Rozdział 32

288 18 1
                                    


,,To jedna wielka głupota, on jest uwodzicielem, za moment nie zorientujesz się,

 kiedy się w nim zakochasz...'' 


Miałam wielką nadzieję, że zdążę wrócić do pokoju Monique zanim ona się obudzi. Jednak tak się nie stało. Gdy tylko otworzyłam drzwi jak najciszej potrafiłam ujrzałam ją, stojącą na środku korytarza z założonymi rękami. Przywitałam ją ciepłym, naiwnym i słodkim uśmiechem odgarniając włosy z twarzy. Przed wyjściem od Justina nawet ich nie rozczesałam. Stanęłam w progu pokoju. Jej oczy przewiercały mnie na wylot.

- Rachelle Anne Roberts! - usłyszałam jej surowy ton głosu, gdy tylko zamknęłam drzwi. – Gdzie ty się podziewałaś całą noc? – Oho, teraz będzie udawała moją matkę. Całkiem ją ignorując poszłam do salonu i wyciągnęłam nogi na kanapie, ściągając przy tym moje buty. Za chwile Monique ponownie znalazła się przede mną z rozwścieczoną miną. – Odpowiedz. – syknęła tupiąc nogą z zaciśniętymi pięściami. Spodziewałam się, że będzie się o mnie martwić, ale nie przypuszczałabym, że będzie na mnie zła. Jestem dorosła, a ona poza pracą była moją przyjaciółką, nie musiała czuwać nad moim życiem dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- Prosiłam cię, żebyś nigdy nie używała mojego drugiego imienia. – spojrzałam na nią zdegustowana. Zaczęłam z zainteresowaniem oglądać swoje gołe nogi, ponieważ rajstopy, w które wcześniej byłam ubrana wylądowały w koszu na śmieci. Ciekawe przez kogo. Boże, ten cellulit zabijcie mnie. – pomyślałam unosząc opuszkami palców kawałek mojej skóry na udzie. Po jakiś pięciu sekundach znowu wróciłam wzorkiem do mojej przyjaciółki, która wciąż nie dawała za wygraną, mimo że nie okazywałam jakiejkolwiek chęci spełnienia jej wcześniejszej prośby. – Byłam w restauracji. – skłamałam, tłumacząc się. Nie mogłam powiedzieć jej, że gdy tylko zasnęła poszłam do apartamentu Justina, żeby się z nim przespać jak jakaś głupia i niewyrośnięta nastolatka.

- Dzwoniłam do restauracji i nie było cię w niej. – powiedziała z pretensją. Gdyby te przenikliwe oczy mogły zabić, z pewnością byłabym już martwa. Zagryzłam wargę ze zdenerwowania. Akurat dzisiaj musiała zabawić się w szpiega. Dobrze, że nie wpadła na pomysł żeby zapukać do pokoju Justina.

- Nie wiem po co tam dzwoniłaś. – westchnęłam mniej pewnym głosem. Zamiast patrzeć jej w oczy, oglądałam swoje ręce. Będzie dobrze, tylko nie panikuj, jeśli sama jej nie powiesz, to się nie dowie. – uspokajałam się w myślach.

- Ostatnio upiłaś się do nieprzytomności przez sama wiesz kogo.– wspomniała siadając na fotelu. - Zacznijmy wszystko od początku. Gdzie byłaś? – zapytała tym razem spokojnie, cierpliwie oczekując na odpowiedź. Pewnie chciała powiedzieć: Zacznijmy przesłuchanie.

- Wszędzie.- odparłam jednym słowem, uśmiechając się łobuzersko. Podniosłam lewą rękę do góry, oglądając swoje paznokcie z uniesionymi brwiami. Starałam się nie myśleć o tym, że wystawiam jej cierpliwość na próbę. Miałam wciąż nadzieję, że da sobie spokój.

- Rachelle...

- To nie jest twój interes! – uświadomiłam jej, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Zbyt ostro zareagowałam. Spojrzałam na jej minę. Boże, ona domyśliła się.

- Ty byłaś z nim! - wykrzyczała rozemocjonowana otwierając szeroko oczy z wrażenia.

- Nie wiem, o kogo ci chodzi. – próbowałam się jakoś ratować, ale na próżno, bo musiałam się głupio uśmiechnąć. Dlaczego za każdym razem kiedy sobie o nim przypominam muszę się uśmiechać w tak idiotyczny sposób? W tym momencie wstała z fotela, łapiąc się za głowę zaczęła chodzić w tę i we w tę po pokoju.

Addictin' Game JB|FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz