22

108 6 4
                                    

- Wiesz co, Harry? - zaczęła Anabelle, gdy już skończyliśmy. Kiedy ochłonąłem po udanej zabawie, wstałem i zacząłem się tak po prostu ubierać. - Mógłbyś mi poświęcić więcej uwagi!? - krzyknęła zirytowana. Dopiero wtedy uraczyłem ją swoim znudzonym spojrzeniem. - Chyba cię kocham.

- Aha - odparłem i powróciłem do poprzedniej czynności.

- Czy musisz być taki wstrętny w stosunku do mnie!? Popatrz, właśnie dzięki mnie zaspokoiłeś swoje potrzeby! Tak mi się odwdzięczasz!?

- Posłuchaj babo, przyszedłem tutaj nie z własnej woli, to po pierwsze. Po drugie, z pierwszego wynika, że zostałem przez ciebie zmuszony nie zważając na moje uczucia. Po trzecie, to, że mnie kochasz to nie mój problem, tylko twój. Ja kocham kogoś innego, a ty nie pozwalasz mi w spokoju ograniczyć się tylko do tamtej jednej. Więc po co lub za co miałbym ci się odwdzięczać, do cholery!? - wybuchłem wraz z ostatnim wypowiedzianym pytaniem. Chwilę później narzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem trzaskając drzwiami, zostawiając zaskoczoną i wściekłą Anabelle w drzwiach jej pokoju.

* * * * *
- Hazz? - ziewnęła brunetka podnosząc się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się po pokoju, w którym się znajdowała, a gdy nie zauważyła w nim chłopaka postanowiła go poszukać w pozostałej części domu.

Weszła do kuchni i dopiero po pewnej chwili zauważyła zapisaną kartkę papieru na stole.

"Hej Mercy<3 Zostałem pilnie wezwany na spotkanie z chłopakami ale nie martw się, wrócę najszybciej jak się da :*"

Zmarszczyła brwi ale zrozumiała, że chłopak musiał. Nagle podskoczyła, ponieważ usłyszała dzwonek do drzwi w najmniej spodziewanym momencie.

Otworzyła je na oścież i zobaczyła osobę, której na pewno nie spodziewałaby się zobaczyć.

- Niall? Co ty tu robisz?

- Przyszedłem do Harry'ego, to dziwne? Coś nie tak? - zmartwił się, gdy zobaczył minę Mercedes.

- Nie ma go, ale możesz poczekać - zaprosiła go gestem do salonu.

*****************
- Jestem! - krzyknąłem i zdjąłem kurtkę. W korytarzu pojawiła się Mer.

- Gdzie byłeś?

- Na spotkaniu z chłopakami, nie widziałaś karteczki? - zwilżyłem usta, wieszając nakrycie.

- Ach, no tak. Co u Niall'a? - uśmiechnęła się.

- Wszystko... dobrze, czemu pytasz?

W tym momencie z pomieszczenia obok wyszedł Niall. Mer skrzyżowała ręce, a uśmiech momentalnie zniknął z jej twarzy.

- Ja... - nie wiedziałem, co powiedzieć.

- Masz coś na swoją obronę?

- Mercy, kochanie...

- Wiesz, myślałam, że więcej dla ciebie znaczę. Teraz to już mi wszystko jedno - po tych słowach złapała swoją torebkę i wybiegła z mojego domu. Natychmiast rzuciłem się w bieg za nią, lecz nie widząc sensu w tej pogoni i nawoływaniach dałem sobie spokój. Upadłem na ziemię. Byłem załamany. Jej ostatnia wypowiedź rozkruszyła moje serce na kawałki.

- Serio, nie mogłeś jej wcześniej powiedzieć!? Choćby nie wiem co!? Nie musiałbyś iść do tej suki, wszystko byłoby dobrze!!! - krzyczałem sam na siebie, uderzając pięściami w trawę. Całe szczęście, że nikogo nie było przed moim domem. Uznałby mnie za obłąkanego.

*

Tymczasem pierwsze krople deszczu zaczęły uderzać o ziemię, która straciła dla Harry'ego najmniejszy sens wraz z życiem na niej bez Mer.

~~~~~~~~~~~~~~~~
ok, sory za beznadziejny rozdział, pisałam go w samochodzie na szybko, żeby zaraz po powrocie do domu dodać. Ale i tak dopiero teraz dodaję XD

Nie wiem kiedy następny, bo muszę nadrobić na zapas, ale postaram się szybko :*

xx

Well, Daisy // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz