Rodział 20

1K 34 2
                                    

Pov Theo

Gdy dostałem wiadomość od Matheo że wszystko jest gotowe zszedłem po schodach do piwnicy w której zawsze działy się najciekawsze rzeczy.
Odrazu w oczy rzucił mi się Matt z szerokim uśmiechem, typ naprawdę czasem był chory.
Gdy rozejrzałem się po pokoju zauważyłem jakiegoś mężczyznę przywiązanego do krzesła podeszłam bliżej zaczynając.

-Witam w moich skromnych progach-powiedziałam z uśmiechem.-Mam nadzieje że będziesz zadowolony z pobytu.-Dodałem ubierając jednorazowe rękawiczki.
Najbardziej obrzydliwą rzeczą na świecie była ludzka krew. Po mimo tego że lubiłem zabawiać się ludźmi ich krew była dla mnie jak żrący kwas.

-Co się stało przecież nic nie zrobiłem- powiedział przestraszony patrząc mi na ręce.

-Zastanawia nas bardzo czemu cały czas śledzisz naszą koleżankę?-Odparł Matt.

-To nie tak- powiedział szybko -J-ja po prostu wyśledziłem ją od mojego siostrzeńca Nathana- chwila to ty jesteś Theodore - jego
głos diametralnie się zmienił. Uśmiechnął się i kontynuował - ty pewnie jeszcze nie wiesz - zaśmiał się - opiekowałem się twoim bratem.

-Żałosne, jak śmiesz tak bezczelnie kłamać- powiedziałem zirytowany.

-A-ale ja nie kłamie. Twoja matka odrazu po urodzeniu drugiego dziecka oddała go mnie.
Do dziś nie wiem czyje dziecko.  wychowywałem.-powiedział -Jednak ja jako jej ukochany brat postanowiłem jej pomóc.-Przygarnąłem tego dzieciaka jednak po kilku latach znudziła mi się rola niańki i wyjechałem zostawiając go - powiedział śmiejąc się do siebie jednak po chwili namysłu odrazu pożałował swoich słów.-Jednak nic mu nie jest. Zapewniłem mu mieszkanie i w ogóle powinieneś być mi wdzięczny, uratowałem go od tego koszmaru. Myślisz że nikt nie wie co działo się w waszym domu ? - powiedział a wszystkie wspomnienia wróciły.

-Możesz się trochę pobawić jednak nie zabijaj go, pewnie jeszcze się przyda- powiedziałem do Matheo po czym chciałem odejść jednak usłyszałem.

-Wiedziałem że nic z ciebie dobrego nie wyrośnie zawsze byłeś taki sam jak ojciec.
Ale żeby własną rodzine torturować to już przesada- Powiedział a ja spojrzałem na matt'a który nie odpowiedział tylko podał mi ostrze.

Podszedłem do starca. Wadząc nożem po jego ręce. Widząc jego przerażenie coraz mocniej zacząłem dociskać przedmiot, mężczyzna krzyczał o pomoc a ja tylko zaśmiałem się cicho.

-Chyba nie myślisz że ktoś ci pomoże-Odparłem zanurzając nóż głębiej w jego ręce pilnując jednak by nie naruszyć żadnej ważnej żyły. Ten gościu jest irytujący ale może się jeszcze nam do czegoś przydać.

Gdy skończyłem się nim zabawiać, ściągałem czym prędzej brudne od krwi rękawiczki. A następnie umyłem je trzykrotnie.
Posyłając Mattowi uśmiech wyszedłem z piwnicy.
-Ej ale o co chodzi już wystarczy- zaczął krzyczeć - Nie zostawiaj mnie z nim, pomocy.
Krzyczał dalej a ja wyszedłem zostawiajac go na pastwę losu. Skierowałem się do swojego pokoju.

Sam już nie wiem czy ten facet jest urojony i wciska mi jakiś kit o moimi bracie czy to ja jestem urojony bo zaczynam mu wierzyć.

Najbardziej zabolało mnie to że po raz kolejny  przez moją rodzine Lizzy prawie popadła w kłopoty.

Zna tłoku myśli wyrwał mnie telefon.
Blake ponownie.
Chyba już mu przeszła złość z niewiadomych dla mnie powodów, ponieważ ponownie zaczynał wydzwaniać do mnie z wszystkimi nieważnymi informacjami.

-Halo ?-Zapytałem.

-Lizzy idzie jutro na imprezę do tego samego klubu co ostatnio -Powiedział a ja się rozłączyłem

Pov Lizzy

Dzień imprezy.
Dzień w pracy minął mi bardzo szybko, cały dzisiejszy dzień miałam dobry humor a to wszystko dzięki temu że Emilly namówiła mnie na tą imprezę. Byłam szczęśliwa ponieważ od dłuższego czasu było to jedyne wydarzenie, które sprawiało mi radość.

Po przyjściu do domu włączyłam muzykę i zaczęłam się powoli ogarniać na imprezę . Po szybkim prysznicu, wysuszyłam i pofalowałam swoje blond włosy.

Pomalowałam i ubrałam się.
Byłam gotowa do wyjścia, przeglądając telefon dostałam wiadomość od Emilly która wskazywała na to że dziewczyna już czeka pod moim blokiem.

Wyszłam z mieszkania i skierowałam się do Ems. Dziewczyna była ubrana w niebieską sukienkę, która sięgała jej do połowy ud.
Przywitaliśmy się a następnie zamówiliśmy ubiera.

Chwile po tym weszłyśmy do klubu. Odrazu wszystkie złe emocje powróciły, jednak za długo się tym nie przejmowałam ponieważ dzisiaj postanowiłam się zrelaksować.

Chwyciłam dziewczynę za rękę i pociągnąłam ją w stronę baru i po wypiciu pierwszego shota skierowaliśmy się na parkiet.
Od początku wejścia do klubu czułam na sobie przeszywający mnie wzrok jak nigdy dotąd, jednak zignorowałam to ponieważ w klubie było bardzo dużo ludzi.

Podczas tańczenia z Emilly zaczęłam się rozglądać po ludziach nadal czując wzrok, który nie dawał mi spokoju. Jednak zamiast osoby, która sprawia mi to uczucie znalazłam Jacoba siedzącego na kanapie, nie był on sam.
obok niego siedziała ta szmata z którą się pokłócił.
Gdy już miałam do niego podejść. Powstrzymała mnie Emilly, która podeszła do mnie.

-Hej Lizzy coś się stało? - Zapytała rozglądając się

-Nie chodzimy się napić- powiedziałam ciagle patrząc na bruneta jednak po chwili skierowałam się w przeciwnym kierunku.

- No i to ja rozumiem - zaśmiała się. Jednak mi nie było do śmiechu.
Jacob mimo że nie byliśmy razem ranił mnie za każdym razem dawał mi nadzieje a potem to wszystko niszczył.

Po moim 4 shocie film mi się urwał. Nie mam pojęcia jakim cudem obudziłam się w domu. Byłam przebrana co jeszcze bardziej mnie zdziwiło, miałam na sobie jakaś długa bluzkę.
Odrazu pomyślałam o Emily-uśmiechnęłam się myśląc ile dziewczyna musiała się namęczyć by mnie tu przytargać.
Gdy popatrzyłam na godzinę odrazu uśmiech zszedł mi z twarzy.

9:24

Zerwałam się szybko z łóżka żałując z myślach że pozwoliłam sobie na imprezę w tygodniu.
Chociaż przyznam bawiłam się świetnie mimo że nic nie pamiętam.Wyszłam a raczej wybiegłam z domu bez makijażu.

Nie mogłam pozwolić sobie na to żeby jakaś impreza sprawiła że straciłabym pracę a co za tym idzie dom.
I tak dzięki znajomości z Jacobem nie płacę za czynsz tak dużo.

Weszłam zdyszana do kawiarni na co spotkałam się ze śmiechem emily która Wyglądała o niebo lepiej ode mnie.
Zaskoczyło mnie to ponieważ dziewczyna wczoraj piła o wiele więcej ode mnie

-Dzień dobry - bardziej zapytała niż powiedziała

-Nigdy więcej już z tobą nie wyjdę- powiedziałam-Patrz jak wyglądam- Pokazałam na siebie

-Ty i tak nie siedziałaś tak długo jak ja- Odparła na co spojrzałam na nią zaskoczona.

-Ty serio odwiozłaś mnie i wróciłaś ?- Zapytałam śmiejąc się

-Przecież ja cię nie odwiozłam, twój kolega to zrobił - powiedziała na co ja zamarłam - to był twój kolega prawda? Tak wogóle to mega ładny jeśli ci się nie podoba to ja chętnie przyjmę jego numer.

-Kto ?-Zapytałam cicho

-Nie wiem ciemno było, mogłam ocenić go jedynie po rysach twarzy ale i tak był hot, nie przedstawił się jednak powiedział że się znacie i że się tobą zajmie, serio biegał za tobą całą noc. Myślałam że się znacie bo cały czas się do niego przytulałaś-powiedziała cicho widząc moją minę - jakoś po 1 rano cię odwiózł - skończyła mówić a ja wbiłam wzrok w podłogę.

Jacob ?
No a jaki inny brunet ?
Teddy ? Nie co on by tam robił ?
Szczerze liczyłam by to był jacob. Nie mogłam znieść myśli że Teddy przebrał mnie a co szło za tym musiał mnie widzieć prawie nagą.

Mam nadzieje że nie powiedziałam nic głupiego gdy jak to powiedziała Emilly
„biegał za mną".

I promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz