Rozwiązałem opaskę oplatającą oczy dziewczyny. Jej oczom ukazał się piękny widok. Jeziorko, pomost, do tego wszędzie pełno stokrotek. Wszystko oświetlone dzięki przeogromnym ilościom świeczek, poustawianych przy na prawie poziomych konarach trzech wierzb. Stały one na przeciwko siebie, tworząc tak jakby trójkąt. Właśnie tam, między nimi znajdował się kocyk, a na nim kosz z jedzeniem.
- Harry... To cudowne - dziewczyna, która do tej pory stała oniemiała i oglądała to wszystko, złapała mnie za rękę i wtuliła się w nią.
- Chodź, usiądziemy - zaproponowałem i pociągnąłem ją za sobą w kierunku wierzb.
Przeszliśmy przez kurtynę liści i wtedy dopiero Mercedes mogła zauważyć, że w środku na cienkich nitkach, łączących gałęzie drzew, są porozwieszane wszystkie nasze wspólne zdjęcia.
- Jejku - szepnęła oglądając to wszystko.
- Mer, nie płacz.
Brunetka jakby się otrząsnęła i dotknęła mokrego policzka.
- To nie ja... Znaczy... Ja nigdy nie płaczę - uśmiechnęła się.
- Nie masz się czego wstydzić, to tylko ja.
- To ze szczęścia... Harry, wszystko przemyślałam. Chciałabym czegoś więcej między nami - powiedziała, a ja stanąłem jak wryty. Przecież zaraz miałem jej powiedzieć o zdradzie. Wszystko zepsuję...
- To... To cudownie.
Tylko się uśmiechnęła. Chyba oczekiwała na ruch z mojej strony. Nie wiedząc, co powiedzieć, po prostu do niej podszedłem i wpiłem się w jej usta. Dziewczyna oddała i pogłębiła pocałunek, a ja poczułem, że kategorycznie NIE MOGĘ jej stracić.
* * *
- Od jutra biorę się do roboty w sprawie tych kwiatów na ślub - powiedziała Mercedes, kiedy skończyliśmy konsumować przygotowane przeze mnie smakołyki. Głównie w koszyczku znajdowały się właśnie słodycze, ciastka, owoce i tabliczki czekolady. Jestem taki twórczo-romantyczny.
- Nasz ślub?
- Nie wybiegaj tak daleko w przyszłość, kolego. Nie wiem, czy z tobą tyle wytrzymam - zachichotała.
- Najwyżej przywiążę cię do krzesła i zakleję buzię klejem do drewna.
- A ja wtedy poskarżę się mamie - pokazała mi język i poruszyła się lekko w moją stronę w celu usadowienia się wygodniej. Odebrałem to jako wezwanie po ratunek, więc przybliżyłem się do niej i pozwoliłem, aby jej głowa spoczęła na moich udach.
- Tylko się nie podnieć, bo ucieknę z piskiem, okej? - zaśmiała się widząc mój zadowolony wyraz twarzy.
- Dzięki, że mi przypomniałaś jak twoje usta są blisko mojeg... - powiedziałem zgodnie z prawdą i z grymasem na twarzy, ale nie brunetka szybko mi przerwała.
- Nie kończ tego, proszę!
- Jak sobie życzysz, królowo.
- Woah, to już awansowałam z księżniczki na królową? Przecież nadal nie jesteśmy parą.
- Właśnie, Mer... Jest coś, co powinienem ci powiedzieć.
- Hmm?
- Bo ja... - wziąłem głęboki oddech. No dalej Hazz, dasz radę! - Ja... Z-z...
- Może pomogę? Zakochałeś się we mnie bez opamiętania i padasz mi do stóp z prośbą abym zgodziła się zostać twoją dziewczyną. Przemyślę twoją propozycję - uśmiechnęła się zwycięsko, a ja popatrzyłem na nią ze zdziwieniem. A jednak pieprzony tchórzu, nie powiesz jej już tego dzisiaj.
- Jedźmy już do mnie, robi się zimno.
* * *
Rano (około 7:30) zerwałem się z łóżka z zamiarem pójścia do Anabelle i posłania jej do grobu. Dosłownie: posłania siebie do grobu. Jakie to jest trudne, postawienie się jednej, niezrównoważonej psychicznie kobiecie. Zostawiłem dla Mercy karteczkę na stole w kuchni, że wyszedłem na pilne spotkanie z chłopakami i wrócę najszybciej jak się da. To głupie, że ją tak okłamałem i źle się z tym czuję. Ale co miałem napisać?
* * *
- Wejdź do środka, skarbie - znalazłem się pod jej drzwiami o punkt 8.
- Anabe... - nie zdążyłem dokończyć, bo przywarła swoimi ustami do moich, tym samym wpychając mnie w głąb swojego mieszkania. Zatrzasnęła drzwi i zrzuciła z siebie jedwabny szlafrok. Zauważyłem, że jej idealnie wyrzeźbione ciało przykrywa jedynie body, które równie dobrze można nazwać warstwą koronki. Nie powiem, wyglądała naprawdę seksownie i miałem na nią ochotę. Zaraz... Co?
Teraz muszę postawić sobie ważne pytanie: czy jestem z Mer?
Jeszcze nie. Czyli jak to mówią... hulaj dusza?Z resztą. Co mi szkodzi. Muszę jakoś rozładować to napięcie, które czuję przy Mercedes. Skoro z nią nie mogę, to czemu by tak jednorazowo nie wykorzystać do tego celu kogoś innego?
"Raz się żyje" - pomyślałem, zciągając z siebie kurtkę i rzucając Anabelle na łóżko.
*****************
Nie zabijajcie za straszną dramę i za to, że dawno nic nie było :c Następny chyba dopiero jak wrócę, czyli za jakieś 2 tygodnie x :(
CZYTASZ
Well, Daisy // h.s
Fiksi PenggemarHarry Styles jest typem niegrzecznego chłopaka. Imprezuje kiedy tylko ma czas. Na codzień studiuje architekturę na Uniwersytecie Voiler'a. W budynku obok, na Uniwersytecie Lockers'a, rok młodsza od niego dziewczyna, Mercedes Darling, studiuje prawo...