tu nie będzie. – oświadczył chłodnym głosem.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałam, dokładnie wiedząc, co chciał przez to powiedzieć, ponieważ nie znamy się od dzisiaj i jakąś godzinę temu podsłuchiwałam ich rozmowę.

- Musi się popisać. W nocy wylatuje. Muszę być pewien, że stać go na więcej.

- Rozumiem.- mruknęłam, nie patrząc w jego oczy. Wziął krzesło i usiadł przede mną.

- Dlaczego tak się nim martwisz? Myślałem, że go nienawidzisz.

- Ja? Nie, nie martwię się. – zaprzeczyłam od razu kręcąc głową.

- Wracając do ciebie. Posłuchaj, nie chcę, mieć powodu, żeby cię karać. – powiedział chwytając moje złożone dłonie na kolanach w swoją.- Jesteś ze mną od początku, nie chcę cię zniszczyć.- dodał po chwili, zakładając kosmyk włosów za moje ucho.- Wiesz, jak to może się skończyć.- przytaknęłam smutno, poruszając głową w górę i w dół.

- Zawsze będę cię wspierać.- powiedziałam, żałując że byłam dla niego taka okropna. On naprawdę mnie potrzebuje, ma wiele spraw na głowie.- Jesteś jedyną osobą, którą znam. Uratowałeś mi życie.- szepnęłam cały czas patrząc w dół. Nie miałam odwagi, żeby spojrzeć w jego oczy. Dlaczego go zdradziłam? Nie powinnam tego robić. Muszę to skończyć. Justin nie jest moim chłopakiem, jest bezczelnym oszustem, który stara się namieszać w mojej głowie. Mike podniósł mój podbródek.

- Właśnie to chciałem usłyszeć.- uśmiechnął się.- Przyjdź do mnie wieczorem. W restauracji czeka na ciebie Barry, zrobi tobie wszystko, czego sobie życzysz. – mówił ciepłym głosem.

- Dziękuję, trochę zgłodniałam.- powiedziałam nieśmiałym głosem nadal czując poczucie winy.

- Dbaj o siebie, musisz nabrać formy. Jesteś mi potrzebna.

- Dobrze szefie.- przegryzłam wargę i zmusiłam się do uśmiechu. Pocałował mnie krótko na pożegnanie i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą.

Nagle uświadomiłam sobie, że jego zachowanie było dziwne. Co to w ogóle miało być? Spodziewałam się wielkiej awantury, a tymczasem przyszedł do mnie taki opanowany. Wcześniej byłam niemal pewna, że zrobi mi krzywdę. Dawno nie był taki spokojny. To było co najmniej podejrzane. Może zrozumiał swój błąd i zmienił się na lepsze? Chciałabym, żeby znowu traktował mnie tak dobrze jak kiedyś.

Jeżeli on się poprawił, to ja powinnam opanować swoje uczucia kierowane do Justina. Zgnieść je w środku. Sprawić, by umarły i nigdy więcej nie ożyły. To jest niesprawiedliwe w stosunku do Mike'a. Jestem mu to winna, to wszystko co mogę dać mu w zamian. To jemu zawdzięczam życie. Justin tylko przynosi ze sobą problemy.

Addictin' Game JB|FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz