Juliette.
Zatrzymałam się pod swoją kamienicą na środku ulicy. Było jedno. JEDNO puste miejsce. W normalnych okolicznościach bym się cieszyła, że chociaż jest to jedno, ale to nie były normalne okoliczności. Już tłumaczę. Nie siedziałam za kółkiem swojego samochodu, a w wolnym miejscu parkingowym można było parkować tylko równolegle. To ten moment, gdzie miałam wrażenie, że wygrałam prawo jazdy w chipsach. Czułam się jakbym była upośledzona. Nigdy nie lubiłam parkować równolegle i zawsze zjadał mnie stres, ale to co teraz się ze mną działo, to jakiś żart.
- Dam radę.
Powiedziałam do siebie. Przełknęłam ślinę i zaczęłam cofać chcąc zaparkować. Oczywiście, żeby moja zła passa się nie skończyła, szpilka utknęła mi pod pedałem gazu, a próbując ją wyciągnąć nacisnęłam gaz mocniej przez co auto szarpnęło i uderzyło w samochód który stał obok. Dokładnie w tym samym momencie mój but się uwolnił, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Szybko nacisnęłam hamulec i dalej zaparkowałam bez problemu. Zatrzymałam się. Zgasiłam silnik i bałam się wyjść z samochodu by zobaczyć szkody. Odwróciłam się do tyłu. Plus, że drugie uszkodzone auto było moje. Muszę zakodować, by nigdy nie wsiadać za kierownicę gdy na stopach mam szpilki.
- On mnie zabije.
Powiedziałam przerażona. Wyciągnęłam kluczyki i o drżących nogach wyszłam z pojazdu. Ruszyłam na tył by zobaczyć jak bardzo jest źle. Zbita lampa i lekkie wgniecenie. Spojrzałam na swój samochód, też miał wgniotkę, ale to się wyklepie. Wróciłam wzrokiem do tego droższego. Zapewne na taką niewielką szkodę i tak nie wystarczy moja jedna wypłata. Wzięłam głęboki oddech i nie chcąc dłużej na to patrzeć weszłam do kamienicy. Wyciągnęłam klucze od mieszkania, które zostawiłam pod wycieraczką i weszłam do środka.
Od razu poszłam do sypialni gdzie zostawiłam telefon. Uznałam, że nie jest on mi potrzebny skoro Charlotte też miała być na ślubie i na weselu. Usiadłam na łóżku i odblokowałam urządzenie.
Masa nieodebranych połączeń od Petera, Charlotte, rodziców. Nie miałam ochoty teraz z nikim rozmawiać prócz mojej przyjaciółki, więc to też jej numer wybrałam. Odebrała niemal od razu.
- Już do ciebie jadę.
Powiedziała, zanim ja zdążyłam się odezwać i się rozłączyła, bo ta nie lubiła rozmawiać gdy jechała samochodem. Ściągnęłam suknię, buty, podwiązkę i welon. Przebrałam się w komplet dresowy bo mimo upału, z nerwów zaczęło mi być zimno.
Ruszyłam do łazienki chcąc zmyć makijaż, ale drzwi wejściowe się otworzyły. Charlotte wparowała jak poparzona. Spojrzałam na nią, dyszała jakby przebiegła maraton.
- Jak uciekłaś? Kogo auto ukradłaś i jakim cudem je zniszczyłaś?!
Wypaliła. Znała mnie na tyle, by wiedzieć, że to moja sprawka. Normalnie gdyby ktoś zniszczył mojego starego dziadka, już stała bym przy samochodzie i robiłabym cyrk. Zrezygnowałam z zmywania makijażu. Usiadłam na kanapie w salonie, ułożyłam stopy na siedzeniu, kolana przysunęłam do klatki piersiowej, a na nich ułożyłam brodę.
- Możesz tańczyć nawet na środku sali i chcę DJ'a.
Odpowiedziałam nawiązując do rozmowy z nocy i mojego pogrzebu. Kobieta wydawała się być zdezorientowana. Westchnęłam i od razu zaczęłam tłumaczyć.
- Uciekłam, wybiegłam na ulicę. Wskoczyłam do samochodu który prawie mnie potrącił. Podczas jazdy okazało się, że to facet od Rolls Royce i jechał zobaczyć monitoring z klubu.. No i zostawił kluczyki w stacyjce, a ja miałam poczekać by mnie odwiózł.. Nie poczekałam, ukradłam auto i uciekłam. A parkując wydarzyło się to co się wydarzyło i..
CZYTASZ
Fly Butterfly
RomanceJeden wieczór, jedna impulsywna decyzja i jeden błąd, zmienia dotychczasowe, nudne życie Juliette Keeley. Do tej pory żyła z rozsądku, z tym - co jak jej się wydawało - znała. Jednak wszystko się posypało, ten jeden błąd był zbyt drogi na jej portfe...