Rozdział 22

808 35 1
                                    

Pov Elizabeth

Dzisiejszy dzień w pracy strasznie się dłużył, na niczym nie mogłam się skupić cały czas się o coś potykałam a nawet prawie wylałam gorącą kawę na jakiegoś biednego staruszka.

Zastanawiacie się pewnie czemu ?
Sama chciałabym wiedzieć.
Teddy
To osoba której nie mogę pozbyć się z mojej głowy. Cały czas zastanawiam się czy to był przypadek że był na tej imprezie i czy nie powiedziałam do niego nic głupiego to by wtedy wiele wyjaśniało na przykład czemu się nie odzywa.

Nie żebym narzekała po prostu jakoś dziwnie wchodzi mi się do domu bez tego strachu,który towarzyszył mi przy każdym znalezionym liście.

Nie nie po prostu to wyrzuty sumienia, tak to przez nie- przytaknęłam sobie.

Teraz tak naprawdę uświadomiłam sobie że Teddy w żaden sposób mnie nie skrzywdził,a wręcz przeciwnie przecież uratował mnie przed tym facetem w uliczce, a mógł po prostu przejść obojętnie.
To samo z pieniędzmi wcale nie musiał mi ich odnosić jednak grzecznie to zrobił.

Muszę z nim porozmawiać- pomyślałam i patrząc na zegarek wyszłam z za lady kierując się do wyjścia.

Pomyślałam że wyjdę na spacer tak jak ostatnio może jakimś magicznym cudem się zjawi. Włączyłam muzykę i skierowałam się do tego samego parku.
Po 45 minutach znudziło mi się to czekanie i powoli postanowiłam wrócić do domu.

Może to dobrze że się nie zjawił niby co ja mu miałam powiedzieć.-Hej możesz mi wyjaśnić czemu się nie odzywasz-Zaśmiałam się pod nosem wchodząc do bloku.

Gdy weszłam na moją klatkę schodową, stanęłam przed moimi drzwiami chcąc przekręcić klucz usłyszałam dźwięki dobiegające ze środka.

Nacisnęłam lekko klamkę przekraczając próg domu. Jak najciszej weszłam do mieszkania, dźwięki które było słychać w całym bloku dochodziły z telewizora a przyczyną ich był pewien chłopak który leżał rozwalony na mojej kanapie przeskakując pilotem po kanałach.

Czy ja coś mówiłam że tęskniłam? Już zmieniłam zdanie.

Gdy zauważyłam że nie usłyszał jak wchodziłam, odchrząknęłam a ten zwrócił swój wzrok ku mnie I powiedział:

-Cześć-Powiedział wolno podnosząc się z kanapy

-Nie możesz sobie tak tu wchodzić- Powiedziałam zirytowana wiedząc że on i tak nic z tego nie zapamięta.

-Nie rozumiem w czym problem twoja sąsiadka mnie bardzo lubi. -Zaśmiał się a gdy już chciałam odpowiedzieć to mi przerwał.-Nie było cię nie chciało mi się ciebie szukać to postanowiłem zaczekać.-Powiedział i skierował się do kuchni biorąc do ręki jabłko kontynuował -Gdzie byłaś ?

Typ włamuje mi się do domu,gada z moją sąsiadką,je moje jedzenie i jeszcze ma czelność pytać gdzie byłam- zaraz zwariuje

-W dupie -powiedziałam cicho jednak odrazu po chwili poprawiłam się mówiąc.- Myśle że to nie twoja sprawa.

-Jak najbardziej moja, dobra nie ważne mam sprawę do ciebie - powiedział kontynuując jedzenie mojego jabłka. -Wybierasz się może na tą imprezę na zakończenie wakacji?

-Nie- odpowiedziałam nie chcąc wiedzieć do czego zmierza.

-Chyba jednak tak- przerwał i kontynuował-potrzebuje cię tam, może poszłabyś ze mną- Powiedział wpatrując się we mnie.

-Czemu ja ?- zapytałam zdziwiona. Zauważyłam że brunet długo zastanawiał się nad odpowiedzią a następnie powiedział.

-Jeśli obiecasz mi że pójdziesz to ci wszystko wyjaśnię.-Odparł

-A co będę z tego miała ?- powiedziałam na co brunet spojrzał na mnie a następnie wzdychnął.

-Powiedzmy że to sprawi że będziemy kwita ja pomogłem tobie, ty teraz pomożesz mi.- powiedział na co ja przytaknęłam bo w sumie faktycznie miał racje on pomógł mi wiele razy.

-No dobra, zgadzam się-Odpowiedziałam

-Musisz udawać moją dziewczynę- dodał po chwili, a ja popatrzyłam na niego ze zdziwionym oczami. -chodzi o mojego brata- zaczął ponownie-muszę się z nim zobaczyć,  to chłopak twojej koleżanki aurory.

Potem coś jeszcze mówił ale ja skupiłam się jedynie na tym pierwszym zdaniu. Może nie powinnam się tym tak przejmować mam tylko udawać, dobra Lizzy musisz to zrobić- powiedziałam w myślach- zrobię to w ramach podziękowania za jego pomoc gdybym nie miała u niego długu, w życiu bym się na to nie zgodziła.

-Halo- zaczął machać mi rękami przed twarzą . Ocknęłam się i popatrzyłam na niego wkurzonym wzrokiem.-Czyli zgadzasz się?- zapytał.

-Tak, o ile nie będziesz przesadzał-Powiedziałam tak by wiedział co mam na myśli.

-o to się martwić nie musisz-Odparł.-Jedyne co musisz wiedzieć to jak mam na imię,to by było dziwne gdybyś nie wiedziała- zaśmiał się cicho -Theodor- dodał po chwili i spojrzał mi w oczy.

-Ładnie - powiedziałam dopiero teraz uświadamiając sobie że jego pseudonim pochodzi od jego imienia- Czyli dlatego Teddy?-Zapytałam.

-W sumie to nie wiem skąd się to wzięło-powiedział a ja zauważyłam że skłamał. Bo zaczął jakoś dziwnie się stresować.

-Kłamiesz ?- zapytałam bo strasznie interesowało mnie dlaczego.

-Skłamałem masz racje, po prostu pewna ważna dla mnie osoba w dzieciństwie mnie tak naszywała, tak jakoś mi się spodobało- powiedział a jego kącik ust drgnął ku górze.

Jednak po chwili jego uśmiech zniknął z twarzy. Zachowywał się jakby zrobił coś złego.
Już do momentu jego wyjścia nie zobaczyłam ani jednego uśmiechu z jego strony.
Wychodząc rzucił jedynie

-Widzimy się w piątek o 19 przyjadę po ciebie.

Pov Theo

Japierdole - pomyślałem wychodząc
Czemu jej o tym powiedziałem, ona nie może o tym wiedzieć.

Jeszcze przez przypadek się domyśli że tą ważną dla mnie osobą w dzieciństwie była sama ona.

I promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz