Seth.
Przez całą noc nie zmrużyłem oka. Siedziałem na ławce i zastanawiałem się, czy kwiaty dotarły do Juliette. Jeśli tak, to jak zareagowała? Tego nie mogłem przewidzieć. Może się ucieszyła? Może zaczęła panikować gdy zdała sobie sprawę o znaczeniu ilości róż? Mogłem się tylko zastanawiać jaka była jej reakcja, ale i tak się nie dowiem jak faktycznie było. Nie miałem zamiaru poruszać tego tematu i wywierać na niej jakiejkolwiek presji. Sam doskonale zdawałem sobie sprawę o znaczeniu ilości danych kwiatów w bukiecie. Dlatego te liczby wydawały się być najbardziej odpowiednie. Chciałem jej dać do zrozumienia w ten sposób, co do niej czuję bo nie byłem pewien, czy będę w stanie powiedzieć jej to w oczy, nie wiedząc jakie są jej uczucia. Nie miałem pewności, a nie chciałem ryzykować odrzuceniem. Wtedy wszystko by się spierdoliło, wiem o tym.
Nie miałem pojęcia która była godzina, ale zdecydowanie musiało być południe. Słyszałem policjantów za drzwiami, innych niż do tej pory więc musieli się zmienić. Paliłem papierosa i czekałem, aż któryś z nich w końcu się pofatyguje i wezmą mnie na przesłuchanie, albo w ogóle ktokolwiek do mnie przyjdzie.
Po kolejnych kilkunastu minutach, w końcu drzwi się otworzyły. Uniosłem głowę i spojrzałem na starego Draycone. Był wyraźnie z siebie zadowolony, a to oznaczało tylko jedno: jestem wolny. Podniosłem się z ławki i podszedłem do krat.
- Wszystko załatwiłem, możesz wyjść.
Powiedział pewnie, tym samym potwierdzając moje domysły jednak po jego minie widziałem, że jest coś nie tak, że jest jakieś “ale”.
- Ale…
Robił napięcie, a ja naprawdę już nie miałem cierpliwości, po tym wszystkim co wydarzyło się od wczoraj.
- No wyduś to z siebie, Henry.
Wypaliłem, a on zaczął się śmiać.
- Ale wypuszczą cię za pięć dni. Juliette mnie o to poprosiła, jak to powiedziała “za idiotyzm też się trafia za kratki” i chce przeczekać aż jej się okres skończy. Zatęsknisz, docenisz i takie tam.
Machnął dłonią, a mnie krew zalała. To są, kurwa, jakieś żarty. Przecież Juliette nie wpadłaby na taki pomysł. Z drugiej strony, po niej można spodziewać się dosłownie wszystkiego, więc cholera wie.
- Powiedz, że się zgrywasz.
I znów zaczął się śmiać. Nie żartował, on mówił serio. Ja pierdole. Przysięgam, Juliette na dupie przez tydzień nie usiądzie, jak już mnie wypuszczą i ją dorwę. Wiedziałem, że jeśli Draycone mówi, że wypuszczą mnie za pięć dni, to ani minuty szybciej i to wkurwiało mnie najbardziej.
- Zadbam o to, byś miał wystarczająco fajek i dobre żarcie. A no i naładowany telefon, bo podejrzewam, że jak już wyjdziesz to pierwsze co zrobisz, to do niej zadzwonisz.
Przejechałem dłonią po twarzy. Pięć dni. Pięć, pierdolonych, dni. Kurwa mać.
- Chociaż niech dadzą mi tą komórkę.
Rzuciłem, a on spojrzał na mnie jak na debila.
- Żartujesz? Nie byłoby w tym zabawy, skoro mógłbyś w każdej chwili do niej zadzwonić czy napisać.
Wziąłem głęboki oddech.
- Zrobię wszystko, Henry, wszystko, kurwa, ale niech mnie dzisiaj wypuszczą.
Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Od razu zaprzeczył ruchem głowy.
- Pięć dni, Reid.
CZYTASZ
Fly Butterfly
RomanceJeden wieczór, jedna impulsywna decyzja i jeden błąd, zmienia dotychczasowe, nudne życie Juliette Keeley. Do tej pory żyła z rozsądku, z tym - co jak jej się wydawało - znała. Jednak wszystko się posypało, ten jeden błąd był zbyt drogi na jej portfe...