Went szedł za Elisą w milczeniu. Zgodnie ze wskazówkami obłąkanego dziadka z lasu, kierowali się przed siebie, coraz głębiej, a to tylko pogarszało jego samopoczucie. Niespokojnie zerkał w niebo, którego zresztą nie widział, obawiając się, że coś na nich po prostu spadnie. Spadło w ciągu tego jednego dnia już tyle, że trudno to było wszystko poukładać w jakimkolwiek porządku.
– Myślisz, że ją znajdziemy? – zapytała Lisa. Brzmiała tak, jakby miała humor jeszcze gorszy, niż on.
– Raczej na pewno.
– Raczej, czy na pewno? – złapała go za słowo.
Went westchnął.
– Nie mam zielonego pojęcia. Ani żadnego innego – przyznał. – Jednak z tego, co czytałem... Musimy jeszcze sobie pochodzić – oznajmił.
– Może mi wyjaśnisz? – zasugerowała dziewczyna.
– Okej, podsumujmy – odparł. – Co wiemy do tej pory?
– Że spadła na nas latawcowa apokalipsa.
Skrzywił się.
– Właśnie. Pojawiły się słowiańskie demony, których pełno nawet tu. Te tutaj jednak mogły istnieć sobie od dawna, po prostu najwyraźniej unikały ludzi, skoro nigdzie nie słyszeliśmy doniesień o dziwnych zjawiskach.
– Albo uznano, że taki zagubiony w lesie człowiek ze wsi nic nie wie o życiu i bredzi o ewentualnym porwaniu przez Bełty dla zwrócenia na siebie uwagi. I dla zdobycia pieniędzy.
– Nie sądzę, żeby Bełty kogoś porywały... – zamyślił się Went. – Ale ostatecznie żadnego jak dotąd nie spotkałem. W każdym razie mamy do czynienia z demonami, którym znudziło się życie w ukryciu.
– Delikatnie mówiąc.
– Tak. Twoja ciotka wspominała, że jeśli się w coś zaczyna wierzyć, nawet po przerwie, to to się bardziej urzeczywistnia. Może to zadziałało?
– Co? – Lisa popatrzyła na niego głupio. – Sugerujesz, że nagle, w dziewięćdziesięciu procentach chrześcijański tłum, zaczął wierzyć, że niegdyś występujące W WIERZENIACH słowiańskich demony powróciły? Z jakiego powodu?
– Co z jakiego powodu?
– No wszystko! – Elisa uniosła głos. – Z jakiego powodu Latawce powróciły, wyszły z ukrycia czy co tam jeszcze zrobiły, albo z jakiego powodu ludzie zaczęli wierzyć w to, czego już od dawna nie ma?
Went nieznacznie wzruszył ramionami. Przeszedł przez zwalony, zaśnieżony pień i przystanął. Oparł się o najbliższe drzewo.
– Nie wiem, dlaczego są, ale wiem, że są, i że nikt nie domyśli się, że to akurat one. Potrafią latać, mają przewagę nad nami już z tego jednego powodu. Są silne, może nie tak silne jak ty, ale silniejsze od ludzi, a zwłaszcza od kobiet, skoro przepuszczają na nie ataki. Właśnie, atakują ludzi. Pojawiają się z wiatrem, który niesie ich niezrozumiałe szepty. Słyszysz je głównie ty, więc to żadne ostrzeżenie dla ludzi. Giną od piorunów, ale piorunów nie ma! – W jego głosie pobrzmiewała nuta paniki. – Nie jesteśmy w stanie ich zatrzymać.
– Zaczekaj – Lisa stanęła naprzeciw niego. – To jest myśl...
– Co?
Spojrzała mu w oczy.
– One czegoś szukają. Giną kobiety, jak słusznie zauważyłeś. Męskich ofiar jest mało. Jeden zresztą przyczepił się do ciebie, a ty wciąż żyjesz, więc chcą od mężczyzn zupełnie czegoś innego, niż od kobiet. Jeśli czegoś chcą. Może szukają czarownicy? Mówili w wiadomościach, że zachowanie napastników nie przypomina zorganizowanych napadów, zresztą podejrzewają o te napady zwierzęta. Ale nawet zwierzęta, kiedy polują, robią to z sensem, tu tego sensu nie ma. Pamiętam, że porównano te działania do działań ludzkich, jakby były sprawką seryjnego mordercy. Nic im nie pasowało, ale doszli do wniosku, że gdyby to był człowiek, uznaliby, że czegoś po prostu szuka – wyrzuciła z siebie jednym tchem. – Szuka, rozumiesz?
CZYTASZ
Latawce
FantasyCyniczna wampirzyca, która ma gdzieś to, że jest wampirem i zachowuje się bardziej jak człowiek, wyznając filozofię „slow life", a także rudy nerd, który ma życiowo przechlapane już przez samo to, że jest rudy, trenuje gimnastykę i zbyt dużo myśli...