Elisa przystanęła pod oknem Wenta i spojrzała w nie tak, jakby miał tam co najmniej wystawać i czekać na nią. Tymczasem światła były pogaszone. Po raz kolejny strzepnęła z siebie śnieg i weszła na klatkę schodową. Pogrzebała w kieszeni i wyciągnęła zapasowy klucz. Oczywiście, że takowy miała. Went zresztą miał klucz do niej, na wszelki wypadek. Wsunęła go w zamek, nie zapalając światła, i skupiła się na tym, aby otworzyć drzwi możliwie jak najciszej. Słyszała ich oddechy. Ten należący do pani West był miarowy i spokojny. Wenta natomiast poznałaby wszędzie. Kręcił się w jakimś półśnie. Słyszała też muzykę płynącą cicho z wygaszonego laptopa, jego serce, które biło zmiennym rytmem, ten nierówny oddech, niemal także i myśli.
Zamknęła za sobą drzwi i rozejrzała się. Przeszła do pokoju matki Wenta, zajrzała do środka, i kiedy nabrała pewności, że kobieta znajduje się tam, gdzie być powinna, zawróciła do Wenta. Gdy weszła, z głośników płynął kawałek LemON „Jutro". Uśmiechnęła się pod nosem. „Nie będę myśleć dziś i na jutro to zostawię". Co za genialne dopasowanie. Przystanęła na moment pod drzwiami, zauważyła przy okazji, że Went wywalczył u matki zasuwkę. A to coś nowego. Ściągnęła buty i podeszła do łóżka. Kapała z niej woda, ale potrzeba użycia ręcznika spadła jakoś na jeden z dalszych planów. Elisa zawisła nad Wentem, przyglądając się jego twarzy przez ułamek sekundy, po czym zakryła mu usta dłonią. Obudził się od razu, spał zbyt lekko, tak jak przypuszczała. Chwycił ją za nadgarstek obiema rękoma w odruchu obronnym. Lisa natychmiast nachyliła się niżej.
– To ja – szepnęła mu do ucha. – Ja...
Went odpuścił, więc odsunęła dłoń. Obserwowała go.
– Jesteś pijana? – szepnął. Widziała, jak marszczy czoło.
– Cholera wie – stwierdziła. – Ale jeśli chcesz zobaczyć mnie w całej okazałości, to chodź – odszepnęła w jego usta. – W końcu jesteś moją jutrznią – dodała, zgodnie ze słowami piosenki. I nawet nie było w tym drwiny. Wyprostowała się i bez słowa pociągnęła go za rękę do łazienki.
Went nie krył zaskoczenia. Nie zamierzał tamtym nagłym wybuchem do niczego jej zmuszać. Nie chciał też doprowadzić jej do stanu, który prezentowała obecnie. To wszystko zaistniało przypadkiem.
– Elisa – powiedział, gdy zamknęła drzwi łazienki na zamek. Przyjrzał jej się. – Jesteś cała mokra. I chyba jednak nie do końca trzeźwa. Nie musisz...
– Spokojnie, panuję nad sytuacją – uśmiechnęła się krzywo.
Podeszła do dużego lustra wiszącego na ścianie nad umywalką. Odbijała się w nim niemal cała łazienka. Zapaliła mniejsze, mocniejsze lampki, służące matce podczas makijażu, zerknęła na odbicie Wenta. Czekała. Went westchnął i zmierzwił włosy. Podszedł do niej i przystanął za jej plecami.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Zachowałem się jak szczeniak. Nie powinienem był ci tego mówić. Ani...
– Dobrze się stało, Went – przerwała mu. – Masz rację, nie chcę niczego przed tobą ukrywać.
Mówiła tonem bardziej beznamiętnym, niż przejętym. Went próbował zrozumieć, co się z nią działo, poza tym, że była nietrzeźwa. Ewidentnie nad czymś myślała. Bała się?
– Lisa...
– To jedyna szansa – odezwała się. Z jej głosu znikała pewność siebie. – Drugi raz tego nie zaproponuję. Więc jak? – patrzyła na jego odbicie pytająco.
Went skinął głową. Lisa uśmiechnęła się lekko, po czym zdjęła morą koszulę i wrzuciła ją do umywalki. Odetchnęła głęboko. Obróciła się w jego stronę i wyciągnęła dłoń.
CZYTASZ
Latawce
FantasíaCyniczna wampirzyca, która ma gdzieś to, że jest wampirem i zachowuje się bardziej jak człowiek, wyznając filozofię „slow life", a także rudy nerd, który ma życiowo przechlapane już przez samo to, że jest rudy, trenuje gimnastykę i zbyt dużo myśli...