Elisa wróciła do chaty nad ranem. Weszła swobodnie, prawie jak do siebie, i rozejrzała się. Było cicho i spokojnie. Świt dopiero wkradał się przez okna. Lasownik już nie spał. Nastawiał wodę w czajniku.
– Dzień dobry – przywitał się. – Znalazłaś to, czego szukałaś?
– Prawdopodobnie już dawno – odezwała się, przechodząc obok. – Gdzie Went?
– W pokoju gościnnym. Ale chyba jeszcze nie wyruszacie? – zatrzymał ją w półkroku.
– Wyruszamy. Nie chcesz nam pomóc, to nie – stwierdziła.
– Bez moich wskazówek nie znajdziecie czarownicy – oznajmił.
Lisa wzruszyła ramionami. Popatrzyła na niego.
– No to co? – spytała wprost. – Myślę, że jakoś damy sobie radę bez niej. Ostatecznie po tej ziemi chodzi tylko jedna osoba, na której mi zależy, a jedną jestem w stanie obronić przed niemal wszystkim. Nic mnie nie obchodzi fakt, że to postępowanie egoistyczne, niehumanitarne czy nieczułe. Jestem egoistką, byłam i będę. Nie muszę ratować świata. Ba! – prychnęła. – Nigdy nie zamierzałam! Robię to dlatego, że Went tego właśnie chce.
Strażnik Lasu oparł się o blat i założył ręce na piersi. Patrzył na nią nieruchomym wzrokiem, analizował i przetrawiał każde jej słowo. Po niecałej minucie uśmiechnął się lekko i skinął głową.
– Na twoim miejscu postąpiłbym pewnie tak samo. Mam dla ciebie zagadkę. Jaka jest historia mojej miłości?
Lisa uniosła brwi.
– A skąd ja to mam wiedzieć?
– Niemal tak samo nieszczęśliwa, jak historia twojej – stwierdził, kiwając głową.
– Ja nie mam żadnej historii – zaśmiała się nerwowo.
– Jedna dobiegła końca, druga dopiero się zaczyna – powiedział, ignorując jej słowa. – Moja skończyła się dawno temu... Jak myślisz, jak?
Rozłożyła ręce w geście zrezygnowania.
– Czy ja wyglądam na wróżkę?! Niech zgadnę – uniosła palec do ust i udała, że się poważnie zastanawia. – Zakochałeś się nieszczęśliwie, byłeś szczęśliwy, a wybrankę twego serca trafił szlag, mam rację? To takie typowe, takie... ludzkie.
Strażnik pokiwał głową.
– I na to jesteś tak zła – skomentował.
– Nie jestem na nic z...
– Niedługo to przestanie mieć znaczenie – przerwał jej.
– Jasne – rzuciła radośnie – bo wszyscy umrzemy.
Pokręcił głową, wybitnie czymś uradowany.
– Twój przyjaciel pewnie na ciebie czeka – wskazał brodą umiejscowienie dodatkowego pokoju i wrócił do parzenia herbaty.
Elisa niemalże jęknęła. Stała jeszcze przez moment, gapiąc się na jego plecy, po czym poszła do Wenta. Miała szczerze dosyć tych wszystkich leśnych świrów. I tych nieleśnych też. Zamknęła drzwi i uniosła wzrok. Went siedział na łóżku, obejmował kolana rękami i wpatrywał się w jeden punkt.
– O, nie – jęknęła Elisa. – Znowu wpadłeś w to gówno?
Kiedy ją usłyszał, zszedł szybko, podszedł do niej i zamknął w ramionach. Lisa znieruchomiała, zaskoczona. Okej, tego się nie spodziewała, a przynajmniej nie w najbliższym stuleciu. Czuła przyspieszony, ciepły oddech Wenta na swoim karku i jego silny uścisk wokół swoich ramion. Przytuliła się do niego odruchowo, i dopiero po kilku chwilach zaśmiała się krótko.
CZYTASZ
Latawce
FantasyCyniczna wampirzyca, która ma gdzieś to, że jest wampirem i zachowuje się bardziej jak człowiek, wyznając filozofię „slow life", a także rudy nerd, który ma życiowo przechlapane już przez samo to, że jest rudy, trenuje gimnastykę i zbyt dużo myśli...