18

149 13 2
                                    

Jestem zgubiony. Zgubiony. Zgubiony. PALANCIE, JAK MOGŁEŚ JEJ TO ZROBIĆ!? Zaufała ci, a ty ją zdradziłeś.
Co z tego, że po pijaku. ZDRADZIŁEŚ.

Kopnąłem drzwi od swojego pokoju z taką siłą, że kawałek szkiełka z szyby upadł na podłogę.

A teraz będę musiał jeszcze przystawać na wszystkie zaproszenia i zachcianki Anabelle. Zdrada za zdradą. NAPRAWDĘ NIE MOGŁEŚ TEN JEDEN RAZ SIĘ POWSTRZYMAĆ!?
Będę musiał jej wszystko wytłumaczyć. Może ten jeden raz mi wybaczy, albo i nie... Cholera, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze wesele matki Louis'a. A jego Eleanor jest w ciąży... CHWILA. O NIE. CZY MYSIĘ WCZORAJ ZABEZPIECZALIŚMY? Gdyby Anabelle zaszła w ciążę, to na 100% byłby koniec mnie i Mercedes. Jezu, co ja narobiłem. Mam nadzieję, że wersja pijanego Harry'ego chociaż o gumce pomyślała. Przecież to, że teraz nic nie pamiętam nie znaczy, że wtedy kompletnie wyłączyłem mózg, co nie? OBY.

- Młody, rusz dupsko i wstań z tego łóżka. Leżysz tu już 3 godziny - do pokoju weszła Gemma. - Nie sądziłam, że aż tak będziesz tęsknić za Mer, no nieźle.

- Gemms, życie nie ma sensu.

- Jeszcze lepiej. Ten chłop zaraz oszaleje.

- Mogę ci coś powiedzieć? Muszę się komuś wyżalić.

- E, ciężki typie, wiesz, że wykłady na temat jak bardzo tęsknisz za wybranką swojego życia nie należą do moich ukochanych?

- Nie chodzi dokładnie o to...

- No to wal - zmarszczyła brwi i czując, że zbliża się dłuższa gadka usiadła na pufie.

Wytłumaczyłem jej wszystko jak było. Jej humor diametralnie się zmienił.

- Nie wiem jak mogłeś jej to zrobić. Po prostu spieprzyłeś sprawę. Dobra, stało się, nie da się cofnąć czasu. Radziłabym ci od razu jej wszystko wyśpiewać, bo potem może być tylko gorzej. W razie czego zawsze jestem po twojej stronie i obmyślimy jakiś plan B.

Kiwnąłem głową w zamyśleniu. Gemma jeszcze chwilę posiedziała ze mną dokładnie coś analizując, po czym opuściła pomieszczenie.

To będzie długe 6 dni i jeszcze dłuższy 7 dzień.

Zacząłem sie zastanawiać, kim jesteśmy dla siebie na wzajem z Mercedes. Niby przyjaciele, a jednak zakochani w sobie... Poprawka, jedno z nich jest w drugim zakochane i nie jest pewne co do wzajemności od pierwszego. No bo w końcu... Całujemy się czy coś, a to dalej jest takie niepewne. Będę musiał z nią pogadać. Jeśli nie uznaje nas jeszcze za parę czy coś a' la parę, to jest szansa, że mi wybaczy. Chociaż... Gdybym był na jej miejscu skopałbym mi tyłek.

- Jadę do BuyStore pasożycie. Kupić ci coś? - zajrzała przez drzwi moja siostra.

- Tort lodowy i Jupika.

- Pfff dzieciak - prychnęła, po czym wyszła.

Musiałem jakoś rozładować swoją złość, więc postanowiłem pójść na siłkę. Ćwiczyłem dużo w domu, jednak sądzę, że to nie to samo. Spakowałem rękawice bokserskie, wodę i tego typu duperele do torby treningowej i wyszedłem z domu.

Gdy tylko przebrałem się w sportowe ciuchy w przebieralni ruszyłem na salę. Znalazłem swój ukochany worek, po czym założyłem rękawice. Głośno wypuściwszy powietrze z płuc zacząłem uderzać z całej siły w skórzanego wisielca. Działał na mnie jak czerwona płachta na byka. Wyobrażałem sobie, że to Anabelle. Jej nigdy bym w rzeczywistości nie uderzył, w końcu też jest kobietą. Jednak w tamtej chwili miałem ochotę ją rozszarpać, pokroić na plasterki i wrzucić do wulkanu bądź na pożarcie piraniom. Nic tak nie uspokaja jak porządny wysiłek. Moje pięści pulsowały już z bólu, mimo to nie zwracałem uwagi na taki niewielki szczegół. Rzuciłem rękawice na podłogę i spojrzałem na dłonie. Były całe czerwone, a na kilku kostkach pojawiła się krew.

"Walić" - pomyślałem i opuściłem ręce. Schowałem swoje rzeczy i wróciłem tam, skąd przyszedłem, uprzednio zahaczając o przebieralnię.

* * *
Chuda brunetka siedziała na krawężniku przed dużym domem. Czekała, aż jego właścicielka pojawi się w drzwiach. Prawdopodobnie kobieta brała prysznic, ponieważ nie usłyszała dzwonka.

- Mercedes? - dziewczyna niemal podskoczyła gdy nagle usłyszała swoje imię.

- Babciu... - wstała i spojrzała na staruszkę, która wolno szła w jej kierunku. Podbiegła do niej i wpadła w jej obięcia.

- Kochanie... - starsza pani tuliła do siebie wnuczkę, której po policzku spłynęła łza pełna zarówno szczęścia z widoku babci, jak i bólu związanego ze świadomością jej choroby. Dopiero teraz zobaczyła w jakim stanie jest chora. Była bardzo blada, prawie przeźroczysta. Na głowie miała perukę w kasztanowym kolorze. Mer chciało się płakać gdy na nią patrzyła.

- Chodź do środka dziecko.

Siedziały w salonie i rozmawiały pijąc herbatę już od godziny. Studentka wreszcie przyzwyczaiła się do myśli, że póki co babcia żyje i czuje się nie najgorzej.

- Masz chłopaka, Mercy? Kiedy byłam w twoim wieku poznałam dziadka. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia i już po roku wzięliśmy ślub.

- Nie... Tak... Może... Trudno powiedzieć.

- Jak ma na imię?

- Harry, ale...

- Myślę, że jeśli zwierzał się tobie ze wszystkiego, a może nawet ze swoich uczuć, to też cię kocha - przerwała jej.

- Ja nie wiem, czy ja go kocham... Znaczy, chyba nie jestem gotowa na nic poważniejszego, tym bardziej uważam go na razie za przyjaciela.

- Nie powinnaś maskować swoich uczuć, a tym bardziej im zaprzeczać. Serce zawsze wie najlepiej i jeśli podpowiada ci, że to ten jedyny powinnaś o niego walczyć, a nie odpychać.

- Najpierw muszę się przekonać, czego chce moje serce i czy warto o to walczyć.

* * *
- Julia wyjechała, a Romeo chla jak głupi - słyszałem w przedpokoju głos Louis'a, który poszedł otworzyć Niall'owi drzwi. Leżałem na łóżku w swoim pokoju, a chłopaki przyszli mnie wspierać. Byłem nieźle spity. Musiałem jakoś zapomnieć. Czasami w życiu zdarzają się takie momenty kiedy czujemy się jak wrak człowieka. Tak właśnie się teraz czułem. Nie polecam.

- Stary, ogarnij dupę. Jeszcze tylko 5 dni - Niall usiadł na ruchomym fotelu od biurka i podjechał nim bliżej mnie. - Poza tym, macie ze sobą kontakt. Halo, to nie koniec świata.

- Nie chodzi tylko o to - wymamrotałem do poduszki nie do końca będąc świadomym, co mówię. Przyjaciele wymienili się zdziwionymi spojrzeniami, po czym dalej mnie maltretowali rozmową.

- A o co? - zapytali jednocześnie. Przewróciłem się na bok, nic nie odpowiadając. - No wyrzuć to z siebie, będzie ci lżej.

- Zdradziłem ją, okej!? - wybuchłem. - I w dodatku po wszystkim Anabelle kazała mi przychodzić do niej kiedy tylko będzie miała ochotę się pieprzyć! Inaczej jej powie! Jestem skończony.

Przez chwilę trwaliśmy w ciszy. Nikt nie śmiał się odezwać za pewne analizując to, co przed momentem powiedziałem.

- Ale przecież nie jesteście razem. Nie zdradziłeś jej - w końcu głos zabrał Lou.

- Całowaliśmy się. Sądzę, że w pewnym sensie już należałem do niej.

- Ale z drugiej strony...

- Nawet jeśli istnieje teraz jakaś druga strona, będę musiał ją zdradzać znowu! To jak gra! - przerwałem mu.

- Musisz jej od razu wszystko powiedzieć. Nie masz wyjścia - westchnął Niall.

Wtedy wpadłem na genialny pomysł.

***********************
WAKACJEEYJSUDVEJDGIWUEVEJD!!!!!!!!!!
STO LAT ARI❤️❤️❤️ #26/06/15
Na następny trochę poczekacie, bo aktualnie więcej czytam niż piszę lol

Well, Daisy // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz