23

99 7 0
                                    

- Ej ty - szturchnął mnie Niall.

- Nie mam ochoty na gadanie - przewróciłem się na drugi bok. Leżałem na kanapie z twarzą wbitą w poduszkę, a obok mnie siedział mój najlepszy przyjaciel i starał się cokolwiek ze mną zrobić.

- Wiesz, lepiej by było jakbyś powiedział jej całą prawdę nawet teraz, lepiej późno niż wcale. Może zmieni o tobie zdanie jeśli ruszysz jakoś jej uczucia. I przede wszystkim nie uprzedzi cię Anabelle.

Po jego słowach zerwałem się na równe nogi.

- Skąd w...

- ... intuicja - wyprzedził mnie. - Znam ten typ, wiem, że za wszelką cenę będzie teraz chciała zniszczyć ci reputację w oczach Mer.

- Boże... I w dodatku teraz będzie ten ślub...

- Mhm, to już w tą sobotę.

***********************

Usłyszała dzwonek do drzwi.

- Już otwieram! - brunetka otarła niewidzialną łzę spod oka i podbiegła do drzwi. Ujrzała tam tą samą szatynkę co wcześniej na mieście, jak była z Hazzą. Zmarszczyła brwi i pociągnęła nosem. - W czym mogę pomóc?

- Czyli już wiesz? - bezczelnie się uśmiechnęła nieznajoma.

- O czym wiem?

- O mnie i Harry'm.

Te słowa przebiły na wylot serce Mercedes. Odwróciła wzrok od kobiety stojącej w drzwiach i zaczęła coraz szybciej nerwowo oddychać.

- Hej... - poczuła dotyk szatynki na ramieniu. - Wszystko okej?

- Ja... N-nie mogę złapać o-od... - urwała dziewczyna kiedy jej oddech przyśpieszył do maksimum. W tej chwili obraz przed jej oczami zaczął się zamazywać. Zauważyła, że nieznajoma macha jej dłonią przed twarzą. Jednak kiedy odwróciła wzrok, żeby na nią spojrzeć dostrzegła tylko ciemność. Ostatnie co pamięta to stłumiony huk, prawdopodobnie odgłos jej ciała zderzającego się z podłogą.

*****************

- Ale będzie w stanie pomóc w przygotowaniach do wesela?

- Tak, myślę, że do tego czasu będzie już całkowicie sprawna. Właściwie jeśli wszystko będzie w porządku można się spodziewać wypisu w kilka godzin po przebudzeniu.

Pierwsze co czuła to ból. Światło rażące jej oczy. Zamrugała kilkakrotnie starając się przyzwyczaić do otoczenia. Zauważyła rozmazane postacie nachylające się nad jej osobą i prawdopodobnie starające się jej coś powiedzieć. Słyszała tylko pojedyncze słowa. Wreszcie... Dobrze... Jak... Z chwili na chwilę mogła ich odróżniać coraz więcej. Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła otworzyć ust. Poczuła, że coś naciska na jej twarz wokół buzi. Tak, to z pewnością maska tlenowa. Co się stało? Gdzie się znajdowała? Dlaczego ma na sobie maskę tlenową? Na ostatnie pytanie znała odpowiedź, ale nie mogła w nią uwierzyć. Po tylu latach... Operacjach, wziętych lekach, wizytach u specjalistów... Znowu dostała ataku? Tak, to na pewno to. Tylko jak to możliwe?

*****************

- Hej, Mercy, widzisz mnie? - pomachałem dłonią przed twarzą dziewczyny.

- Gdzie jestem? - zapytała słabym głosem, prawie jak nie jej. Gdzie się podział ten energiczny, wesoły ton?

- W szpitalu.

- Co ja tu... Co ty tu robisz!? - gwałtownie się podniosła, piorunując mnie mimo wszystko smutnym wzrokiem, jednakże zaraz umknął on w dół. Mer dotknęła opuszkami palców skroni i bezsilnie opadła na poduszkę.

- Nie powinna się pani teraz denerwować ani wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Jest pani osłabiona.

- Dobrze... - mruknęła z westchnięciem i spojrzała na mnie. - Idź sobie. Teraz. Nie chcę cie więcej widzieć.

- Mercedes, ja...

- Nie. - Nie dała mi dokończyć. - Cały czas ty, ty, ty. A co ze mną? Chcę żebyś mnie teraz posłuchał i zniknął z mojego życia.

Tymi słowami wbiła sztylet w moje serce. Dobra, w sumie, zasłużyłem. Nieśmiało tylko przytaknąłem i w ciszy opuściłem szpital.

********************
Ja też kocham dramy muahahahahahh

Well, Daisy // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz