17

10.3K 338 72
                                    

Seth.

Prawie cały dzień leżeliśmy na plaży. W końcu Juliette stwierdziła, że idziemy do domu bo skoro zabieram ją do podziemi to musi się naszykować. No i jeszcze zadzwonić do Charlotte. Mogłem się tylko domyślić, że zajmie jej to dużo więcej czasu niż mnie, a też nie miałem zamiaru się wkurwiać gdy ktoś położy na niej swoje lepkie ręce. Dlatego też po wspólnym prysznicu ubrałem się, zostawiłem ją w domu samą z psami i pojechałem do znajomego jubilera. Wyszedłem do środka, a starszy mężczyzna jak tylko mnie zobaczył, od razu się uśmiechnął. Doskonale wiedział, że jeśli już przyszedłem to na pewno zostawię u niego większą kwotę pieniędzy.

- Co tym razem, Seth?

Zapytał gdy podszedłem do lady.

- Jakiś czas temu, prosiłem cię byś coś dla mnie wykonał. Skończyłeś?

Andrew uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Czeka od jakichś dobrych dwóch miesięcy, ale nie spodziewałem się, że faktycznie po to przyjdziesz.

Nie odpowiedziałem, wolałem ugryźć się w język. Chyba zorientował się, że nic nie powiem bo odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę zaplecza. Nie trwało długo gdy wrócił z czarnym, aksamitnym pudełkiem. Otworzył je, a moim oczom ukazała się diamentowa kolia w postaci węża.

- Tak jak się umawialiśmy, pięć milionów i jest twój.

Kiwnąłem głową. Wyciągnąłem zza marynarki bloczek czekowy. Wypisałem kwotę pięciu milionów, podpisałem i dałem mu kartkę.

- Lubię robić z tobą interesy, Andrew.

- I wzajemnie, Reid.

Chwycił czek i od razu go schował do kieszeni spodni. Wziąłem pudełko i ruszyłem w stronę wyjścia. Wsiadłem do samochodu, pudełko położyłem na siedzeniu pasażera i odjechałem z parkingu. Jeśli, właśnie, jeśli Juliette to założy, będę miał pewność, że nikt jej nie dotknie. Ba, nawet na nią nie spojrzą tak jakbym nie chciał, bo będą wiedzieli, że jest moja.

Po paru minutach zatrzymałem się na podjeździe. Wyszedłem razem z pudełeczkiem w dłoni i wszedłem do domu. Ruszyłem w stronę sypialni, bo zapewne tam dalej szykowała się Keeley. Wszedłem do środka. I była, ale nie sama. Juliette miała na sobie białą, krótką i cholernie obcisłą sukienkę oraz złote szpilki. Nałożyła delikatny makijaż, włosy zostawiła rozpuszczone. I dam sobie rękę uciąć, że zrobiła to specjalnie bo wiedziała, jak podobała mi się w tym kolorze. Jej zadowolony wyraz twarzy też mówił za siebie. A Charlotte? Ubrała się w czerwony, pierdolony lateks.

- Juliette mówiła, że mogę się z wami zabrać więc jestem.

Wyszczerzyła się blondynka, a ja próbowałem się nie zaśmiać. Powinienem wcześniej doprecyzować co znajduje się w podziemiach.

- Jeśli pójdziesz w to ubrana, uznają cię za dominę, Brown.

Uśmiech zszedł z jej twarzy.

- Jaja sobie, kurwa, robisz?

Nie wytrzymałem, zacząłem się śmiać. Oczywiście, że nie żartowałem. Dlaczego miałbym? Przeniosła wzrok na brunetkę i powiedziała zrezygnowana.

- Błagam, powiedz, że coś mi pożyczysz..

Juliette parsknęła śmiechem, ale chwyciła ją za dłoń i pociągnęła do drugiego pokoju, gdzie miała swoje nierozpakowane ciuchy. Sam poszedłem do garderoby. Ściągnąłem marynarkę i białą koszulę zmieniłem na czarną. Podwinąłem rękawy i zaraz usłyszałem:

Fly ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz