Elisa zamierzała zaszyć się w mieszkaniu i wiedziała, że nic ani nikt nie będzie w stanie odwieść jej od tego planu. Nie miała zresztą chwilowo siły na funkcjonowanie. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, rozebrała się do naga i podeszła do lustra stojącego w przedpokoju. Spojrzała w nie, po czym skrzywiła się do swego odbicia. Jej blada skóra była teraz miejscami czerwona. Najbardziej ucierpiały policzki i ręce – części ciała nieosłonięte ubraniem. Cała reszta była zaróżowiona. Dotknęła twarzy i syknęła, po czym odetchnęła po raz kolejny tego dnia i weszła pod zimny prysznic. Ciepłą wodę miała tylko dlatego, że gościła Wenta, ona nie bardzo jej potrzebowała. Inaczej niż ludzie czuła temperatury. Ale jako że u niej nocował, dysponowała wszystkim, co było niezbędne do zwykłego życia. Nawet głupią herbatą. A on jej powiedział, że się zakochał. Zakochał się. Ten mały, rudy nerd. W jakiejś cholernej jasnowłosej.
Elisa jęknęła, opierając plecy o kafelki. Zamknęła oczy i osunęła się, by usiąść. Wystawiła twarz pod strumień kojącej wody. Zastanawiała się, czy bardziej boli ją ciało, czy serce, o którym zapomniała. Aż do dziś. Ten umysłowy stan, w który wpadała, wpędzał ją w szaleństwo. Miała jakieś niezrozumiałe omamy. Najpierw, jakiś czas temu, przyszła jej do głowy durna myśl – że jej własny przyjaciel mógłby zwrócić na nią uwagę w inny sposób, inaczej spojrzeć, nie tylko jak na nieśmiertelną przyjaciółkę. To słowo zaczynało doprowadzać ją do szału. Jasno określili ramy swojej znajomości, ale... Przecież wszystko zawsze się zmieniało, prawda? Bez względu na plany. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie, a Lisa wiedziała, jak kończą się romanse pomiędzy przyjaciółmi – prędzej czy później – więc wolała w nic, co było między nimi, nie ingerować. Bała się, że go straci. I że ją wyśmieje, że w ogóle mogła pomyśleć o tym, że ona, wampir, i on, człowiek, mogliby...
Jęknęła raz jeszcze i ukryła twarz w dłoniach, po czym jęknęła ponownie za sprawą wywołanego tym dotykiem bólu. Oparła łokcie o kolana, pozwalając, by woda obmywała jej z lekka sponiewierane ciało. Przy okazji rugała siebie w myślach za to, że w ogóle cokolwiek takiego wpadło jej do głowy. Powinna w nagrodę za pomysłowość wyskoczyć z okna, może by otrzeźwiała. Nie zmieniało to faktu, że nagłe wyznanie Wenta zabolało. Odrobinę. W dodatku obecnie wkoło działo się coś, czego ona nie rozumiała i przez to po prostu mieszało jej się w mózgu. Tory?! Serio?! Mogła domyślić się chociaż, że to iluzja. Cholernie dobra iluzja. Słyszała kiedyś, że Latawce wpływają częściowo na ludzkie umysły, ostatecznie ludzie umierali przecież z tęsknoty za nimi. Z tym, że ona nie była już człowiekiem, więc jak to się niby odnosiło do wampirów? Jak widać kiepsko.
Lisa westchnęła ciężko. Woda pomagała, była takim doraźnym środkiem łagodzącym zewnętrzne i wewnętrzne dolegliwości, szkoda tylko, że nie działała na te wywołane emocjami. Rzeczywistość była inna od wymysłów fantastów. Owszem, pojęcie wampiryzmu miało kilka punktów wspólnych z tym, co widziała choćby w telewizji, ale całą resztę stanowiły jakby nie patrzeć nowości. Na przykład reakcja na słońce, która wcale nie zniknęła w dobie postępu cywilizacji, tak samo jak odczuwanie skutków „opalania". Wciąż bolało. I wszystko zaczynało się od wewnątrz, bez jakiegoś super efektownego ognia. Najpierw pojawiało się gorąco. Z upływem czasu, zależnie od intensywności promieni słonecznych i ich bezpośredniego bądź pośredniego działania, gorąco przechodziło w pieczenie, by później zamienić się w żar i w końcu w ogień. Na zewnątrz pojawiały się jedynie zmiany skórne, takie nic w porównaniu do tego, co działo się wewnątrz.
Elisa zrezygnowała z siedzenia pod zimnym strumieniem dopiero po kilkudziesięciu minutach. Podniosła się ociężale, zakręciła wodę i wyszła z łazienki, nawet nie myśląc o wysuszeniu się. Wyjęła wodę z lodówki i wypiła całą szklankę, po czym z ulgą oparła dłonie na blacie. Wpatrywała się przez chwilę w jego powierzchnię i znów nalała sobie wody. Po trzeciej szklance dowlekła się do łóżka i położyła. Słyszała swój dzwoniący telefon, nie chciało jej się już jednak wstawać. To na pewno Went. Nawet jeśli chciałaby z nim porozmawiać, brakowało jej sił. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że miał prawo zakochać się w kim chciał, ale nie musiał przy tym dzielić się z nią tą nowiną w taki sposób, ściągając na nich jakieś urojenia. Lisa wiedziała, że to była celowa robota, to wystawienie na słońce. Tylko że nie jego, dlatego też nie powinna się na niego gniewać. Stwierdziła, że jak znajdzie winowajcę całego minionego zamieszania, to mu nogi z dupy powyrywa, nawet jakby miał skrzydła i był demonem. Jemu albo jej.
CZYTASZ
Latawce
FantasyCyniczna wampirzyca, która ma gdzieś to, że jest wampirem i zachowuje się bardziej jak człowiek, wyznając filozofię „slow life", a także rudy nerd, który ma życiowo przechlapane już przez samo to, że jest rudy, trenuje gimnastykę i zbyt dużo myśli...