Rodział 23

712 36 1
                                    

Pov Elizabeth

Dzisiaj postanowiłam pojechać na zakupy ponieważ chciałam ładnie wyglądać na imprezie z Theodorem - strasznie dziwnie używa mi się jego imienia, przyzwyczajona jestem do tego przezwiska.

Zaczęłam się zastanawiać ile tak naprawdę theo ma lat w sumie to nigdy mi tego nie powiedział. Może nie mówił bo raczej nie powinno mnie to interesować.
Weszłam do sklepu z kosmetykami i odrazu wiedziałam ze wyjdę z tą z siatkami.

Odwiedziłam również sklep z sukienkami. Znalazłam tam przecudowną sukienkę którą mierzyłem chyba z 3 razy jednak dopiero w drodze do kasy zobaczyłam jej cenę.
No niestety nie mogłam sobie na coś takiego pozwolić.

Wyszłam z sklepu w złym humorze. No cóż jakoś nie byłam przezyczajona do luksusów nigdy tak naprawdę nie kupowałam nic dla siebie. Gdy mieszkałam z ojcem jedyne co się liczyło to by mieć gdzie spać i co jeść.

Wchodząc do domu poczułam okropne zimno które jak zwykle dobiegało z tego samego okna.
Podbiegłam szybko je zamknąć jednak zważając na to jak mocno padało deszcz zdążył zalać mi całą ścianę.

Zabije go kiedyś- powiedziałam wiedząc dokładnie kto to zrobił. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu czego kolwiek co wskazywałoby na tą właśnie osobę.

Na stole przed telewizorem leżała torba. Niestety ciężko bylo się domyślić co mogła zawierać znając Teddiego to mogłoby być  wszystko.

Chwyciłam ją ostrożnie nie wiedząc czy coś na mnie nie wyskoczy. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy nic nie próbowało mnie  zabić. A wręcz przeciwnie była to ta sama sukienka
nad którą tak ubolewałam.

Wpatrywałam się w ubranie myśląc o tym skąd on to wiedział. Przeraża mnie to że ten typ wie dosłownie o wszystkim co robie. Jednak nie powiem zrobiło mi się ciepło na sercu gdy pierwszy raz zobaczyłam że ktoś tak bardzo stara się o mnie. Dopiero teraz sobie uświadomiłam że jeszcze nigdy w życiu nie dostałam tak drogiego prezentu.

No chyba że w dzieciństwie ale tego już nie pamietam. Nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się co się działo w przeszłości gdy byłam nastolatką liczyła się jedynie przyszłość i to czy dożyje do jutra.

Szczęśliwa z prezentu poszłam mierzyć sukienkę.

Nazajutrz rano poszłam do kawiarni, tłumów naszczęście jak zwykle tutaj nie było. Wiec mogłam liczyć na spokojny dzień.
Jednak nic bardziej mylnego. Oczywiście zawsze moje spokojne dni musi coś zakłócić a raczej ktoś. I wiem co pomyślicie niestety tym razem to nie Teddy.

Jacob wszedł do kawiarni, gdy mnie zobaczył nie było już szans by uciec na magazyn. Musiałam stać przy kasie i się ładnie uśmiechać.
Podszedł do mnie i zaczął

-Oo hej Lizzy dawno się nie widzieliśmy, stęskniłem sie- powiedział na co ja chciałam sie zaśmiać

-Hejka noo trochę minęło.-Powiedziałam

-Emm wiesz chciałem cię przeprosić za to co się stało gdy się ostatnio widzieliśmy, to znaczy nie chodzi o to że żałuje po prostu żałuje że uciekłem- powiedział szybko-przepraszam-dopowiedział po chwili.

-Nic się nie stało to przecież nic nie znaczyło-powiedziałam na co ten się skrzywił.

-może chciałabyś się ze mną umówić?-Zapytał a ja chciałam jak najszybciej się z tamtąd ulotnić.

-Emm-zawahałam się z jednej strony oczywistą odpowiedzią było by nie jednak.
przecież żałował tego co zrobił.

-No dobra,kiedy-Odparłam a patrząc na szczęśliwego Jacoba zrobiło mi się miłej. -idiotka-pomyślałam.

I promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz