20. Trafiony - zatopiony

2 0 0
                                    

Elisa wróciła do chaty nad ranem. Weszła swobodnie, prawie jak do siebie, i rozejrzała się. Było cicho i spokojnie. Świt dopiero wkradał się przez okna. Lasownik już nie spał. Nastawiał wodę w czajniku.

– Dzień dobry – przywitał się. – Znalazłaś to, czego szukałaś?

– Prawdopodobnie już dawno – odezwała się, przechodząc obok. – Gdzie Went?

– W pokoju gościnnym. Ale chyba jeszcze nie wyruszacie? – zatrzymał ją w półkroku.

– Wyruszamy. Nie chcesz nam pomóc, to nie – stwierdziła.

– Bez moich wskazówek nie znajdziecie czarownicy – oznajmił.

Lisa wzruszyła ramionami. Popatrzyła na niego.

– No to co? – spytała wprost. – Myślę, że jakoś damy sobie radę bez niej. Ostatecznie po tej ziemi chodzi tylko jedna osoba, na której mi zależy, a jedną jestem w stanie obronić przed niemal wszystkim. Nic mnie nie obchodzi fakt, że to postępowanie egoistyczne, niehumanitarne czy nieczułe. Jestem egoistką, byłam i będę. Nie muszę ratować świata. Ba! – prychnęła. – Nigdy nie zamierzałam! Robię to dlatego, że Went tego właśnie chce.

Strażnik Lasu oparł się o blat i założył ręce na piersi. Patrzył na nią nieruchomym wzrokiem, analizował i przetrawiał każde jej słowo. Po niecałej minucie uśmiechnął się lekko i skinął głową.

– Na twoim miejscu postąpiłbym pewnie tak samo. Mam dla ciebie zagadkę. Jaka jest historia mojej miłości?

Lisa uniosła brwi.

– A skąd ja to mam wiedzieć?

– Niemal tak samo nieszczęśliwa, jak historia twojej – stwierdził, kiwając głową.

– Ja nie mam żadnej historii – zaśmiała się nerwowo.

– Jedna dobiegła końca, druga dopiero się zaczyna – powiedział, ignorując jej słowa. – Moja skończyła się dawno temu... Jak myślisz, jak?

Rozłożyła ręce w geście zrezygnowania.

– Czy ja wyglądam na wróżkę?! Niech zgadnę – uniosła palec do ust i udała, że się poważnie zastanawia. – Zakochałeś się nieszczęśliwie, byłeś szczęśliwy, a wybrankę twego serca trafił szlag, mam rację? To takie typowe, takie... ludzkie.

Strażnik pokiwał głową.

– I na to jesteś tak zła – skomentował.

– Nie jestem na nic z...

– Niedługo to przestanie mieć znaczenie – przerwał jej.

– Jasne – rzuciła radośnie – bo wszyscy umrzemy.

Pokręcił głową, wybitnie czymś uradowany.

– Twój przyjaciel pewnie na ciebie czeka – wskazał brodą umiejscowienie dodatkowego pokoju i wrócił do parzenia herbaty.

Elisa niemalże jęknęła. Stała jeszcze przez moment, gapiąc się na jego plecy, po czym poszła do Wenta. Miała szczerze dosyć tych wszystkich leśnych świrów. I tych nieleśnych też. Zamknęła drzwi i uniosła wzrok. Went siedział na łóżku, obejmował kolana rękami i wpatrywał się w jeden punkt.

– O, nie – jęknęła Elisa. – Znowu wpadłeś w to gówno?

Kiedy ją usłyszał, zszedł szybko, podszedł do niej i zamknął w ramionach. Lisa znieruchomiała, zaskoczona. Okej, tego się nie spodziewała, a przynajmniej nie w najbliższym stuleciu. Czuła przyspieszony, ciepły oddech Wenta na swoim karku i jego silny uścisk wokół swoich ramion. Przytuliła się do niego odruchowo, i dopiero po kilku chwilach zaśmiała się krótko.

LatawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz