Kilka godzin później Went siedział w sali restauracyjnej i starał się nie udusić krawatem. Matka uparła się, że musi wyglądać elegancko, z jakichś niezrozumiałych dla niego przyczyn, więc zgodził się dla świętego spokoju. Zastanawiał się, po co urządziła to całe przyjęcie? Ojca nie było, wysłał mu na urodziny kasę i wymówił się nawałem pracy. Czyli standard. Była za to babcia, ciotki, z którymi Went nawet nie rozmawiał, upierdliwe kuzynostwo z dalszej rodziny, oczywiście z wujostwem, jego cioteczna siostra i jakieś starsze panie, których w ogóle nie znał, chociaż matka upierała się, że znał. Najwyraźniej był zbyt mały, gdy je poznawał, bo jakoś sobie nie przypominał. Tak naprawdę to nie miał nawet z kim gadać. Siedział pośrodku okrągłego stołu, jak jakiś cholerny rycerz, i uśmiechał się za każdym razem, kiedy ktoś coś do niego mówił. Na szczęście zdarzało to się rzadko. Jako rudowłosy kujon nawet we własnej rodzinie uważany był za nudziarza. Może to i dobrze. Mógł przynajmniej bez większych przeszkód myśleć o Elisie. Miał dziewczynę. Ha!
– Masz dziewczynę, Wentku? – zapytała jedna z ciotek. Miała duże, różowe wargi, którymi nachalnie przyssała się do kieliszka z winem, jakby ten jej coś zrobił.
Went uniósł na nią wzrok. Ona o to zapytała, czy to jego myśli jakimś cudem wydostały się na zewnątrz? Aurelia West zaśmiała się perliście.
– Och, nie ma – machnęła ręką. – Wentiliusz jest...
– Mam – przerwał jej Went.
Towarzystwo zamilkło.
– No, w końcu! – odezwał się wujek. – Trzeba to opić! Chłopak ci dorasta! – wrzasnął w stronę matki i polał większości zebranym wódki do kieliszków, w tym Wentowi. – Dawaj, młody, nie będziesz siedział całe życie pod sukienką u matki.
– Ale no co ty wyprawiasz?! – zawołała Aurelia. – Przecież on ma...
– Osiemnaście lat – wtrąciła kuzynka. – I dziewczynę.
– Jaka jest? – Ciotka o różowych wargach dopiła wino i sama sobie dolała.
Went popatrzył po zebranych.
– Eee... Normalna...? – bardziej stwierdził, niż zapytał, ale co to było w ogóle za pytanie?
– Proszę, jaki skromny! – powiedział wujek. – Po ojcu!
– Teraz to już sobie ze mnie żartujesz – oburzyła się matka Wenta. – W ogóle co to za dziewczyna? – zwróciła się do syna. – Nie mów, że...
– Tak – Went uciął dalszą część tej dyskusji. Mogła nie lubić Lisy albo lubić, nieważne. Ale cokolwiek by sobie o niej nie myślała, wolał, aby zachowywała dla siebie. – I bez względu na to, co powiesz, to się nie zmieni – dodał dobitnie.
Matka zamrugała.
– Synu – zmieniła ton niemal natychmiast. – Jestem twoją matką, będę cię wspierać w każdej decyzji.
Ciotka klasnęła w dłonie.
– I to się nazywa więź rodzica z dzieckiem!
Went zerknął na stół pełen jedzenia i alkoholu i doszedł do wniosku, że ewentualnie może na niego zwymiotować. Gdyby nie tort stojący na środku, opisany jego imieniem, musiałby sobie przypominać, co on tu właściwie robił? Poza marnowaniem czasu, oczywiście. Jedynym plusem były pieniądze, które dostał. Co, jak co, ale one zawsze się przydadzą. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił, mówiąc, że ma dziewczynę. Czy matka przyczepi się do Lisy na amen, czy może raczej odpuści? A może będzie mu dawać codzienne wykłady na temat antykoncepcji? Jeśli tak, to Went długo nie pożyje. Udusi się tym krawatem dobrowolnie. Przecież nie mógł jej powiedzieć, że nie jest w stanie zapłodnić własnej dziewczyny i to nie z tego względu, że jest z nim coś nie tak, a że ona jest po prostu wampirem, a ciąże wampirzo–ludzkie to już raczej total–wymysł. W drugą stronę to by jeszcze w to uwierzył, ale w tę? Niee. Może powinien znaleźć matce jakieś hobby? Żeby w końcu z niego zeszła? Był bliski zgonu wywołanego nadmiarem matczynej miłości. Tymczasem on w sumie chciał tylko jednego. Znów zobaczyć uśmiech Lisy. I może było to skrajnie idiotyczne, a on stawał się zniewieściałym facetem, ale kurde, naprawdę ją kochał. I jej uśmiech także. Trochę żałował, że tak późno to ogarnął, ale przecież mieli całą wieczność, nie? A przynajmniej na pewno będą mieć. We właściwym momencie.
CZYTASZ
Latawce
FantasyCyniczna wampirzyca, która ma gdzieś to, że jest wampirem i zachowuje się bardziej jak człowiek, wyznając filozofię „slow life", a także rudy nerd, który ma życiowo przechlapane już przez samo to, że jest rudy, trenuje gimnastykę i zbyt dużo myśli...