Rozdział 31

299 14 1
                                    


,,Zmienił się, ale mam dziwne przeczucie, że to nie będzie trwało wiecznie...''


Nie powinnam tak się zachowywać. Jednak Justin doskonale wiedział jaka jestem. Wiedział, że jestem impulsywna i mam trudny charakter. Nie potrzebnie na niego naskoczyłam. Tak naprawdę, gdyby nie on nigdy nie zdałabym sobie sprawy, że to co robię jest złe. Nadal zabijałabym niewinnych ludzi. Gdy byłam już na swoim piętrze miałam ochotę wrócić do niego i przeprosić za to, co powiedziałam. Czasami robię tak głupie rzeczy, bo nadal próbuję uciec przed tym, co do niego czuje. To jest niebezpieczne dla nas obu. Istnieje milion powodów, dla których nigdy nie powinnam się w nim zakochać. Miłości jednak nie można zapobiec. Ona jest jak choroba, albo ją masz albo nie. Inni sądzą, że miłość jest wspaniałym darem od Boga. Zgadzam się, to niesamowite uczucie, ale w moim życiu było ono zmorą. W moim świecie ludzie się nie kochali. Czerpali tylko przyjemność z seksu i zarobionych pieniędzy. Wcześniej uważałam, że Mike jest wyjątkiem, ale teraz zaczynałam w to wątpić. Ile mogłam czekać na to, żeby się zmienił? Justin odwzajemniał moje uczucie, jeśli to co mówił było oczywiście prawdą. Przy nim czułam się bezpieczna, kochałam to co ze mną robił. Byłam od niego całkiem uzależniona. Nie potrzebowałam kochającego Mike'a, bo znalazłam jego. Jednego tylko nie przewidziałam – Justin i ja jesteśmy tak bardzo do siebie podobni, wybuchowi i pewni siebie. Z tego powodu byliśmy skazani na burzliwy związek, bez odrobiny spokoju. W sumie wiedziałam, że przy nim nigdy się nie znudzę, a to czy czasem będzie zachowywał się jak dupek czy nie, całkiem mnie nie obchodziło (oczywiście w granicach przyzwoitości). Wiedziałam jak go podejść by przestał przemawiać tym swoim irytującym trenerskim tonem i zmienił się w mojego kochającego Justina. On nigdy nie będzie nieśmiałym chłopakiem, nie miał się czego wstydzić. Znał swoją wartość, a mnie do takich ciągnęło jak pszczołę do miodu. Uwielbiasz pakować się w toksyczne i niebezpieczne sytuacje, chociaż jak każdy pragniesz tej przereklamowanej normalności i spokoju. Zamknęłam drzwi mojego apartamentu i głęboko odetchnęłam. Gdy tylko się obróciłam, myślałam że dostanę zawału. Po drugiej stronie stał szczupły mężczyzna ubrany w ciemny strój. Znałam go zbyt dobrze. Do mojej sypialni nie docierało zbyt wiele światła, bo pogoda w Nowym Yorku bardzo się zepsuła, ale mogłam rozpoznać go po kształcie sylwetki.

- Nate? – wydawało mi się, że mam zwidy. Wystarczy, że przez chwile nie będzie mnie w hotelu, a pod moją nieobecność tyle się dzieje. - Co ty tu robisz? – zapytałam bez żadnego powitania. Uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej. Odruchowo cofnęłam się o krok w tył. Nigdy nie wiedziałam, co może mu strzelić do głowy.

- Rachelle. – dostrzegłam złowrogi błysk w jego oczach. – Tęskniłaś? – zignorował całkiem moje pytanie. Jego źrenice przeszywały mnie na skroś. Zagryzłam wargę ze zdenerwowania.

- Co robisz w moim pokoju? Jak się tu dostałeś?

- Przez okno. – odpowiedział, a ja zauważyłam dopiero teraz, że jest otwarte. Na dworze zebrał się silny wiatr. Podeszłam do okna chcąc złapać firanę, która wywiewała z okna i zamknąć je, bo w środku robiło się zimno. Gdy przekręciłam gałkę, na zewnątrz zagrzmiało. Będzie burza. Chciałam by Nate jak najszybciej wyszedł z mojego pokoju, ale teraz miałam okazję zapytać go, co robił gdy ja zostałam zamknięta w jakimś obrzydliwym magazynie. Moje mało widoczne blizny przypominały mi o wydarzeniach sprzed kilku dni. Nate w końcu się odnalazł i nic mu się nie stało. Nawet go nie tknęli. To było dla mnie bardzo podejrzane i niesprawiedliwe. Jev nadal miał problemy zdrowotne i Mike odsunął go z pracy.

- Nie możesz tutaj tak po prostu wchodzić przez okno, to mój pokój.- warknęłam i położyłam dłonie na biodrach. Wzruszył ramionami i zaczął przeglądać moją małą biblioteczkę z książkami. Czuł się jak u siebie. Miałam ochotę wykopać go za drzwi.

Addictin' Game JB|FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz