Rodział 31

412 24 6
                                    

Pov Elizabeth

Po wyjściu Theo z pokoju starałam się zasnąć próbując przespać ból dobiegający ze świeżej rany.
Gdy już prawie mi się to udało dostałam odpowiedź od Ems.

-Hej co się stało że cię dzisiaj nie będzie i co masz nowy telefon?

-miałam mały wypadek, telefon nie mój

-Em okej ale mam nadzieje że to nic poważnego i że jutro się zobaczymy?

Co ja jej mam teraz powiedzieć? Szczerze chciałabym już móc wrócić do normalności. Jednak zważając na moje ograniczenia ruchowe raczej w najbliższym czasie nie będzie to możliwe.

-Nie wiem czy będę w stanie przyjść

-Lizzy naprawdę mi przykro jednak szefowa kazała przekazać że jeżeli się nie zjawisz to będzie musiała z tobą porozmawiać. Chyba że jej wytłumaczysz to co się stało.

Wiem dokładnie co miała na myśli pisząc porozmawiać. Jednak nie byłam w stanie logicznie wyjaśnić jej całej sytuacji.

-Dobrze postaram się być jutro.

Napisałam nie mając innego wyboru, bardzo zależy mi na tej pracy. Musiałam również poinformować o tym Theodora, którego odrazu wiedziałam jak reakcja będzie wyglądać.

Usiadłam na łóżku i wysłałam wiadomość chłopakowi, który zjawił się w przeciągu 2 minut.

-Chciałam ci powiedzieć że muszę wracać do domu bo jutro idę do pracy.-Odparłam na brunet się zaśmiał.
No któż by się tego spodziewał takiej reakcji.

-Nie żartuj sobie nawet, nigdzie nie idziesz-Powiedział stanowczo.

-Ale ty nic nie rozumiesz ja mogę stracić prace, ja nie dam rady znaleść innej.-Spojrzałam na stojącego przede mną bruneta.

-Coś się wymyśli, kładź się muszę ci zmienić opatrunek.-Powiedział wychodząc z pokoju na co westchnęłam.

Po chwili chłopak wrócił z wszystkimi potrzebnymi rzeczami.
Uklęknął przy łóżku. Podwijając moją koszulkę
Odwiązał bandaż co jakiś czas spoglądając na mnie. Widząc prowizorycznie zaszyte cięcia przeszedł mnie dreszcz.
Po skończonym opatrunku zaczął.

-Moi koledzy mają nagrania z monitoringu pobliskiego domu, widziałaś może jakiś ich samochód zaparkowany przy fabryce.-Powiedziałam

-Nie, nie wydaje mi się ale było ciemno wiec nie jestem pewna-Odparłam

-Jak mogłaś być tak nie odpowiedzialna, nie wydaje ci się to podejrzane że ktoś chce się z tobą spotkać w nocy w opuszczonej fabryce.-Powiedział zniżając swój ton.

-Ja po prostu nie chciałam żeby oni coś mu zrobili-Odpowiedziałam wbijając wzrok w sufit

-Misia-zaczął wzdychając -Następnym razem przyjdź z tym do mnie albo napisz cokolwiek-Powiedział wstając.-Zaraz ci przyniosę coś do jedzenia

Po chwili wrócił z tacką pełną jedzenia. Położył ją przede mną, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie

-Zatrute?- Zapytałam mieszając łyżką w misce.

-Nie, nie martw się nie ja gotowałem. Przeżyjesz-Odpowiedział śmiechem widząc moją minę

Chłopak położył się obok mnie na łóżku przeglądając coś na telefonie. Czułam się nie komfortowo siedząc obok, jednak musiałam się skupić na jedzeniu.
Po chwili przerwałam ciszę mówiąc.

-Theo?- Powiedziałam na co chłopak przeniósł swój wzrok na mnie.-Ci ludzie zabrali mój telefon, czy go zniszczyli- Zapytałam na co ten się przez chwile zawahał.

-Nie, o dziwno nie zepsuli go leżał zakopany pod kamieniami, jednak że narazie go nie odzyskasz wiec możesz wziąć ten- pokazał ręką na telefon leżący obok.

Nagle telefon Theo zadzwonił, niestety nie zdążyłam zobaczyć kto to bo chłopak spojrzał na ekran i wyszedł z pokoju.
Po zjedzonym posiłku próbowałam zasnąć, jednak z 10 minut przewracałam się z boku na bok.
Z nudów zaczęłam rozglądać się po pokoju, zawiesiłam wzrok na dużym oknie tarasowym który prowadził na balkon. Wstałam z łóżka idąc przy ścianie, jak najciszej potrafiłam otwarłam drzwi i wyszłam na balkon wyglądając na ogródek.

Zatrzymałam wzrok na przejściu do lasu. Wtedy wróciły mi wszystkie wspomnienia z tego miejsca, te dobre jaki te złe.
Dom Theodora zmienił sie nie do poznania jednak tylni ogródek został nie tknięty dokładnie tak jak zapamiętałam.

Elizabeth lat 10

Leżałam w ogródku obok bruneta na puchowym kocu, którego ukradliśmy z sypialni jego rodziców.
Wpatrywałam się w chmury doszukując się przeróżnych kształtów. Brunet bawił się ze swoim szczeniakiem.
Zerwałam się z koca słysząc piskliwy krzyk jego matki. Wodziłam wzrokiem po domu szukając źródła dźwięku. Spojrzałam na chłopaka który kompletnie nie zareagował słysząc krzyk.

-Nie przejmuj się, znowu się kłócą-Powiedział
rzucając piłkę pieskowi.

-Nie powinniśmy zareagować?-Zapytałam przechylając głowę.

-Nie mogę się mieszać, ostatnio gdy chciałem im przerwać, mój ojciec się bardzo wkurzył.-Powiedział podwijając koszulkę, spojrzałam na fioletowe siniaki na jego brzuchu.- On chyba mnie nie kocha-Odparł wpatrując się we mnie pusto.

-Po prostu jest głupkiem, kiedyś się na nim odegrasz, pokażesz mu ile jesteś warty.-

Powiedziałam jako 10 latka nie rozumiejąc znaczenia tych słów, jednak nie co starszy chłopak wziął do siebie każde  jedno  słowo.

I promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz