Rozdział 35

289 13 4
                                    


,,Właśnie w takich chwilach czujesz

jak ziemia rozstępuje się pod twoimi nogami,

a niebo spada ci na głowę...''


Gdy tylko wróciłam do pokoju w towarzystwie Thomasa - jednego z ochroniarzy Mike'a, zamknęłam za sobą drzwi. Opierając się o nie plecami odetchnęłam głęboko, ponieważ poczułam się słabo. Miałam dziwne wrażenie, że w pokoju jest bardzo duszno. Kiedy stwierdziłam, że głębokie oddychanie na nic się zdaje, chwiejnym krokiem podeszłam do okna. Szeroko je otworzyłam, czując przy tym chłodny wiatr, muskający moją twarz. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Dotknęłam prawą dłonią czoła i po raz setny głęboko odetchnęłam, chcąc odpędzić nadchodzące mdłości. W głowie cały czas miałam widok krwawiącej, martwej dziewczyny. Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tego obrazu. Niezależnie od tego, jak bardzo morderca wydaje się być obojętny na czyjąś śmierć, nie zapomina swoich ofiar. Pamięta je do tego stopnia, że widzi ich twarze w swoich snach, bo tylko w czasie snu nie może panować nad wyrzutami sumienia. Czułam się winna, ale to Mike kazał mi to zrobić, to on zmusił mnie, żebym ją zabiła. Nie dał mi wyboru, ale to ja pociągnęłam za spust. W ubraniach rzuciłam się na łóżko z tymi wszystkimi myślami krążącymi po mojej głowie. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. To nie był pierwszy raz, gdy Mike mnie uderzył. Przy pierwszym razie mogłam mieć nadzieję, że nie zrobi tego więcej, ale po drugim byłam niemal pewna, że powtórzy to prędzej czy później, kiedy coś nie będzie mu się podobało. Nadzwyczajnie w świecie bałam się go. Dziwnym byłoby, gdybym się nie bała. Howard był mordercą, mógł mnie zabić jednym skinieniem palca. Jedyne co mogło mnie w tej chwili uspokoić to myśl, że on nadal mnie potrzebuje. Tylko ja i Monique naprawdę go znamy. To nam mógł ufać najbardziej. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo. Chociaż nie chciałam go już widzieć nigdy więcej, nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Miałam wrażenie, że nie poradzę sobie sama. Nie teraz, gdy wczoraj ktoś chciał mnie zabić. Możecie mnie oceniać, ale jeśli na świecie istnieje jedna rzecz, którą znasz to trzymasz się jej kurczowo, nawet jeśli jest zła. Postanowiłam, że będę zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. Uniknę sytuacji, które mogłyby go zdenerwować na tyle, by skrzywdził mnie ponownie. Od tej chwili on jest ostatnim człowiekiem na ziemi, który miałby prawo mnie zranić. Wtuliłam policzek w poduszkę i usnęłam zmęczona tym wszystkim, co czułam. Przytłoczona własnymi uczuciami. Nazajutrz obudziłam się czując wilgoć pod oczami. Płakałam przez sen?  Niezdarnie wygrzebałam się z ciepłej pościeli, wykonałam poranną toaletę i ubrałam jasne jeansy oraz czarną bluzkę. Związałam włosy w kitkę, zrobiłam lekki makijaż i poszłam do restauracji, by pysznym śniadaniem zacząć kolejny okropny dzień. Zastanawiałam się czy będzie mi dane kogoś zabić, czy może ktoś zabije dziś mnie. Nie potrafiłam powiedzieć, co bardziej mi odpowiadało, jakkolwiek karkołomnie to brzmi w połączeniu ze śmiercią. W restauracji pierwszą osobą, na którą zwróciłam swoją uwagę była Monique. Gdy tylko mnie zobaczyła zaczęła w pośpiechu kończyć swoje śniadanie, aby jak najszybciej oddać talerz do kuchni i zejść mi z oczu. Prawdopodobnie zrobiłabym to samo co ona, jednak wiedziałam, że muszę to skończyć. Potrzebowałam wsparcia i jej, osoby dzięki której jeszcze nie zwariowałam. Tęskniłam za nią. Za jej głupim paplaniem, dziwnymi refleksjami i wymyślnymi pomysłami. Była moją namiastką normalności, przyjaciółką, której naprawdę zależało na moim szczęściu. Zawsze mogłam na nią liczyć, kiedy było mi źle. Nie chciałam o niczym mówić Justinowi. Gdybym mu powiedziała, że Mike uderzył mnie, pewnie znowu zacząłby namawiać mnie bym z nim zerwała. Justin powinien myśleć, że jestem silna, że takie rzeczy nie powinny mnie złamać. Mimo, że go kochałam nadal czułam jakąś cząstkę rywalizacji między nami. Nie chciałam, by traktował mnie jakbym była osobą, którą musi chronić. Słabą dziewczyną, którą musi się zaopiekować. Chciałam być dla niego wielką tajemnicą, wyzwaniem, które jest trudne do podjęcia, ale jednocześnie kuszące zwycięstwem. Ja go takim widziałam. Podeszłam do stolika Monique, który był przystrojony czerwonymi serwetkami i śnieżnobiałym obrusem. Gdy tylko zauważyła, że idę w jej stronę zaczęła wstawać z krzesła, unikając ze mną kontaktu wzrokowego.

Addictin' Game JB|FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz