OMOJBOZE NAWET NIE WIECIE JAK DŁUGO PISAŁAM TEN ROZDZIAŁ PRZYSIĘGAM
BUSKA WRESZCIE SKOŃCZYŁAMGdy dojechaliśmy do kościoła, jak na złość zaczął padać deszcz. Wysiadłem ze swojego samochodu jako pierwszy i zabrałem ze sobą parasolkę. Przede mną zaparkowała Jay i Mercedes. Widziałem, jak kobiety otwierały drzwi i powoli wychodziły z auta.
Przypominając sobie o pogodzie podbiegłem do Mer rozkładając parasol.
Gdy zatrzymałem go nad dziewczyną, ta odskoczyła jak oparzona. Zaczęła szybkim krokiem iść w stronę strzelistego budynku, a ja starałem się ją doganiać, wciąż osłaniając ją parasolką.
W końcu, na długich schodach prowadzących do kościoła, złapałem ją za rękę i przytrzymałem w miejscu. Widziałem jej żałosne starania, aby się uwolnić, jednakże nic nie mogła wskórać. Popatrzyła na mnie wzrokiem zrozpaczonego, skrzywdzonego dziecka, przez co zmiękło mi serce. Jednak wciąż nie puściłem jej ręki.- Daj sobie przynajmniej pomóc - powiedziałem ciężko oddychając ze smutkiem w oczach.
Mer przez chwilę milczała (ba, przez chwilę, przecież ona cały czas nic nie mówiła), lecz w końcu się przełamała.
- Poradzę sobie sama - wysyczała i wyrwała swoją rękę z uścisku mojej. - I zostaw mnie w spokoju. Nienawidzę cię.
Po tych słowach szybkim krokiem ruszyła przed siebie, a mi oczy się zaszkliły. Przysiadłem na schodku.
"Stracone" - pomyślałem.
"Nie płacz Harry, chłopaki nie płaczą" - podpowiadała mi świadomość.
- Ale mężczyznom się zdarza - powiedziałem już na głos i wybuchłem szczerym płaczem. Nie powstrzymywałem już potoku łez wydobywającego się z moich zaczerwienionych oczu. Pewnie wyglądałem jak jedno wielkie gówno, ale przestało mnie to obchodzić. Wszystko przestało mnie obchodzić.
- Harry? Ty płaczesz!? - podbiegła do mnie Jay, która właśnie wchodziła po schodach. - Co się stało, kochanie?.. - ściszyła głos i usiadła obok mnie, nie zwracając uwagi na takie szczegóły, jak deszcz.
- Ciociu... - zawodziłem jak małe dziecko.
- Co, skarbie? - przytuliła mnie w stylu mamy.
- Ciociu... - powtórzyłem i kolejny potok łez opuścił moje oczy.
- Tak?
- Kocham ją... - wydusiłem. - A ona... A ona mnie nie - wybuchłem.
Przez chwilę siedziała w bezruchu widocznie oszołomiona moimi słowami. Hmm, wydawało mi się, że wiedziała o mojej miłości do Mer. Czy mi się zdaje, czy pierwszy raz tak to określiłem? "Moja miłość do Mer", to brzmi tak cudownie. Trzeba używać częściej.
- Będzie dobrze, Harry. Trzeba tylko obudzić te same uczucia w Mercedes - odezwała się w końcu.
- To niewykonalne.
- Wykonalne. Przecież ona tak samo cierpiała, kiedy... No wiesz.
Popatrzyłem na Jay podejrzliwym wzrokiem i uniosłem w górę jedną brew. Skąd wiedziała o Anabelle? Kobieta się zarumieniła.
- Plotki, kochanie - burknęła i westchnęła.
- Ta, wiem - podniosłem się i podałem mamie Louisa rękę, aby pomóc jej wstać. Podziękowała i kazała mi zmykać do kościoła.
*****************
Obserwowałem Mercedes przez cały czas. Ukryłem się gdzieś w ciemnym kącie i udawałem, że mnie tu nie ma. Za pewne wszyscy myśleli, że jestem w kaplicy, albo że poszedłem do domu. Ale to dobrze. Był już wieczór, moja "nieobecność" w ich oczach nie budziła podejrzeń. Na zewnątrz zrobiło się ciemno, a w kościele panował pewnego rodzaju nastrój. Czułem się... Zafascynowany. Naszła mnie wena na myślenie o sensie istnienia, lecz nie miałem teraz do tego głowy. Zapamiętać. Przyjść kiedyś do kościoła wieczorem i myśleć o sensie istnienia.
Patrzyłem na każdy ruch Mer. Poruszała się z taką ogromną gracją, choć dla niej pewnie było to najzwyklejsze układanie liści w wiązance. W tamtej chwili mogłem wręcz eksplodować z miłości do tej dziewczyny niczym największa na świecie bomba atomowa. Chciałem to wykrzyczeć całemu światu. Uwięzić ją w mocnym uścisku i już nigdy nie puścić. Śmieszne, dla niej byłem gotowy polecieć na księżyc lub przestać oddychać na rok, jeśli by tego chciała. Jakim sposobem tak owinęła mnie w okół swojego palca? Myślę, że i ona sama tego nie wiedziała.Nagle w głębokim zamyśleniu, spadłem z krzesła. Z HAŁASEM KURWA STARTUJĄCEGO ODRZUTOWCA.
BOŻE, czemu mi to robisz?
W tym samym momencie poczułem wzrok Mercedes na sobie...
^^^^^^^^^^^^^^^^^
mordzie moje kochane, przepraszam że tak długo czekałyście & wszystko wina nauki, braku czasu i minimalnego braku ochoty na pisanieBo pomysł i plan jest
Ale nie chce mi sie pisać
Bo sie boje że schrzanię i bedzie nudne
Jeszcze nigdy nie kończyłam książki
..
Omg
CZYTASZ
Well, Daisy // h.s
Fiksi PenggemarHarry Styles jest typem niegrzecznego chłopaka. Imprezuje kiedy tylko ma czas. Na codzień studiuje architekturę na Uniwersytecie Voiler'a. W budynku obok, na Uniwersytecie Lockers'a, rok młodsza od niego dziewczyna, Mercedes Darling, studiuje prawo...