4

10.9K 399 68
                                    

Juliette.

Zatrzymałam się pod swoją kamienicą na środku ulicy. Było jedno. JEDNO puste miejsce. W normalnych okolicznościach bym się cieszyła, że chociaż jest to jedno, ale to nie były normalne okoliczności. Już tłumaczę. Nie siedziałam za kółkiem swojego samochodu, a w wolnym miejscu parkingowym można było parkować tylko równolegle. To ten moment, gdzie miałam wrażenie, że wygrałam prawo jazdy w chipsach. Czułam się jakbym była upośledzona. Nigdy nie lubiłam parkować równolegle i zawsze zjadał mnie stres, ale to co teraz się ze mną działo, to jakiś żart.

- Dam radę.

Powiedziałam do siebie. Przełknęłam ślinę i zaczęłam cofać chcąc zaparkować. Oczywiście, żeby moja zła passa się nie skończyła, szpilka utknęła mi pod pedałem gazu, a próbując ją wyciągnąć nacisnęłam gaz mocniej przez co auto szarpnęło i uderzyło w samochód który stał obok. Dokładnie w tym samym momencie mój but się uwolnił, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Szybko nacisnęłam hamulec i dalej zaparkowałam bez problemu. Zatrzymałam się. Zgasiłam silnik i bałam się wyjść z samochodu by zobaczyć szkody. Odwróciłam się do tyłu. Plus, że drugie uszkodzone auto było moje. Muszę zakodować, by nigdy nie wsiadać za kierownicę gdy na stopach mam szpilki.

- On mnie zabije.

Powiedziałam przerażona. Wyciągnęłam kluczyki i o drżących nogach wyszłam z pojazdu. Ruszyłam na tył by zobaczyć jak bardzo jest źle. Zbita lampa i lekkie wgniecenie. Spojrzałam na swój samochód, też miał wgniotkę, ale to się wyklepie. Wróciłam wzrokiem do tego droższego. Zapewne na taką niewielką szkodę i tak nie wystarczy moja jedna wypłata. Wzięłam głęboki oddech i nie chcąc dłużej na to patrzeć weszłam do kamienicy. Wyciągnęłam klucze od mieszkania, które zostawiłam pod wycieraczką i weszłam do środka.

Od razu poszłam do sypialni gdzie zostawiłam telefon. Uznałam, że nie jest on mi potrzebny skoro Charlotte też miała być na ślubie i na weselu. Usiadłam na łóżku i odblokowałam urządzenie.

Masa nieodebranych połączeń od Petera, Charlotte, rodziców. Nie miałam ochoty teraz z nikim rozmawiać prócz mojej przyjaciółki, więc to też jej numer wybrałam. Odebrała niemal od razu.

- Już do ciebie jadę.

Powiedziała, zanim ja zdążyłam się odezwać i się rozłączyła, bo ta nie lubiła rozmawiać gdy jechała samochodem. Ściągnęłam suknię, buty, podwiązkę i welon. Przebrałam się w komplet dresowy bo mimo upału, z nerwów zaczęło mi być zimno.

Ruszyłam do łazienki chcąc zmyć makijaż, ale drzwi wejściowe się otworzyły. Charlotte wparowała jak poparzona. Spojrzałam na nią, dyszała jakby przebiegła maraton.

- Jak uciekłaś? Kogo auto ukradłaś i jakim cudem je zniszczyłaś?!

Wypaliła. Znała mnie na tyle, by wiedzieć, że to moja sprawka. Normalnie gdyby ktoś zniszczył mojego starego dziadka, już stała bym przy samochodzie i robiłabym cyrk. Zrezygnowałam z zmywania makijażu. Usiadłam na kanapie w salonie, ułożyłam stopy na siedzeniu, kolana przysunęłam do klatki piersiowej, a na nich ułożyłam brodę.

- Możesz tańczyć nawet na środku sali i chcę DJ'a.

Odpowiedziałam nawiązując do rozmowy z nocy i mojego pogrzebu. Kobieta wydawała się być zdezorientowana. Westchnęłam i od razu zaczęłam tłumaczyć.

- Uciekłam, wybiegłam na ulicę. Wskoczyłam do samochodu który prawie mnie potrącił. Podczas jazdy okazało się, że to facet od Rolls Royce i jechał zobaczyć monitoring z klubu.. No i zostawił kluczyki w stacyjce, a ja miałam poczekać by mnie odwiózł.. Nie poczekałam, ukradłam auto i uciekłam. A parkując wydarzyło się to co się wydarzyło i..

Fly ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz