Rozdział 25

358 18 0
                                    

,,Dałaś mu wplątać się w jego sieć i nie wiesz jak się z niej odplątać...''


Nie wychodziłam z pokoju. Nie miałam odwagi. Widziałam, co ze mną zrobili w hangarze. Codziennie przeglądałam się w lustrze i modliłam o to, by wszystko zeszło. Nie mogłam pójść na basen, żeby nie wzbudzić podejrzeń klientów hotelu (lub po prostu nie chciałam wychodzić, żeby nie spotkać Justina). Co, jeśli któregoś dnia, nie będę w stanie mu odmówić? Nie chciałam, żeby widział mnie taką, jaką ja widziałam siebie w tą noc, której miałam już zniknąć z powierzchni ziemi. Brzydziłam się dotykać ran. Bałam się na nie spojrzeć. W nocy męczyły mnie koszmary, że sączy się z nich krew z ropą, rozrywają się jeszcze bardziej, robiąc się coraz większe. W poprzednie trzy noce budziłam się z krzykiem. Najgorszym momentem było zmienianie mi opatrunków. Bezwartościowa i nieprzydatna- te dwa słowa idealnie określały mnie w tej chwili. Cały czas myślałam o tym, że Mike będzie chciał się mnie pozbyć. Teraz byłam ciężarem. Dlaczego miałby mnie tutaj zostawić? Teraz mogłam być nikim. Kobiety, które pracują dla Mike'a są przyjmowane tylko ze względu na wygląd. Nie nadawałabym się nawet na sprzątaczkę z tak podrapaną twarzą. Usiłowałam sobie to wszystko jakoś poukładać w głowie. Te trzy dni w tym ciemnym pomieszczeniu były tak wstrząsającym przeżyciem, że nie mogłam sobie przypomnieć dokładnie wszystkich twarzy, które się w nim przewijały. Musiałam napisać Mike'owi raport, a pisanie o tym było równoznaczne z przeżywaniem tego od nowa. Jeśli chociaż przez minutę zapominałam o tym wszystkim, moje myśli znajdowały kolejną, by zacząć wirować wokół Justina. To również bolało. Nie mogłam wiecznie spać i śnić koszmarów, mogłam być zła na Justina, ale nie mogłam przestać o nim myśleć. Był jak wrzód na sercu. Czytałam książkę, ale nie skupiałam się na niej zbytnio, ponieważ większą uwagę przykuwał mój mały, złoty wisiorek, który trzymałam w palcach.

Często bawiłam się nim z nerwów.
- Co tak chowasz? – zapytał Justin, jak zwykle wchodząc do pokoju bez pukania, kiedy ja w pośpiechu chowałam łańcuszek do szuflady szafki nocnej przy moim łóżku. W ułamku sekundy znalazł się przy mnie i zabrał mi go. W tym momencie zamknęły się za nim drzwi.
- Oddaj mi go! To bardzo cenne.- powiedziałam wściekła, waląc pięściami o łóżko.
- Prezent od Mike'a? Trochę za mały. – zaczął oglądając go pod światło, padające z okien. Tak mnie zdenerwował, że wstałam z łóżka z zamiarem odzyskania mojej własności. Zaskakujące jest to, że nim tu wszedł miałam ochotę zostać w nim już do końca mojego marnego życia.
- No wreszcie. – westchnął, bez żadnego sprzeciwu po prostu położył mi wisiorek na moją wyciągnięta do niego dłoń. Stwierdzenie, że byłam zdumiona, to mało powiedziane. Byłam zszokowana. Zazwyczaj muszę go błagać, by przestał zachowywać się jak dzieciak.
- Po co ci to było? Czy ty zawsze musisz mnie wkurzać? – syknęłam, wyzywająco patrząc w jego oczy.
- Raz... - zaczął wyliczać radosnym tonem głosu z nutą satysfakcji.- wyglądasz bardzo seksownie, gdy się wkurzasz, dlatego ciągle to robię. Dwa, to był dobry powód by wyciągnąć cię z łóżka i zobaczyć w tej skąpiej piżamie. Trzy, gdybym tego nie zrobił, nie mógłbym zrobić tego... – bez żadnego ostrzeżenia po prostu objął mnie w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował. Tak bardzo za tym tęskniłam. Chciałam tego? Oczywiście, że tak. Jednak cały czas w mojej głowie brzmiało jedno zdanie. Jestem tu tylko po to, by pokazać ci jak bardzo jesteś słaba. Czy to nie wystarczający powód, żeby w tej chwili ukarać go siarczystym policzkiem? Tak właśnie zrobiłam.
- No tak, to by było na tyle z miłego przywitania.- mruknął do siebie, trzymając się za policzek, który teraz nabrał różowej barwy. Wyglądał tak uroczo, gdyby nie to, że ja mu to zrobiłam, pocałowałabym go w czoło jak małego chłopczyka.

Addictin' Game JB|FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz