Rozdział 11

1K 36 3
                                    

Pov Elizabeth

Po rozmowie o prace wróciłam do domu wchodząc po drodze do sklepu.
Od razu po wejściu do domu odłożyłam zakupy a następnie zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu jakiś śladów, które mogłyby wskazywać na to że ktoś tu był.

Odetchnęłam z ulgą gdy nic nie znalazłam.
Poszłam do kuchni w celu zjedzenia kolacji, która składała się z mrożonej pizzy.

Byłam przyzwyczajona do jedzenia w małych ilościach wiec nie potrzebowałam jakiejś wygórowanej diety.

Wyciągałam pizzę z piekarnika i ruszyłam do salonu już miałam sobie usiąść gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.

Odłożyłam talerz na komodę, i podeszłam w kierunku drzwi.Lekko otworzyłam drzwi nie wiedząc kogo się spodziewać.

Za drzwiami zobaczyłam Jacoba z bukietem kolorowych kwiatków aż miałam déjà vu tylko że ostatnio nie stał przede mną a leżał na mojej wycieraczce.

-Cześć mogę wejść ?- Zapytał a ja odsunęłam szerzej drzwi by mógł wejść

-O co chodzi ?- powiedziałam lekko przenosząc wzrok na kwiatki które lekko podsunął w moim kierunku.

-Cześć, chciałem cię przeprosić za to że dzisiaj tak uciekłem. Bardzo mi na tobie zależy mimo tego że wiem jak słabo to okazuje.- Powiedział szybko a mi odrazu zrobiło się cieplej na sercu.

-Nic się nie stało i dziękuje za kwiaty- Powiedziałam przyjmując bukiet.

Zaprosiłam go do środka, a następnie poszliśmy oglądać jego ulubiony serial który mi polecił. Nawet nie wiem kiedy zleciały 4 godziny, zorientowałam się dopiero gdy powiedział

-Będę się już się zbierać- Odparł wstając podszedł do drzwi i zaczął ubierać buty.
-Jeszcze raz dzięki za opatrzenie mnie. Nie mam pojęcia gdzie mógłbym się aż tak pokaleczyć-Powiedział i wyciągnął ręce po swoją kurtkę a ja wtedy zobaczyłam jego plecy, całe posiniaczone mam nadzieje że w najbliższym  czasie tego nie zobaczy. Wtedy to napewno będzie wiedział że ktoś go pobił.

Straszne wyrzuty sumienia mnie wtedy naszły. Czułam się okropnie z myślą że to przeze mnie prawdopodobnie go tak potraktowali.

Po jego wyjściu uświadomiłam sobie że dzisiaj jest dzień pierwszej opłaty za mieszkanie. Poszłam wiec szybko patrząc na godzinę. Była 19, mam nadzieje że zdążę zapłacić ją jeszcze dzisiaj nie mogę się spóźni pierwszy raz bo w końcu mnie wyrzucą.

Pobiegłam do sypialni wyciągając z szafki pudełko w którym znajdowały się całe oszczędności, które z biegiem czasu zaczynały się kończyć.

Wyszłam z domu z wyliczoną kwotą, kierowałam się do administracji. Trochę bałam się iść z taką kwotą wieczorem po chodniku całkiem sama, wiec schowałam plik pieniędzy jak najgłębiej do plecaka.

A następnie spokojniejsza kontynuowałam drogę. Musiałam jeszcze jedynie przejść przez 2 ulice w tym moją.

Szlam wpatrując się w telefon nawet nie zauważając że mijam wyjście do alejki w której najbardziej nie chciałam się znaleść.

Nagle z nikąd zostałam tam wciągnięta czułam na sobie ręce jakiegoś mężczyzny.
Przycisnął mnie do ściany i zaczął całować odpierając mi możliwość krzyku.

Gdy wreszcie przestał docisnął mnie nogą a jego ręce powędrowały na mnie, czułam jego dotyk wszędzie a przez strach który mnie oblał nie mogłam się ruszyć ani krzyczeć.

Dopiero gdy zaczął się rozbierać odzyskałam świadomość i zaczęłam krzyczeć licząc że ktoś mi pomoże. Nie wiedziałam co robić, czułam się jak w sytuacji z Jacobem jednak tam byliśmy wśród ludzi przy których mogłam liczyć na pomoc.

A tu byłam kompletnie sama. Pomijają późną porę i tak nikt nie zapuszczał się w tą alejkę. Powoli traciłam nadzieje. Gdy facet się odsunął ponownie zaczęłam krzyczeć, a ten jakby zupełnie to już ignorował, wiedział że i tak nikt mi nie pomoże.
Wiedząc że nie dam rady nic już zrobić zamknęłam oczy i czekałam na jakiś cud.

Po jakiejś minucie cud nadszedł. Moim cudem był mężczyzna w ciemno brązowych włosach, który odciągnął ode mnie tego świra.

Po chwili ten zboczeniec leżał na betonie a brunet okładał go pięściami.

Nie chcąc patrzeć na to jak się biją nadal będąc w transie przeniosłam wzrok na samochód tego mężczyzny.
Czarny mercedes.
Dokładnie identyczny jak ten który śledził mnie kilka dni temu.

Gdy już wreszcie zauważył że facet stracił
przytomność obrócił się w moim kierunku zauważając że nadal tu jestem.

Założył kaptur i spojrzał na mnie. A ja czując jego wzrok ocknęłam się i pozbierałam z zimnego bruku. Wstałam trzymając się ściany.

-Nic ci nie jest?- Zapytał jakby zmartwiony.

-Dzięki za uratowanie- Powiedziałam specjalnie nie odpowiadając na jego pytanie.

-Nigdy Więcej już nie wchodź w tą alejkę następnym razem cię nie uratuje- Powiedział zmieniając całkowicie nastrój

-Myślisz że ja chciałam tu wejść -Powiedziałam zirytowana- przecież to ten oblech mnie tu wciągnął.

-Najlepiej to w ogóle się stąd wyprowadź tu nic dobrego cię nie czeka - Powiedział całkiem ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.

-Skąd wiesz że niby tu mieszkam-Zapytałam uświadamiając sobie kim jest brunet.

-Lepiej już idź-Odparł ignorując mnie.

- Z chęcią -Powiedziałam do siebie na co chłopak odpowiedział mi śmiechem.

Czyli to tak wyglada Teddy.....
Szczerze wyobrażałam go sobie jako starszego faceta z brodą i 5 żon.

I promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz